- Jeżeli mówimy o samochodach nowych, tutaj zawęźmy tylko do samochodów osobowych, z wyłączeniem dostawczych, to rynek wchłonął nieco ponad 428 tys. takich aut. Oczywiście w 70-80 proc. były to zakupy firmowe. Tendencja przy samochodach nowych od lat jest niezmienna. Jeżeli osoba indywidualna kupuje auto, rzeczywiście wybiera raczej jeden z najtańszych modeli oferowanych na rynku. Firmy kupują nowe samochody według zupełnie innego klucza. Samochody używane z kolei to rzeczywiście jest domena klientów indywidualnych, tutaj ponad 90 proc. trafia do prywatnych domów. Import rzeczywiście w zeszłym roku spadł, bo sprowadziliśmy niespełna 800 tys. aut, a rok wcześniej ponad milion. Z danych Otomoto wynika też, że wzrosło zainteresowanie tą najstarszą, najtańszą grupą samochodów, taką do 10 tys. zł. To też było widać w statystykach dotyczących importu. Wzrósł średni wiek sprowadzanych samochodów. Te samochody znikały z ogłoszeń i nie wracały. Oczywiście wynika to też z takiego strachu przed pandemią. Ludzie bali się wsiadać do autobusów, pociągów i decydowali się na zakup auta, a ponieważ budżety są skromne, wybierali te najtańsze opcje. To też było widać w wynikach i potwierdzali to w rozmowach ze mną przedstawiciele niezależnych dystrybutorów części motoryzacyjnych tych nieoryginalnych, że wzrósł popyt na zamienniki części, czyli jakby potrzeba motoryzacyjna istniała, natomiast brakowało po prostu pieniędzy na realizację tej potrzeby - mówi Marcin Bołtryk, dziennikarz motoryzacyjny Pulsu Biznesu.
Wszystkie odcinki Podcastu Antykryzysowego znajdziecie na stronie pb.pl/antykryzysowy i w aplikacjach podcastowych, w tym na Spotify i Apple Podcasts.