Jeszcze kilka miesięcy temu branża liczyła, że za dwa, trzy lata Polska przeskoczy Niemcy i stanie się światowym wiceliderem w eksporcie mebli, ustępując miejsca jedynie Chinom.
— Wiele wskazuje na to, że stało się to już w 2019 r. Szacunkowa wartość polskiego eksportu mebli w tym roku to 10,9 mld EUR, podczas gdy niemieckiego — 10,8 mld EUR. Kolejny rok może zatem oznaczać umocnienie się na pozycji wicelidera — mówi Michał Strzelecki, dyrektor biura Ogólnopolskiej Izby Gospodarczej Producentów Mebli (OIGPM).
Branża jest mocno uzależniona od koniunktury w krajach Europy Zachodniej, do której trafia gros produkowanych u nas mebli. A jak zauważa Michał Szynaka, dyrektor ds. marketingu firmy Szynaka Meble, z Niemiec, czyli największego odbiorcy polskich mebli, napływają coraz wyraźniejsze niepokojące sygnały. Producenci muszą to brać pod uwagę, szczególnie że sytuacja rynkowa zmienia się z miesiąca na miesiąc. Ponadto europejskie rynki już im nie wystarczają.
— Europa staje się za ciasna. Zdając sobie z tego sprawę, nasi producenci coraz częściej starają się wychodzić poza Stary Kontynent. I nowy rok będzie rokiem jeszcze odważniejszego wkraczania do odleglejszych państw, takich jak Stany Zjednoczone, Kanada, Indie czy kraje Bliskiego Wschodu — mówi Michał Strzelecki.
Już wiosną kilku dużych polskich producentów, m.in. wspomniana już firma Szynaka Meble czy Black Red White, a także mniejsze podmioty, np. Wzór, ma zamiar wystawić się na targach mebli w USA. OIGPM szacuje, że wartość naszego eksportu może wzrosnąć o 4-5 proc., a produkcji — o ok. 5 proc. Sporym obciążeniem dla sektora mogą być szybko rosnące koszty. Wzrost wynagrodzeń wynoszący ok. 9 proc. rocznie nie wystarcza, by przyciągnąć do branży nowych pracowników i zatrudnienie nie rośnie.