Zaczęło się od książki Petera Benchleya, na którą producenci z Universal Pictures natknęli się jeszcze zanim została opublikowana. Natychmiast zgłosili się do autora po prawa autorskie oraz współpracę przy tworzeniu scenariusza. Miał dostać od nich 150 tys. USD za prawa do historii plus 25 tys. za pracę nad scenariuszem.

Początkowo studio chciało, by film wyreżyserował John Sturges wcześniej znany z ekranizacji Hemingwayowskiego "Starego człowieka i morze". Zrezygnowali jednak z niego bo ponoć w swoich wizjach "Szczęk" za bardzo przedstawiał rekina jak wieloryba.
Wtedy trafili na młodziutkiego adepta sztuki filmowej 26-letniego Stevena Spielberga, który akurat wtedy szukał pracy. Przekonał ich nową wizją dreszczowca, do którego kręcenia chciał zaangażować udające żywe rekiny mechaniczne.
Za każdego z trzech używanych przy produkcji Universal musiał wyłożyć 150 tys. USD.
Inwestycja jednak się opłaciła, bo film w zaledwie 3 dni od premiery zarobił 7 mln USD, podwajając tę kwotę już po pierwszym tygodniu. Był to absolutny rekord w dotychczasowej historii kina.
Prócz realistycznych scen z udziałem rekina-ludojada znaczenie miała również charakterystyczna ścieżka dźwiękowa napisana przez Johna WIlliamsa.
Globalna dystrybucja zwiększyła zarobki filmu do poziomu 460 mln USD, sytuując Szczęki na szczycie listy najlepiej zarabiających filmów swojego czasu wg zestawienia sporządzonego przez magazyn "Hollywood Reporter".
Sukces pierwszych "Szczęk" był potem powtórzony przez następne części dreszczowca z krwiożerczym rekinem w roli głównej: Szczęki 2, Szczęki 3-D i "Szczęki-Zemsta
Film zainspirował dokumentalistów, pisarzy i branżę rozrywkową, która powołała do życia nawet festiwal o nazwie "JewsFest
Dla uczczenia rocznicy sporo kin w Stanach wyświetla w tym miesiącu poszczególne części dreszczowca. Wygląda więc na to, że na konto twórców znów wpłynie trochę gotówki.
