Strzel sobie dubla

Karolina Guzińska
opublikowano: 2004-12-31 00:00

Podwójna noc sylwestrowa? Czemu nie! Wystarczy tylko przekroczyć międzynarodową linię zmiany daty.

Rejon Pacyfiku niesie o tej porze roku zaskakujące możliwości. Pojedynczy sylwester to wersja minimum. Zabawę można zacząć na wyspach Fidżi, Tonga lub Kiribati — ale także w Australii czy Nowej Zelandii — i nie poprzestać na tym! Szaleństwo „ostatniej nocy” rozkręci się na nowo, gdy przelecieć samolotem na drugą stronę linii zmiany daty: do Samoa, na Wyspy Cooka, Hawaje lub Tahiti.

Gdzie słońce wstaje

Wielu balowiczów chce słono zapłacić za ekskluzywne poczucie, że przywitają Nowy Rok pierwsi. Problem tylko — dokąd jechać? Naukowcy mają własne zdanie, gdzie nowy dzień — i Nowy Rok — zawita najprędzej, ale żyjące z turystów państewka Oceanii wiedzą swoje...

Gdy Słońce minie 180 południk, we wszystkich miejscach położonych na zachód rozpoczyna się nowy dzień. Bo — jak ustalili geografowie pod koniec XIX wieku — wzdłuż tego południka przebiega międzynarodowa linia zmiany daty (mniej więcej, bo w niektórych miejscach odsuwa się od niego zarówno na wschód, jak i na zachód). Dzień trwa, póki Ziemia nie obróci się wokół swej osi i linia zmiany daty znów nie zostanie przecięta. Najpierw więc budzi się Antarktyda — jedyne miejsce na lądzie, gdzie linia zmiany daty pokrywa się z południkiem 180. To jednak niezamieszkany kontynent — sezonowo tylko gości naukowców i turystów.

— Południk 180 przebiega przez tereny, na których nie ma stacji polarnych. Kiedyś witałem Nowy Rok z polskimi badaczami w Arctowskim, stacji leżącej na Wyspie Króla Jerzego. A tam świętuje się tylko 4 godziny wcześniej niż w Polsce... — wspomina Jakub Terakowski, biolog i podróżnik, autor serwisu poświęconego Antarktydzie i Arktyce (www.terakowski.republika.pl).

Dodaje, że biura turystyki polarnej i tak organizują wyprawy w okresie świąteczno-noworocznym, bo sezon na Antarktydzie trwa od grudnia do lutego. Doświadczy się wtedy polarnego lata z temperaturami od 0 do +5 stopni i najkrótszą nocą przesilenia (21 grudnia).

— Turystom proponuje się np. rejs statkiem z kilkoma zejściami na ląd, by zwiedzili kolonie pingwinów i fok, zobaczyli ślady wielorybników i pierwszych odkrywców Antarktydy, gościli w nowoczesnych stacjach polarnych — tłumaczy Jakub Terakowski.

To kosztowne wyprawy — przywiezienie podróżników na Antarktydę jest olbrzymim przedsięwzięciem logistycznym. Nie ma stacji paliw, śmieci trzeba zabierać ze sobą... Najskromniej licząc, wypada 3,5-5 tys. USD od osoby za 10-dniowy rejs. Gdy się chce przeżyć coś więcej — np. wyprawę w głąb kontynentu — wyciąga się z portfela 14-45 tys. USD.

Urzędowe szwindle

Ludziom, którzy chcą oryginalnie spędzić sylwestrową noc, pozostaje więc południowy Pacyfik. Bo pierwszym zamieszkanym lądem, nad którym wstaje słońce, są wyspy Chatham należące do Nowej Zelandii (leżą najbliżej 180 południka, nieco tylko na zachód). Mimo to, słynną transmisję sylwestra 1999 otworzyła relacja z plaży w Nukualofie, stolicy wyspiarskiego królestwa Tonga.

— Bo co innego czas słoneczny, a co innego urzędowy — uważa Jacek Torbicz, szef działu wyjazdów egzotycznych w Open Travel.

Tłumaczy, że niezamożne państwa regionu rywalizują o pierwszeństwo witania Nowego Roku — to szczyt sezonu, a wpływy z turystyki są ważnym źródłem ich dochodów. Stąd rozmaite sztuczki władz. Choćby przesunięcie dekretem międzynarodowej linii zmiany daty o 3 tys. km na wschód, co — jak podaje poświęcony Oceanii portal: www.oceania.stosunki.pl — 1 stycznia 1995 r. uczynił Teburoso Tito, prezydent Kiribati (rządy państw wchodzących w skład poszczególnych stref czasowych mogą na własną rękę zmieniać ich granice np. po to, by objęły całe terytorium). Tłumaczył się trudnościami rządzenia państwem, w którym różnica czasu wynosi 23 godziny (Kiribati to jedyny kraj świata podzielony przez 180 południk na dwie zamieszkane części). I tak, gdy w Bairiki — stolicy na atolu Tarawa — był poniedziałek, to na leżącej na wschodzie Kirimati, czyli Wyspie Bożego Narodzenia (nie mylić z Wyspą Bożego Narodzenia na Oceanie Indyjskim), wciąż mieli niedzielę! A po zmianie przebiegu linii, 1 stycznia wstaje w Kiribati, zanim jeszcze na sąsiednich Hawajach rozpocznie się 31 grudnia... W ten sposób Teburoso Tito zamierzał „pokonać” królestwo Tonga i przejąć palmę pierwszeństwa przy witaniu nowego tysiąclecia. Tonga bowiem, przed zmianami na Kiribati, było najbardziej na wschód wysuniętym państwem świata — międzynarodowa linia zmiany daty odsuwa się tu od 180 południka i obejmuje wszystkie wyspy królestwa (około 169). Jednak — choć Kiribati przemianowało nawet położoną najdalej na wschód Wyspę Karoliny na Wyspę Milenijną — to władca Tonga, ponad 80- -letni król Taufa’ahau Tupou IV, uciekł się do najskuteczniejszego zabiegu. Bo przed początkiem 2000 r. wprowadził czas letni, przesuwając zegary godzinę do przodu. W ten sposób archipelag Tonga pokazał się światu jako miejsce, gdzie zaczęło się nowe tysiąclecie...

Marketing górą

W szranki stanęło także Fidżi. Południk 180 przecina ten rozrzucony na 200 wyspach archipelag w trzech miejscach: na Taveuni, Rabi i Vanua Levu. Cóż z tego, że — po dokonanej kilkadziesiąt lat temu korekcie jej przebiegu — linia zmiany daty omija Fidżi łukiem? Nie mąci to planów organizatorom imprez sylwestrowych, reklamujących Taveuni hasłem: „partner z jednej strony linii, partnerka z drugiej”.

— 31 grudnia turyści bawią się po obu stronach linii, symbolicznie zaznaczonej kawałkiem sznura. Ostatnia noc roku jest ciepła, tańczą więc w drewnianej restauracji bez ścian, przy eterycznej muzyce gitar, wśród pląsających boso dziewcząt przybranych girlandami kwiatów... Kto nie był na Fidżi, nie wie, co to sylwester! — zachwala Marek Śliwka, właściciel biura podróży Logos Travel.

By zwabić turystów, założono nawet Park Milenijny w Udu Point, miejscu o szerokości 1,5 km, w którym południk 180 przecina Vanua Levu. Wzniesiono mur z 20 tys. „kapsuł czasu”, do których można było — za 990 USD — włożyć wiadomość dla potomnych. Pozostanie tam przez sto lat: do następnego wieku.

Pierwszeństwo w powitaniu Nowego Roku jest więc sprawą umowną. W dużej mierze zależną od prężnego marketingu. Wybierając sylwestrowy kierunek, biura podróży poszukują atrakcji — słynny, ciepły uśmiech Polinezyjczyków to dziś za mało... Toteż przed początkiem nowego milenium niektóre państwa Oceanii — jak Fidżi — poczyniły inwestycje, które wciąż procentują: wielu turystów tam wita Nowy Rok. Według właściciela Logos Travel, znalezienie noclegu na Fidżi graniczy z cudem. I to niezależnie od sezonu.

— Wysyłamy klientów na Fidżi, bo tam nie trzeba wiz. Są też dobre hotele, a po balu możemy zapewnić dalszą zabawę. Nie tylko leżenie w cieniu palmy. W programie: orzeźwiające kąpiele w wodospadzie, wycieczki z dreszczykiem do jaskiń Naihehe — ostatniego fortu kanibali „praktykujących” na Fidżi jeszcze 120 lat temu, trekking w niewysokich górach, wyprawy w dżunglę względnie bezpieczną, bo pozbawioną jadowitych stworzeń, ceremonia picia kavy (odurzającego napoju z korzenia pieprzowca) z tubylcami, spływ tratwami, nurkowanie w Pacyfiku... — wylicza Marek Śliwka.

Zapewnia, że program — przygotowany na milenijnego sylwestra — nie umarł. Także w tym roku wyjechała na Fidżi grupa, choć impreza nie należy do tanich: 4980 USD od osoby za 17-dniową wycieczkę.

Wyspy Przyjacielskie

Kto chciałby zwiedzać Fidżi indywidualnie, zapłaci jakieś 1,5 tys. USD za sam przelot.

— Na Tonga czy Kiribati nie ma kurortów. Natomiast Fidżi jest „pod turystów”. Protestanccy i katoliccy misjonarze pozbawili tożsamości zasiedlających te wyspy Melanezyjczyków — wszyscy przebrali się w europejskie ubrania... Byli słabymi żeglarzami, w przeciwieństwie do najeżdżających ich Polinezyjczyków z Samoa i Tonga. Melanezyjczycy to lud silnie związany z lądem, tam prowadzili krwawe wojny. No i byli ludożercami... — opowiada Jacek Torbicz.

Dobrze zna Oceanię, kilkakrotnie przekraczał linię zmiany daty. Żywi sentyment do królestwa Tonga, gdzie Nowy Rok jest o godzinę wcześniej niż na Fidżi i aż 13 godzin w stosunku do Polski. Archipelag ten, rozrzucony na zaledwie 748 km kw., składa się z trzech głównych grup wysp: Tongatapu, Ha’apaki i Vava’u, tworzących łańcuch długości 800 km. Z ponad 700 wysp i wysepek tego państwa zamieszkanych jest tylko 37. Nazwa stolicy — Nukualofa — oznacza siedlisko miłości...

— Tonga to jedyne, nigdy nie skolonizowane państwo południowego Pacyfiku. Jego mieszkańcy noszą stroje z traw. A rządzi nimi ciekawy władca, syn królowej Salote, która — na wieść o napaści Niemiec na Polskę w 1939 r. — wypowiedziała wojnę Trzeciej Rzeszy — ciągnie opowieść Jacek Torbicz.

W 1773 r. James Cook, słynny angielski żeglarz, na pamiątkę życzliwego przyjęcia nazwał archipelag Wyspami Przyjacielskimi. Z Tonga związana jest także barwna legenda buntu na Bounty — w 1789 r., w pobliżu wysepki Tofua. Do dziś na wyspie Pitcairn żyje setka potomków XVIII-wiecznych angielskich marynarzy.

— Na koralowych atolach panują doskonale warunki do nurkowania, surfingu i innych sportów wodnych. To ściąga turystów z niedalekiej Australii. Tongijczycy są gościnni i nie znają pośpiechu. Może dlatego, że łatwo im zdobyć pożywienie — dzięki bogactwu ryb, kokosów, drzew chlebowych... Patrzą na wiecznie zaganianych cudzoziemców jak na ludzi z innej planety — uważa Jacek Torbicz.

Podobnie żyje się na rozłożonych wokół równika Wyspach Gilberta — w przeszłości brytyjskim terytorium, dziś niezależnym państwie Kiribati (33 wyspy, 20 zamieszkanych). Podczas II wojny światowej, na atolu Tarawa, rozegrała się jedna z najcięższych bitew na Pacyfiku. Amerykańska flota wojenna zdobyła solidnie ufortyfikowaną wyspę Betio. Ruiny japońskich umocnień ogląda się po dziś dzień. Czasem zaglądają tu nawet amerykańscy kombatanci z rodzinami.

— Po sylwestrowej nocy na Fidżi, Tonga czy Kiribati można się wyspać i polecieć na Samoa — oddalonego o 700 km od Tonga — i spędzić ostatniego sylwestra na świecie — sugeruje Jacek Torbicz.

Samoa — pierwsze państwo w regionie, które uzyskało niepodległość — to 2 duże i 7 małych wysp (jedynie 4 zamieszkane), piękne krajobrazy, przemili ludzie...

— ...i ciekawa, nieskażona masową turystyką, polinezyjska kultura. Spotka się tu tradycyjne domy bez ścian. Mieszkańcy żyją na oczach wszystkich, a gdy chcą się odgrodzić — spuszczają maty. Łatwo wejść do takiego domu: goście są chętnie zapraszani — dodaje Jacek Torbicz.

Na Samoa zobaczy się również lokalne tańce z ogniem, wyścigi długich, polinezyjskich łodzi i koncerty słynnych chórów.

— A komu nie wystarczą dwa sylwestry, niech rozplanuje sobie czas co do godziny, z ołówkiem w ręku. Może uda mu się — przed przylotem na Samoa — zahaczyć o Australię i zabawić się aż trzy razy? — zastanawia się Jacek Torbicz.