Poniedziałkowa sesja na warszawskim parkiecie rozpoczęła się od niewielkich, sięgających 0,3-0,4 proc. zwyżek głównych indeksów. Byki bardzo szybko przejęły jednak inicjatywę i już po kilkudziesięciu minutach WIG20 zaliczył skok o prawie 30 punktów, przebijając z impetem 2500 pkt. Po krótkiej chwili zawahania kolejny ruch doprowadził indeks do poziomu o 1,9 proc. powyżej piątkowego zamknięcia. Na tle lekko zniżkujących wskaźników w Paryżu i Frankfurcie, zachowanie naszego rynku wyglądało nieco podejrzanie, ale siła popytu nie pozostawiała wątpliwości.
Na głównych giełdach europejskich od rana przeważały nie najlepsze nastroje. Indeksy w Paryżu i Frankfurcie zaczęły dzień od spadków po 0,1-0,2 proc. i przez większą część dnia przebywały pod kreską. Odmiennie zachowywał się londyński FTSE, zwyżkujący wczesnym popołudniem o 0,5 proc. Na większości parkietów zmiany wskaźników nie przekraczały kilku dziesiątych procent. Pewną wskazówkę, mogącą wyjaśnić przyczyny silnych zwyżek w Warszawie, stanowił niemal 3-procentowy skok indeksu w Stambule oraz przekraczający 2 proc. skok wskaźnika w Atenach. Jednak na część rynków wschodzących bycze nastroje nie dotarły. Traciły na wartości indeksy w Bukareszcie, Madrycie, Moskwie i Sofii. Indeksy na Wall Street zaczęły dzień w okolicach poziomu piątkowego zamknięcia. Na sytuację na naszym kontynencie wydarzenia za oceanem nie miały jednak większego wpływu. Ostatecznie WIG20 zyskał 2,8 proc., WIG30 wzrósł o 2,7 proc., WIG o 2,4 proc., mWIG40 o 2,2 proc., a sWIG80 zyskał 1,4 proc. Obroty wyniosły nieco ponad miliard złotych.
PROGNOZY
Guru analizy technicznej: bessa nie nadejdzie
Nazywany
ojcem chrzestnym analizy technicznej Ralph Acampora przewiduje, że do
końca roku nowojorski indeks S&P500 zyska 4 proc. Specjalista z
towarzystwa Altaira Ralph wycofał się ze swojej ostatniej niedźwiedziej
prognozy dla amerykańskiego rynku akcji. Wywołał zakłopotanie w
środowisku analityków technicznych, kiedy w sierpniu zapowiedział, że
Dow Jones spadnie o ponad 20 proc. od poprzednich szczytów, do pułapu 12
tys. punktów. Mało tego, nie wykluczał, że poziom 12 tys. punktów
zostanie przełamany. — Muszę zobaczyć nowe szczyty na wszystkich
rynkach, żeby zmienić zdanie — zastrzegał wtedy Ralph Acampora.
Sygnałami, by porzucić katastroficzną prognozę, było dla niego wyjście
na nowe szczyty m.in. indeksu amerykańskich małych spółek Russell 2000
oraz uważanej za papierek lakmusowy koniunktury gospodarczej średniej
transportowej Dow Jones. — Trzeba mieć dyscyplinę. Choć Dow Industrial
wyglądał paskudnie, to jednak się nie załamał [nie spadł poniżej dołków
z czerwca — red.]. To mi powiedziało: Ralph, czas się wycofać — wyznał
Ralph Acampora. Specjalista przewiduje kontynuację zwyżek w długim
terminie, a do końca roku S&P 500 powinien według niego zyskać 4 proc. i
osiągnąć pułap 1800 pkt. Nie wyklucza jednak krótkoterminowej
zmienności. Ewentualna korekta będzie jednak płytka i powinna być okazją
do zakupów. [MWIE, WSJ.COM]