STUDIA RYSUNKOWE PRZEŻYWAJĄ TRUDNOŚCI
Łódzka wytwórnia SEMAFOR znajduje się w stanie likwidacji. Wśród jej wierzycieli znaleźli się m.in. producent sprzętu dźwiękowo-montażowego, ZUS i Urząd Skarbowy
Wytwórnie filmów animowanych narzekają na zbyt małą liczbę zamówień od telewizji publicznej. Na produkcję kreskówek nie chcą również decydować się prywatni inwestorzy. W najgorszej sytuacji jest łódzki SEMAFOR, który znajduje się w fazie likwidacji.
Zła passa wielu wytwórni filmów animowanych zaczęła się na początku lat 90. Telewizja publiczna, główny producent kreskówek, znacznie ograniczyła finansowanie bajek, zaś uboższa oferta wytwórni przestała przyciągać zagranicznych odbiorców.
Początek końca
W najtrudniejszej sytuacji znajduje się obecnie łódzki SEMAFOR. Szef Komitetu Kinematografii Tadeusz Ścibor-Rylski podjął decyzję o jego likwidacji.
— SEMAFOR już od kilku lat przeżywał trudności. Biuro Komitetu Kinematografii opracowało kilka projektów restrukturyzacyjnych. Mieliśmy do nich pewne zastrzeżenia, co zostało uznane za naszą niechęć do zmian. Poza tym wytwórnia była zadłużona, co uniemożliwiało jakiekolwiek inwestycje — wspomina Andrzej Strąk, dyrektor Studia Filmowego SEMAFOR z Łodzi.
Kłopoty SEMAFORA zaczęły się w 1991 roku, kiedy trzy łódzkie wytwórnie — SEMAFOR, Łódzkie Centrum Filmowe i Wytwórnia Filmów Oświatowych — zakupiły sprzęt dźwiękowo-montażowy ze szwajcarskiej firmy Sondor.
— Na pewno należało inwestować w nowszy sprzęt. Jednak dyrektorzy trzech wytwórni kupili sprzęt identyczny, a nie — co byłoby lepsze — uzupełniający się. To przykład klasycznego przeinwestowania — wyjaśnia Andrzej Strąk.
Większość sprzętu, należącego do SEMAFORA, została w 1993 roku za zgodą Komitetu Kinematografii przeniesiona do Łódzkiego Centrum Filmowego.
— Naszą intencją było zmniejszenie długu. Jednak opłata za sprzęt, który przez lata był użytkowany przez ŁCF i tam zarabiał na siebie, nadal obciąża SEMAFOR. Poza tym cenę ogromnie wywindowała narastająca różnica kursu między złotym a frankiem szwajcarskim, a także rosnące wciąż odsetki — tłumaczy Andrzej Strąk.
Sondor, uważając SEMAFOR za głównego nabywcę i właściciela sprzętu, dochodzi swoich praw przed sądem w Zurychu.
— Mieliśmy plany restrukturyzacji studia, ale nie uzyskaliśmy żadnego wsparcia ze strony Komitetu Kinematografii. Nasz projekt zakładał kompleksowe zmniejszenie studia — zredukowanie liczby pracowników, a także pozbycie się większości nieruchomości. Te posunięcia znacznie zmniejszyłyby koszty utrzymania, poza tym z uzyskanych pieniędzy spłacilibyśmy przynajmniej najważniejsze długi — przekonuje Andrzej Strąk.
Dodaje, że wykonano nawet wycenę budynków, ale Komitet Kinematografii zakazał ich sprzedaży. Biuro nie odpowiedziało również na raport o stanie studia, w którym zamieszczony został projekt restrukturyzacji wytwórni, a nawet koncepcja kontrolowanej upadłości.
Zadłużone studio
Zadaniem likwidatora jest oszacowanie i sprzedaż majątku SEMAFORA oraz ustalenie i zaspokojenie wszystkich wierzycieli. Pracownikom zostały już wręczone wypowiedzenia.
— Lista wierzycieli SEMAFORA nie została jeszcze zamknięta. Na razie wiadomo, że dług wynosi 870 tys. zł, do tego dochodzą zaległe honoraria pracownicze. Jednak głównym długiem wytwórni jest zobowiązanie wobec szwajcarskiej firmy Sondor za nabycie sprzętu. To, czy SEMAFOR spłaci dług, orzeknie jednak sąd w Zurychu. Wartość przedmiotu sporu bez odsetek wynosi 5,6 mln zł — wylicza Krzysztof Grabowski, likwidator.
Lista wierzycieli jest długa: Sondor, ZUS, Urząd Skarbowy. SEMAFOR nie płacił również rachunków za energię elektryczną, gaz i telefon. Trwa również oszacowanie majątku wytwórni: SEMAFOR posiada cztery nieruchomości o łącznej powierzchni 15 tys. mkw. Jeden z obiektów, mający około dwóch tys. mkw., wyceniono na 900 tys. zł. Pozostałe nieruchomości nie są jeszcze wycenione. Proces likwidacji ma zostać zakończony 31 grudnia 2000 roku.
Przejąć SEMAFORA
Wśród pracowników SEMAFORA powstał projekt założenia spółki, która — w ramach porozumienia między TVP a SEMAFOREM — przejęłaby realizację części zamówionych bajek.
— Likwidacja pobudziła pracowników do działania. Nie wykluczam sprzedania sprzętu nowo powstałej spółce — stwierdza Krzysztof Grabowski.
Większość pracowników zatrudniona byłaby na podstawie umów o dzieło. Początkowo spółka będzie miała charakter wyłącznie usługowy. Jej twórcy liczą na współpracę z TVP oraz telewizje komercyjne, zwłaszcza na Polsat. Nie wiadomo jednak, czy nowa spółka przejmie logo SEMAFORA. Likwidator nie ustalił jeszcze, kto jest właścicielem znaku.
Za drogi festiwal
Trudna sytuacja panuje również w Studiu Filmów Animowanych w Krakowie. Pierwszego września na skutek protestów pracowników studia dotychczasowy dyrektor Janusz Solarz został odwołany ze stanowiska.
— Już od dwóch lat mieliśmy zastrzeżenia wobec byłego dyrektora. Pracownicy zarzucali mu dokonywanie złych inwestycji. Bez zgody pracowników nałożono na nas obowiązek organizowania Festiwalu Filmów Dokumentalnych i Krótkometrażowych, który przyniósł nam 200 tys. zł strat. Jest to działalność prestiżowa, na którą nas nie stać. Jeżeli Komitet Kinematografii nie zdejmie z nas tego garbu, obawiam się, że możemy podzielić los SEMAFORA — wyjaśnia Krzysztof Kiwerski, reżyser pełniący obecnie funkcję dyrektora Studia Filmów Animowanych w Krakowie.
Krakowskie studio nie narzeka jednak na brak zamówień — od 1990 roku powstały tu cztery filmy pełnometrażowe.
Wyjście z sytuacji
Studia rysunkowe nadal pozostają przedsiębiorstwami państwowymi. Największą konkurencję stanowią dla nich producenci azjatyccy i z krajów byłego Związku Radzieckiego. Właścicielem filmów jest Skarb Państwa, wytwórnia może jedynie sprzedawać licencję na emisję danej bajki. Twórcy filmów posiadają prawa autorskie i oprócz honorariów za wykonanie dostają również tantiemy za poszczególne emisje.
— Do tej pory zarabiamy na naszych starych serialach — wznawia je nie tylko telewizja publiczna, ale i stacje telewizji kablowej — mówi Zdzisław Kudła, dyrektor bielskiego Studia Filmów Rysunkowych.
— Sytuacja światowej animacji nie jest najgorsza, świadczy o tym liczba dziecięcych kanałów telewizyjnych. Trzeba jedynie umieć zdobywać zlecenia i nowych klientów. Usługi komercyjne pozwalają wypracować fundusze na sfinansowanie ambitniejszych filmów autorskich — dodaje Krzysztof Kiwerski.
Studia decydują się również na współpracę. Bielska wytwórnia jest w przededniu podpisania umowy na wykonanie serialu, który zostanie sfinansowany przez niemieckiego producenta. Część prac zostanie zlecona studiu w Krakowie, które posiada wysokiej klasy sprzęt komputerowy. Obie wytwórnie liczą również na podpisanie umowy z TVP na realizację nowych filmów.
— Wytwórnia filmów rysunkowych ma szansę utrzymania się na rynku. Musi jednak zostać zrestrukturyzowana: zmniejszyć zatrudnienie do minimum i sprzedać zbędny majątek — wylicza Krzysztof Kiwerski.
Na wykonanie jednego odcinka bajki rysunkowej trzeba wyłożyć około 500 tys. zł. Natomiast film wykonany techniką animacyjno- -lalkową kosztuje producenta do 700 tys. zł. Wytwórnie zgodnie wskazują na brak prywatnego inwestora, który zdecydowałby się na tak kosztowną produkcję.
— Film animowany jest drogi, ale praktycznie się nie starzeje i pozwala zarabiać przez dziesiątki lat — przekonuje Krzysztof Kiwerski.
— Produkcja bajek jest wbrew pozorom bardziej opłacalna niż finansowanie sitcomu czy telenoweli — stwierdza Zbigniew Żmudzki.
Dodaje, że filmy tego gatunku można wyemitować do trzech razy. Natomiast widownia dziecięca zmienia się co cztery lata, a zatem bajka może być więc emitowana wielokrotnie — nie tylko w Polsce, ale i za granicą. O ile treść kreskówek jest uniwersalna, o tyle polska telenowela niekoniecznie musi być zrozumiała i atrakcyjna dla zagranicznego odbiorcy.
— Produkcja kreskówek może być lukratywnym przedsięwzięciem. Zarabiać można też na produkcji gadżetów — podsumowuje Zdzisław Kudła.
OCALIĆ UMIEJĘTNOŚCI: Chcielibyśmy ocalić unikatową technologię powstawania eksperymentalnych filmów lalkowych, jaka narodziła się w SEMAFORZE. Jesteśmy jedyni nie tylko w skali kraju. Niewiele jest firm na świecie, które dysponują pracownikami z takimi umiejętnościami — stwierdza Andrzej Strąk, dyrektor SEMAFORA. fot. Andrzej Wawok
GOTOWI ODJECHAĆ: Utrzymanie studia filmów rysunkowych jest kosztownym przedsięwzięciem. Boję się jednak, że po likwidacji SEMAFORA zdolni animatorzy i reżyserzy rozjadą się po świecie i już nigdy nie będziemy w stanie odtworzyć naszych możliwości twórczych — żali się Stanisław Lenartowicz, scenarzysta SEMAFORA. fot. Andrzej Wawok