Obecny sposób zorganizowania grupy PZU urąga sensowi biznesowemu — twierdzi Cezary Stypułkowski, prezes ubezpieczyciela. Zapowiada on przekształcenie największej polskiej instytucji ubezpieczeniowej w holding. Najpierw musi jednak pogodzić zwaśnionych akcjonariuszy, czyli holenderski Eureko i Skarb Państwa.
Puls Biznesu: Zapowiedział Pan pomoc w rozwiązaniu konfliktu między Skarbem Państwa i Eureko. Co udało się już zrobić?
Cezary Stypułkowski: Nie jestem w stanie zmienić przeszłości. Widzę tymczasem, że akcjonariusze w dużym stopniu żyją tym, co się już wydarzyło. Namawiam ich, by myśleli o przyszłości. Moim zadaniem jest pomoc we wzajemnym zrozumieniu wspólnych interesów. Nie ma bowiem wielu scenariuszy wyjścia z impasu. Mogę pomóc w ich uzmysłowieniu i oprzyrządowaniu. Na razie rozmawiamy.
Jakie są te scenariusze?
Konsorcjum Eureko może pozostać na obecnym poziomie zaangażowania, może zrealizować opcję objęcia większościowego pakietu akcji PZU lub też strony mogą się rozstać.
Który z nich Pan by wybrał?
Jako zarządca muszę honorować wszystkie scenariusze. Każdy z nich ma tę dobrą stronę, że może ustabilizować sytuację w spółce. Każdy jednak co innego dla niej oznacza. Uważam, że Eureko jako inwestor, z modelowego punktu widzenia, jest ciekawym akcjonariuszem. To grupa średniej wielkości firm ubezpieczeniowych z różnych krajów. Teoretycznie można by więc sięgać np. po ekspertyzy kulturowo zróżnicowane. Ale ta przeciągająca się saga — mam na myśli konflikt — mocno zaważyła na myśleniu zaangażowanych ludzi, na ich wizerunku i wzajemnych relacjach.
Mówi Pan, że Eureko może być ciekawym akcjonariuszem, ale przecież panuje pogląd, że Pana zdaniem PZU nie potrzebuje strategicznego inwestora...
...Moja opinia od lat jest znana. W tej sprawie w jakimś sensie swoje poglądy przegrałem w latach 1998-99. Nauczyłem się pokory i służenia dobrym interesom akcjonariuszy. Jestem też przywiązany do maksymy „co rzeczywiste, to racjonalne”. Profesjonalizm wymaga, abym po prostu sprawnie działał w firmie.
Przy którym scenariuszu rozwiązania konfliktu działałoby się Panu najlepiej?
Jestem w stanie funkcjonować w każdym z nich z przekonaniem, że moim zadaniem jest kreowanie wartości spółki. Moje osobiste poglądy, dotyczące kształtu polskiego systemu finansowego, muszą być podporządkowane realiom instytucji, którą dzisiaj współzarządzam.
Czy w każdym scenariuszu zawarty jest debiut giełdowy?
W moim przekonaniu może on nastąpić dopiero po osiągnięciu porozumienia akcjonariuszy.
Jaki zatem możliwy jest termin rozwiązania konfliktu?
Zakładając, że jest wola porozumienia i jeżeli scenariusze zostaną przedyskutowane, to nie jest on już odległy. Tym rządzą interesy oraz — co ważne — możliwości i ograniczenia decyzyjne akcjonariuszy. Od momentu porozumienia do publicznej oferty jest już blisko.
Czy coś Pana zaskoczyło po przyjściu do PZU?
„Trupów w szafie” nie znalazłem. Jest jednak kilka kwestii fundamentalnych dla organizacji, do których trzeba się odnieść. Jedną z nich jest organizacja całej grupy. Obecny sposób zorganizowania tej instytucji urąga sensowi biznesowemu.
Co trzeba zrobić?
Grupa nie może funkcjonować jak federacja niezależnych jednostek. Nie może być tak, że jedynym desygnatem tego słowa jest napis na budynku centrali. Trzeba wykorzystać dostępne techniki zarządzania dużą organizacją. Są to znane na świecie rozwiązania i nie musimy wymyślać koła.
Ale zasady zarządzania PZU określone są w umowach między akcjonariuszami. Co rzeczywiście można zrobić?
Mamy dwa poważne ograniczenia. Jedno wynika z tzw. ustawy antykorupcyjnej, która jest chorym tworem z punktu widzenia logiki biznesu. To musi być zmienione, żeby państwowy sektor mógł normalnie funkcjonować. Drugie to właśnie konflikt akcjonariuszy.
Co chce Pan zmienić w grupie?
Tej organizacji potrzebna jest formuła holdingowa. Pomijam aspekty podatkowe, ponieważ polski system prawny nie sprzyja takim organizacjom. Sprawność zarządcza i możliwości uzyskania synergii kosztowych powinny jednak skłaniać ku temu rozwiązaniu i to w nieodległej perspektywie.
Czyli będzie Pan dążył do wyodrębnienia spółki holdingowej?
Za wcześnie, by mówić o detalach. Dla mnie jest jednak jasne, że takie zmiany zarządcze i organizacyjne są nie tylko potrzebne, ale wręcz niezbędne.
Kiedy one nastąpią?
Muszę przekonać akcjonariuszy, bo bez nich nie jestem w stanie tego zrobić. Jest bardzo prawdopodobne, że z taką propozycją będę gotów we wrześniu. Jeżeli uda się to zrobić, będę dążył, by jeszcze w trakcie tego roku je zapoczątkować.
Pełny wywiad z prezesem PZU znajdą Państwo w czwartkowym „Pulsie Biznesu”. Zapraszamy do lektury!