Światła na klientów Bogdanki

Magdalena GraniszewskaMagdalena Graniszewska
opublikowano: 2015-08-24 22:00

Z sześciu największych klientów skarb kontroluje czterech. Po Enei umowy mogą więc wypowiedzieć kolejni odbiorcy.

Utratę przez Bogdankę Enei, czyli klienta odbierającego 40 proc. jej sprzedaży węgla, giełdowy rynek wycenił na prawie 0,6 mld zł. O tyle, po wczorajszym spadku o prawie 30 proc., zmniejszyła się kapitalizacja lubelskiej kopalni. Nie można wykluczyć, że za Eneą pójdą kolejni klienci.

Bloomberg

— Z punktu widzenia inwestora można mieć obawy o to, jak zachowają się pozostali państwowi klienci Bogdanki. Przecież już w czerwcu, z powodu zmniejszenia zamówień, Bogdanka musiała obniżyć prognozy finansowe — mówi Artur Iwański, szef działu analiz DM PKO BP. Bo choć kontrolowana przez skarb państwa Enea przekonuje, że kierują nią motywy czysto biznesowe, rynek zdaje się w to nie wierzyć.

Co myśli Enea?

Ruch Enei rynek odebrał raczej jako wstęp do udzielenia przez państwową spółkę wsparcia kopalniom śląskim, czyli bankrutującej Kompanii Węglowej (KW) i coraz słabszemu Katowickiemu Holdingowi Węglowemu (KHW), także kontrolowanym przez skarb państwa. Do ich ratowania potrzeba jednak miliardów złotych (sama KW potrzebuje 1,5 mld zł), więc wsparcie samej Enei i tak nie wystarczy. Tymczasem wśród znaczących klientów Bogdanki jest jeszcze kilka innych firm kontrolowanych przez skarb państwa: Energa, PGNiG Termika (energetyczne ramię PGNiG), a także chemiczna grupa Azoty. Analitycy nie byliby zdziwieni, gdyby te firmy też zmieniły dostawcę.

— Trudno oszacować prawdopodobieństwo takiego scenariusza, bo trudno o diagnozę motywacji Enei. Jeśli wypowiedzenie kontraktu z Bogdanką to ostra zagrywka, ale czysto biznesowa, to można się spodziewać, że kopalnia utrzyma wolumeny. Jeśli natomiast w grę wchodzi wyłącznie polityka i wspieranie śląskich kopalni, to może to Bogdankę pogrążyć — uważa Artur Iwański.

— Utrata przez Bogdankę Enei jest już takim ciosem, że ryzyko związane z zachowaniem pozostałych klientów nie będzie już tak doniosłe, ale w obecnej sytuacji Bogdanki każdy klient jest na wagę złota — twierdzi Tomasz Duda, analityk Erste Securities.

Dwie umowy wygasną

Z raportu półrocznego Bogdanki wynika, że kopalnia bierze pod uwagę ryzyko utraty kolejnych klientów. Wiąże je z rządowym planem restrukturyzacji na Śląsku „na zasadach nierynkowych”. Energa ani Azoty nie odpowiedziały na nasze pytania, natomiast PGNiG potwierdziło, że prowadzi obecnie negocjacje dotyczące zakupu węgla na 2016 r. PGNiG Termika nie planuje wypowiadania umów wieloletnich na dostawy węgla — przekazało nam biuro prasowe PGNiG.

W tym kontekście warto przypomnieć, że w 2016 r. kończą obowiązywać wieloletnie umowy Bogdanki z PGNiG i Energą, co oznacza możliwość zmniejszenia zakupów (nawet do zera) bez kar umownych. Poza klientami państwowymi Bogdanka ma w portfelu francuskie koncerny EdF i GdF Suez.

Zdaniem analityków, nie będzie im zależało na krwawych negocjacjach z Bogdanką, bo ona i tak góruje nad śląskimi kopalniami pod względem kosztów wydobycia i jest w stanie zaoferować dobre ceny nie tylko w krótkim, ale także w długim terminie.

— Rozbudowujemy dział sprzedaży i aktywnie szukamy nowych klientów, również wśród mniejszych firm. Prowadzimy rozmowy z odbiorcami w Polsce i za granicą — zapewnia Zbigniew Stopa, prezes Bogdanki.

KHW to ciężar

Trudno przewidywać, w jakiej formule Enea ma wesprzeć kopalnie śląskie. Proste umowy na zakup węgla nie są optymalne, bo jeszcze przez dwa lata firma nadal musi kupować węgiel z Bogdanki (zgodnie z warunkami wypowiedzenia). „Parkiet” cytował ostatnio Krzysztofa Zamasza, prezesa Enei, deklarującego zainteresowanie przejęciami, nie wykluczając, że chodzi o sektor węglowy. W grę mogłaby wchodzić Bogdanka albo KHW.

— Jeśli chodzi o spekulacje dotyczące zainteresowania Enei przejęciami, to spodziewam się raczej zainteresowania kopalniami śląskimi, bo to zgodne z interesem skarbu państwa — uważa Tomasz Duda. Analityków taka ewentualność nie zachwyca.

— Jeśli chodzi o KHW, to należy pamiętać, że ewentualne przejęcie oznaczałoby dla Enei przejęcie ciężaru zadłużenia i ujemnych wyników — mówi Artur Iwański.