Na dziś w trybie pilnym zostało zwołane posiedzenie rady nadzorczej (RN) Stalexportu. To efekt zatrzymania jego prezesa, Emila Wąsacza, a zarazem byłego ministra skarbu, przez Centralne Biuro Śledcze. Postawiono mu zarzuty związane z domniemanymi nieprawidłowościami przy prywatyzacji PZU. Po wpłaceniu 100 tys. zł kaucji prezes został zwolniony.
Mieczysław Skołożyński, wiceprezes spółki, twierdzi, że tylko jeden punkt będzie omawiany na posiedzeniu rady. Według naszych informacji, wróci sprawa odwołania ze stanowiska prezesa Emila Wąsacza.
— Podtrzymujemy nasz wniosek — mówi anonimowo przedstawiciel Narodowego Funduszu Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej (NFOŚiGW), który ma ponad 11 proc. akcji Stalexportu.
Z naszych informacji wynika, że główny akcjonariusz Stalexportu, włoska spółka Autostrade, przestał kategorycznie bronić prezesa. Nie wiadomo, czy wykorzysta okazję i szybko go odwoła. Decyzja nie będzie łatwa, ponieważ to dzięki niemu Włosi przejmą działalność autostradową firmy, i to na korzystnych warunkach. Przedstawiciele NFOŚiGW twierdzą, że przed podpisaniem umowy z inwestorem w czerwcu
2006 r. rada nadzorcza nie dostała jej do zaopiniowania. Włosi mają zapewniony zakup pakietu kontrolnego po 2 zł za akcję bez względu na kurs. Obecnie sięga on ponad 3 zł. Prezes Wąsacz twierdzi, że całe zamieszanie nie służy firmie i zamierza wszystkie okoliczności wyjaśnić członkom RN. Autostrade ma w niej 4 członków, banki 3, a NFOŚiGW tylko 2. Zatem wniosek funduszu o odwołanie prezesa bez ich poparcia nie ma szans.