Żelazne nerwy i znajomość przepisów są, zdaniem Stanisława Więcka, prezesa Energoinstalu, niezbędne w Niemczech.
„Puls Biznesu”: Jak powstał po- mysł utworzenia w Niemczech oddziału?
Stanisław Więcek, prezes Energoinstalu: Firma zaczęła modyfikować działalność po 1989 r. Realizowała kontrakty na zlecenie centrali handlu zagranicznego, na rynku niemieckim była obecna jako podwykonawca. Postanowiłem założyć w Niemczech działalność gospodarczą. Oddział zarejestrowany na moje nazwisko realizował kontrakty pod egidą Instal Katowice.
Po objęciu prezesury w spółce postanowiłem postawić na eksport. Dziś firma jest generalnym wykonawcą kotłów dla energetyki przemysłowej i zawodowej.
Jaki jest pierwszy krok w procesie rejestracji działalności w Niemczech?
— Należy złożyć wniosek w miejscu planowanej siedziby oddziału. Trzeba mieć uregulowane prawo pobytu oraz do korzystania z lokalu nadającego się do działalności.
Czy w trakcie rejestracji warto pokusić się o poszukanie wsparcia?
— Ja traktowałem to jako niezbędny krok. Skorzystanie z usług profesjonalnej kancelarii adwokackiej opłaca się. Przepisy przewidują, że jeśli to ona składa wniosek, przedsiębiorca nabywa prawa gospodarcze z dniem jego złożenia. Niemieckie urzędy mają pewność, że jest on prawidłowo wypełniony.
Złożenie wniosku przez kancelarię skutkuje otrzymaniem numeru podatkowego i prawem do rozliczania podatku VAT jeszcze przed oficjalnym ujawnieniem wniosku w rejestrze handlowym. Natomiast po ujawnieniu przedsiębiorca może naliczony VAT złożyć do urzędu skarbowego.
Od kiedy przedsiębiorca może przystąpić do realizacji kontraktów?
— Już od chwili wpisu do rejestru działalności gospodarczej. Wpis do rejestru sądowego natomiast jest konieczny, jeśli chcemy, aby traktowano nas poważnie. Uwiarygadnia on firmę, nie jest postrzegana jako podmiot tymczasowy.
Jakie obowiązki spadają na nowo zarejestrowanego przedsiębiorcę?
— Przynależność do Izby Przemysłowo-Handlowej, w naszym przypadku w Cottbus. Składki nie są wysokie, to 200-300 EUR rocznie. Członkostwo daje możliwość poznania branży czy śledzenia na bieżąco prawa. Niezbędne jest uzyskanie dla pracowników pozwoleń na pracę. O zgodę dla wykonawców konkretnego kontraktu występuje się do Urzędu Pracy w Duisburgu na podstawie zgody na realizację udzielonej przez Krajowy Urząd Pracy w Düsseldorfie. Po zatwierdzeniu określonej liczby osób pozwolenia dla pracowników oddziału wydaje lokalny urząd pracy. Odbywa się to w drodze negocjacji z urzędnikiem, który decyzje podejmuje suwerennie. Proces jest trudny, bo urzędnicy proponują zatrudnianie miejscowych bezrobotnych.
Jak Pan ocenia klimat w Niemczech dla zagranicznych inwestorów?
— Nie jest łatwo. Zanim firma zostanie uznana za dobrego partnera i dostawcę musi minąć trochę dni, spędzonych również na studiowaniu przepisów. Prawo niemieckie jest bardzo wymagające, a urzędy restrykcyjne.
Zatrudnianie miejscowych prawników pomaga?
— To skuteczna ochrona. Wygrana sprawa o nielegalne zatrudnienie z Urzędem Pracy w Duisburgu w Federalnym Sądzie Pracy jest zasługą dobrego miejscowego adwokata. Nazwa renomowanej kancelarii okazała się panaceum. Ponadto ułatwiła pierwsze kroki na niepewnym urzędniczym gruncie. Warto też zwrócić uwagę na prowadzenie ksiąg rachunkowych. Korzystając z miejscowych usług możemy zagwarantować sobie w umowie, że odpowiedzialność za błędy w raportach ponosi wykonawca.
Co sprawia najwięcej kłopotów w codziennej działalności?
— Uporczywe kontrole urzędów pracy. Odbywają się co miesiąc i są niezapowiedziane. Sprawdzają pozwolenia na pracę pracowników budów, listy płac, czas pracy, który jest ściśle określony. Kierownik budowy musi prowadzić dzienny opis pracy wszystkich zatrudnionych. Byłem zszokowany kontrolami, w których liczba osób kontrolujących przewyższała stan naszego zatrudnienia.
Czy radzi Pan omijać Niemcy?
— Absolutnie nie! Po prostu trzeba się przygotować na to, że nie będzie łatwo. To wyzwanie, ale w biznesie przecież trzeba ryzykować.