Szwajcarzy ewakuują się z Warszawy

Marcel ZatońskiMarcel Zatoński
opublikowano: 2013-04-19 00:00

Credit Suisse — gracz numer trzy pod względem obrotów — przenosi handel akcjami z Warszawy do Londynu.

„Chcemy mieć bezpośredni dostęp do polskich klientów i szybko zostać numerem jeden pod względem obrotów na GPW” — mówił trzy lata temu Marek Gul, dyrektor zarządzający Credit Suisse w Polsce. Resort skarbu szumnie deklarował wtedy zamiary uczynienia z Warszawy regionalnego centrum finansowego i zachęcał zagraniczne banki inwestycyjne do otwierania placówek nad Wisłą. Szwajcarzy się skusili i otworzyli w Warszawie dom maklerski. Teraz go zamykają.

NIC Z TYCH RZECZY: Nie prowadzimy przygotowań do debiutu giełdowego — zapewnia Jorgen Bang-Jensen, prezes P4. [FOT. TP]
NIC Z TYCH RZECZY: Nie prowadzimy przygotowań do debiutu giełdowego — zapewnia Jorgen Bang-Jensen, prezes P4. [FOT. TP]
None
None

— Zdecydowaliśmy się przeorientować nasz biznes i przeprowadzić się do Londynu. Jest jeszcze za wcześnie, by mówić o zmianach personalnych — powiedział wczoraj Marek Gul agencji Bloomberg. Główna przyczyna to ostro spadające obroty. Jeszcze w pierwszej połowie 2010 r., kiedy Credit Suisse otwierał biuro w Warszawie, na GPW właścicieli zmieniły akcje warte 199 mld zł. Tymczasem przez cały rok 2012 obroty na warszawskiej giełdzie sięgnęły tylko... 203 mld zł, po 25 proc. spadku rok do roku. W pierwszym kwartale 2013 r. obroty wyniosły 55,7 mld zł, a Credit Suisse miał w nich 9,3-procentowy udział (w ramach transakcji sesyjnych). Więcej miały tylko domy maklerskie Banku Handlowego i Ipopemy.

Szwajcarzy już raz wycofali się z Polski — w 2003 r. sprzedali swoje biuro maklerskie BZ WBK. Teraz — oprócz działalności maklerskiej — prowadzą jeszcze we Wrocławiu centrum kompetencyjne, zatrudniające ponad 1,6 tys. osób.

— Z perspektywy Credit Suisse to racjonalna decyzja, jeśli weźmie się pod uwagę wyraźnie mniejsze obroty, słabnącą podaż klientów prywatyzacyjnych i, zwłaszcza, zmniejszanie się bazy krajowych inwestorów. Można to odczytywać jako zwykłą optymalizację kosztów, ale to jednocześnie zły sygnał dla polskiego rynku kapitałowego. Kolejne cięcia składek do OFE mogą przyspieszyć proces wycofywania się banków z Polski, bo dla mniejszej ilości uboższych klientów po prostu nie będzie się opłacało utrzymywać biura — ocenia szef domu maklerskiego jednego z zagranicznych banków.