Od najmłodszych lat przejawiała zamiłowanie do sztuki. W rodzinie była znana jako nadworna portrecistka, bo z upodobaniem malowała podobizny jej członków.
Kiedy dorosła, te zainteresowania odeszły na dalszy plan. Po odchowaniu dzieci czuła jednak coraz silniejszą tęsknotę za sztuką i zaczęła szukać sposobów na realizację swojej pasji. Brała udział w warsztatach malowania intuicyjnego i swobodnej zabawy malarskiej. Podczas jednego z nich znalazła metodę, która dzisiaj towarzyszy jej w pracy.
Przestrzeń swobody
Rozpoczęła też studia – rysunek i malarstwo – na Akademii Sztuk Pięknych w Łodzi. Podjęła je z potrzeby i chęci zdobycia wiedzy, choć przyznaje, że jej celem nie było malowanie zgodnie z kanonami. W pracy z uczestnikami warsztatów, które organizuje, kładzie nacisk na swobodę twórczą.
– Poszłam na Akademię Sztuk Pięknych, żeby świadomie łamać zasady akademickie, i wiedziałam, że nie będę malowała zgodnie z nimi – wyznaje Edyta Anyszka, założycielka pracowni kreatywnej Malownia.
Kiedy zaczęła myśleć o własnej przestrzeni do malowania, znalazła takie miejsce… na terenie własnego siedliska w Leśniewicach koło Gostynina. Na pracownię zaadaptowała starą stodołę. Teraz można w niej doświadczać swobody i radości tworzenia, jakiej poszukiwała od dzieciństwa.
– W Malowni od nowa się uczymy, że mamy pełną swobodę i nikt nas nie ocenia. Potem to się przejawia także w naszym życiu – tłumaczy Edyta Anyszka.
Prowadząc warsztaty, wykorzystuje koncepcję swobodnej zabawy malarskiej stworzoną przez Arno Sterna. Nie jest to nauczanie sztuki, lecz ekspresja wyrażana za pomocą farby i pędzla. Uczestnicy zajęć nie otrzymują konkretnego tematu, mają pełną swobodę tworzenia, nikt nie narzuca im określonych form czy kompozycji.
Edyta Anyszka nie nazywa dzieł powstałych w Malowni obrazami, lecz śladami, by nie kojarzyły się z wielką sztuką, tylko były dostępne i zrozumiałe dla wszystkich, głównie dla uczestników, którzy są najważniejsi podczas warsztatów. Te spotkania mają na celu relaks, stanowią też formę terapii. Towarzysząc dzieciom i dorosłym w swobodnej zabawie farbami i pędzlami, Edyta Anyszka umożliwia im twórcze wyrażanie siebie – bez oceny.
– Jestem towarzyszem zabawy malarskiej. Moim zadaniem jest jedynie wspieranie uczestników przez obserwację, by nie zabrakło farby i pędzle były czyste. To tworzy unikalną relację między nami – mówi artystka.
Jej pracownia jest specjalnie zaaranżowana – w pomieszczeniu nie ma okien, na środku stoi stół z farbami w 18 kolorach i pędzlami. Uczestnicy mają do dyspozycji kartki, które są przyczepiane na ścianie w miejscu, które wskażą. Wszystkie prace pozostają w Malowni, archiwizuje je Edyta Anyszka. Ich twórcy mogą tylko zrobić zdjęcia.
– To bardzo ważne, że uczestnicy nie mogą zabrać prac. Służy to głównie temu, by mieli świadomość, że nikt ich nie będzie oceniał. Z reguły sami jesteśmy swoimi najgorszymi krytykami – uważa twórczyni Malowni.
Wpływ sztuki
Podczas warsztatów stosowane są różne ćwiczenia, np. zmiana perspektywy rysunku, co pozwala uczestnikom dostrzec, jak ich prace ewoluują i jak różne mogą być w zależności od punktu widzenia. To ma im pomóc w odkrywaniu nowych możliwości twórczych.
Ludzie są przyzwyczajeni do zadaniowości i spełniania konkretnych wymagań, więc na początku często są zdezorientowani brakiem tematu i swobodą, jaką dostają. Dopiero po jakimś czasie pojawia się dziecięcy entuzjazm, który znany jest każdemu, lecz zapominany po drodze.
Dzieci zazwyczaj szybciej się otwierają, ponieważ nie są tak obciążone stereotypami jak dorośli. Po przełamaniu początkowej niepewności uczestnicy zaczynają eksperymentować, transformować swoje prace, cieszyć się malowaniem i traktować to jak zabawę. Dzięki temu łatwiej im poczuć swobodę.
Niektórzy uczestnicy warsztatów kontynuują tworzenie w domu, kupują płótna i malują, rozwijając nowe hobby. Inni odkrywają, że malowanie ma na nich pozytywny wpływ emocjonalny, pomaga im w codziennym życiu. Wielu uczestników przekonuje się także, że nie trzeba mieć talentu, by czerpać radość z tworzenia.
Główne wyzwania, z którymi mierzyła się Edyta Anyszka przy zakładaniu pracowni, wynikały z jej lokalizacji. Wieś, choć oferuje dużą przestrzeń i swobodę, bywa specyficzna i pełna stereotypów. Początkowo okoliczni mieszkańcy sceptycznie podchodzili do jej inicjatywy, co sprawiało, że trudno było przekonać ich do uczestnictwa w warsztatach. Z biegiem czasu coraz więcej osób zaczęło doceniać jej pracę, a ona nadal stara się łamać stereotypy i edukować społeczność na temat korzyści płynących ze swobodnej zabawy malarskiej.
– Kiedyś przyjeżdżała do mnie grupa osób z Domu Samopomocy Opieki Społecznej, gdzie znajdują się osoby dorosłe z niepełnosprawnościami. Szczególnie zapadła mi w pamięć pewna kobieta. Kiedy zachęciłam wszystkich do swobody, usłyszałam od niej, że jestem głupia i nie umiem malować. Zaczęłam z nią rozmawiać i po 20 minutach pojawił się w niej niesamowity entuzjazm… Była pełna swobody, bo nikt nie narzucił jej niczego i nie mówił, że namalowała dzbanek niezgodnie z perspektywą – wspomina Edyta Anyszka.
Miała też na zajęciach chłopaka, który był perfekcjonistą. Zachęcała go do eksperymentowania z różnymi perspektywami i podejściami. Początkowo starał się wszystko idealnie namalować, aż w końcu po paru zajęciach i zachętach do eksperymentowania z zabawą malarską popłakał się, kiedy zrozumiał, że jego ślady mogą być nieidealne i on również może taki być.
– Przyjeżdżała do mnie grupa ze szkoły specjalnej z pobliskiego miasta przez cztery miesiące, dzięki czemu mogłam obserwować, jak te dzieciaki się rozwijają, zachowują na zajęciach. Jedna dziewczynka poruszała się na wózku inwalidzkim i generalnie naszym językiem była farba i pędzel, to było takie porozumienie niewerbalne. Wciąż mam przed oczami, jak przejeżdża wózkiem do Malowni i w jej oczach pojawia się błysk, bo wie, co będzie za chwilę robić, co tam się będzie działo: pełna swoboda i brak oceny – wspomina Edyta Anyszka.
Sztuka może być też skutecznym narzędziem zarządzania stresem, zwłaszcza w kontekście życia zawodowego. Malarka obserwuje, jak podczas zajęć uczestnicy stopniowo się wyciszają, skupiając się na procesie twórczym. Malowanie intuicyjne nie tylko daje im możliwość tworzenia obrazów, lecz także pełni funkcję terapeutyczną. Podczas warsztatów uczestnicy poznają zasady sprzyjające twórczej ekspresji, co pomaga im przełamać wypalenie zawodowe czy ogólny brak motywacji. W procesie twórczym odnajdują ponownie siebie i swoje potrzeby.
– Często rodzice, którzy przyprowadzają dzieci na warsztaty, też decydują się zostać. Wszyscy jesteśmy mocno przebodźcowani i to odcięcie się od świata zewnętrznego ma nam pomóc się wyciszyć. I naprawdę pomaga odpocząć choć przez chwilę – twierdzi Edyta Anyszka.
Każdy na swój sposób reaguje na to, czego doświadcza na warsztatach. Niektórzy próbują zagadywać, bo mają trudności z wyciszeniem się i skupieniem wyłącznie na sobie i kartce papieru. Dlatego malarka stara się prowadzić rozmowę tak, by sami powoli się wyciszyli. Po 10–15 minutach zanurzają się w proces twórczy, przestają zadawać pytania i po prostu są ze sobą. Po zajęciach często słyszy od uczestników, że ta godzina nie wiadomo kiedy minęła.
Na kilkudniowe kursy z malowania intuicyjnego często przychodzą ludzie cierpiący z powodu wypalenia zawodowego. Edyta Anyszka zapoznaje ich z 17 zasadami, które mają na celu przypomnienie o sobie i swoich potrzebach. Ta metoda ma pozwolić na pracę z lewą półkulą mózgu, która jest odpowiedzialna za kreatywność i myślenie artystyczne, a nie za wyuczone schematy. Narzędziem w tym procesie jest malowanie, dzięki czemu uczestnik może wyłączyć umysł i wejść w ciszę i kontemplację.
– Podczas czterech dni warsztatów powstają nie tylko obrazy, zachodzi także wewnętrzna transformacja. Uczestnicy się relaksują, wyłączają wewnętrznego krytyka i zaczynają mieć nowe pomysły. Na co dzień odtwarzamy rzeczy, które już znamy, natomiast podczas malowania intuicyjnego stajemy się kreatorami, co ma ogromny wpływ na nasze odstresowanie i generowanie nowych pomysłów w pracy – tłumaczy edukatorka plastyczna.
Międzynarodowe plany
Edyta Anyszka pasjonuje się też podróżami i odkrywaniem różnych kultur. Podróże na Dominikanę czy Seszele są nie tylko okazją do relaksu, lecz także inspiracją dla jej twórczości. Interesuje ją lokalna sztuka oraz mieszanka kultur i religii.
Gdy nie prowadzi warsztatów, maluje dla siebie, spędza czas z rodziną i czyta książki podróżnicze. Zainteresowała się też neurografiką – jest w trakcie certyfikacji. To metoda pomocna w rozwiązywaniu wewnętrznych konfliktów i stresów. Jej podstawą jest przekonanie, że przez rysowanie specyficznych wzorów i kształtów można wpłynąć na mózg, by lepiej sobie radził z emocjami i myślami.
W przyszłości planuje rozszerzyć działalność malarską, nawiązując kontakty z pracowniami artystycznymi w Meksyku i innych krajach. Chce tworzyć w ten sposób wspierającą się międzynarodową społeczność.
– Staram się sprowadzać sztukę na bardziej zrozumiały poziom, dostępny dla wszystkich. Moim celem jest pokazanie ludziom, że tworzenie ma być swobodne, malujemy tylko to, co chcemy, i robimy to tak, jak mamy ochotę. Chcę im umożliwić nie tylko relaks, lecz także pokazać, jak sztuka, a dokładniej swobodna zabawa malarska i malowanie intuicyjne wpływają na nasze życie – podsumowuje Edyta Anyszka.