Syndyk Metalchemu Kościan, do niedawna jednego z największych producentów cystern samochodowych, próbuje sprzedać firmę, której długi przed ogłoszeniem upadłości sięgały 23 mln zł.
Wiele wskazuje na to, że w drugiej połowie sierpnia zostanie ogłoszony przetarg na sprzedaż niedawno upadłego Metalchemu Kościan. Według syndyka Grzegorza Kubika, spółką interesuje się dwóch oferentów
— Na obecnym etapie rozmów nie mogę nic więcej powiedzieć na ich temat — ucina.
Nie ujawnia też kwoty, jaką chciałby uzyskać ze sprzedaży Metalchemu. Wiadomo jedynie, że wartość przedsiębiorstwa jest mniejsza od długów firmy, które przed upadłością sięgały 23 mln zł. Tymczasem z roszczeniami występuje kilkuset wierzycieli. Do największych należą zakłady samochodowe w Jelczu i jeden z banków, który udzielił firmie kredytu.
Mimo upadłości Metalchem działa, dając pracę 130 osobom.
— Uzyskałem zgodę sądu na kontynuowanie produkcji. Po zapaści finansowej, która dotknęła firmę w 2002 i na początku 2003 r., powoli odbudowujemy nasz rynek — mówi Grzegorz Kubik.
W czerwcu i lipcu firma sprzedała wyroby za 0,5 mln zł.
— Mamy także pełny portfel zamówień na następne miesiące —przekonuje syndyk.
Metalchem wciąż produkuje cysterny, zbiorniki do przewozu materiałów sypkich i przyczepy wysokotonażowe.
— Kończymy prace związane z wdrożeniem do produkcji specjalnej przyczepy przystosowanej do zbierania rozlanego oleju, która mogłaby być wykorzystywana przez pojazdy ratownicze — mówi syndyk.
W opinii Grzegorza Kubika, optymalnym rozwiązaniem dla Metalchemu byłoby przejęcie firmy przez inwestora, który zagwarantowałby kontynuację działalności.
— Pod tym kątem będę się starał negocjować z zainteresowanymi oferentami — deklaruje syndyk.
Przed upadłością większościowy pakiet akcji Metalchemu należał do spółki Ekochem, 25 proc. akcji zachowywał Skarb Państwa, a reszta pozostawała w rękach pracowników i drobnych inwestorów.