Tak krawiec kraje... zatem szefowie Balthazara Wojciech Oracz (z lewej) i Sebastian Piskała postawili na dobry adres, włoską stylistykę i przytulność, pozwalające budować bliskie wieloletnie relacje z dobrze ubranymi Polakami.




Jest daleką kuzynką wielbłąda, żyje na trudno dostępnych andyjskich wyżynach. Najcenniejsze jest to, co wikunia — bo o niej mowa — ma na podgardlu. To również wikunia — mięciutka wełna, przy której faktura kaszmiru przypomina papier ścierny. — Krawcy mówią, że wikunia pod palcami jest jak masełko — informuje Wojciech Oracz, współwłaściciel Balthazar Private Tailors, spółki ubierającej na miarę sporą część elit polskiego biznesu. Metr wikunii kosztuje około 3 tys. euro. Każde zwierzę strzyżone raz do roku daje jedynie 300 gramów wełny. Dlatego dla zwykłego śmiertelnika dobrą okazją, by dotknąć „masełka”, jest wyprawa do warszawskiego hotelu Sheraton, w którego murach mieści się Balthazar. Tam, wśród dziesiątek próbników różnych tkanin, jest i skrawek wikunii. Legenda głosi, że jeden z rodzimych biznesmenów uszył marynarkę z tej tkaniny i podarował ją przyjacielowi. Kosztowała jedyne 50 tys. zł.
Byle bez złota
Ale wikunia wcale nie jest wisienką na torcie. Praca z biznesmenami wydającymi na garnitury dziesiątki tysięcy złotych rocznie to codzienność szefów Balthazara. Sprzedają też dodatki i buty najlepszych zachodnich marek. Siedziba firmy nie musi ociekać złotem, by dawać klientom mocne poczucie, że nie trafili do przymierzalni w sieciówce.
— Wnętrze skomponowano wokół jednego elementu, który trafił w nasze gusta. To duży owalny biały stół, wypatrzony u jednego z włoskich projektantów. Stół w biznesie krawieckim to istota sprawy. Mamy przestrzeń, by pokazywać próbniki, materiały, katalogi — mówi Sebastian Piskała, drugi z szefów Balthazara. W tle słychać muzykę klasyczną, a za dźwiękoszczelnymi pokaźnymi oknami rozpościera się jeden z najdroższych widoków w mieście: siedziba Balthazara zajmuje narożnik budynku, więc okna wychodzą na ulicę Wiejską i pomnik Wincentego Witosa przy placu Trzech Krzyży. To zapewnia nie tylko klimatyczne krajobrazy, ale i mocne dziennie światło.
Dymek z luksusu
To nie jest kawałek stali, którą się otworzy piwo w parku. Zapalniczka francuskiej firmy Dupont może kosztować nawet 1,4 tys. dolarów. Dlaczego? Jak tłumaczą przedstawiciele Balthazara, to prestiżowa marka, a szlachetną stal wykończoną m.in. palladem zdobią misterne rzeźbienia. Większość modeli to limitowane edycje. Zapaleńcy mogą dokupić wieczne pióro z równie ekskluzywną stylistyką.
Pochlapani farbą
Stół doskonale pasuje do utrzymanych w stylu chabby chic szaf i przepierzeń. Nad lśniący blat wychyla się ramię designerskiej lampy, obok stoi kubełkowy fotel obity pikowaną skórą.
— Wcześniej było tu biuro. Z pomocą niezłego projektanta wybebeszyliśmy wszystko do gołych murów, łącznie z wykładzinami. Widzieliśmy w życiu dziesiątki tego typu miejsc w różnych krajach i nie mieliśmy problemu z wyznaczeniem kierunku, w którym chcielibyśmy iść — tłumaczy Wojciech Oracz.
Dużą część wnętrza zajmują lustra i szafy. Zestawy do zbierania miary mieszają się w nich z czekającymi na odbiór ubraniami, które właśnie przyjechały z Włoch. Uwagę zwracają odważne kraty na marynarkach i klasyczne koszule przeplatające się z wyglądającymi na pochlapane farbą. Skąd inspiracje?
— W dużym stopniu z serwisu Pinterest, gdzie świat mody pokazuje zdjęcia co ciekawszych stylizacji. Niejedno można też wypatrzyć np. w magazynach pokroju „GQ” — zdradza Sebastian Piskała.
Rzeczywiście, półki Balthazara pełne są najnowszych numerów „GQ”, w których reklamują się m.in. Luis Vuitton, Chanel, Dior czy Prada. Te firmy szyją ubrania w tej samej manufakturze, w której robione są garnitury sygnowane marką Balthazar. Ale tylko Balthazar pozwala na zdejmowanie miary z widokiem na rozchylone, metalowe poły marynarki legendy ruchu ludowego. &© Ⓟ
Kolaż widoków. Dzieje się za i przed oknem. W siedzibie Balthazara jest na czym zawiesić oko — od pstrokatych poszetek po odlotowe stylizacje hollywoodzkich gwiazd.
Zestaw obowiązkowy. Skoro Francja elegancja to nie może zabraknąć butów m.in. z pracowni Jana Kielmana i z hiszpańskiej Carminy.