Szybka dymisja

Piotr Nisztor
opublikowano: 2012-07-18 00:00

Marek Sawicki zrezygnował z funkcji ministra rolnictwa po ujawnieniu nagrania przez „Puls Biznesu”. Śledczy zabrali się do pracy

Dziś Marek Sawicki ma oficjalnie złożyć na ręce premiera Donalda Tuska rezygnację z funkcji ministra rolnictwa. O swojej decyzji poinformował wczoraj wieczorem po spotkaniu z kierownictwem PSL.

— Chciałbym podziękować za współpracę z mediami. Wierzę, że gdy wszystko będzie wyjaśnione, będziemy mogli cieszyć się dobrą komunikacją — powiedział Marek Sawicki na krótkiej konferencji prasowej.

Jeszcze w poniedziałek pytany przez „PB” o ewentualną rezygnację dziwił się: „Ale po co? W związku z czym?”.

Dymisja ministra to efekt ujawnionego w poniedziałek przez „Puls Biznesu” nagrania rozmowy Władysława Łukasika, byłego prezesa Agencji Rynku Rolnego (ARR), z Władysławem Serafinem, szefem kółek rolniczych. Były szef ARR mówił o licznych nadużyciach, jakich miały się dopuścić osoby związane z ministrem Sawickim. Wskazywał m.in. na patologiczne układy w agencjach rolniczych, wyprowadzanie pieniędzy z państwowych spółek przez osoby związane z PSL i nieprawidłowości przy finansowaniu projektów związanych z rolnictwem.

We właściwej chwili

Odwołania Marka Sawickiego domagała się opozycja. Rzecznik PiS Adam Hofman zapowiadał, że jeżeli Sawicki nie odejdzie, PiS złoży wniosek o wotum nieufności wobec niego. Złożenie podobnego wniosku zapowiedział też w poniedziałek Janusz Palikot. Politycy PO byli bardziej wstrzemięźliwi w komentarzach.

— W polityce nie ma miejsca dla osób naruszających standardy — mówiła wczoraj posłanka Małgorzata Kidawa-Błońska (PO), tłumacząc, że premier Donald Tusk odniesie się do sprawy „we właściwej chwili”. Jednak odejście z rządu nie kończy problemów Marka Sawickiego. Wczoraj Centralne Biuro Antykorupcyjne (CBA) zawiadomiło prokuraturę o podejrzeniu składania przez niego fałszywych zeznań.

— Mamy nadzieję, że zostanie nam powierzone wykonywanie czynności w tej sprawie — podkreśla Jacek Dobrzyński, rzecznik CBA. Zawiadomienie wpłynęło do Prokuratury Okręgowej w Białymstoku, która wczoraj poinformowała, że zajęła się sprawą.

— Rozpoczęliśmy postępowanie sprawdzające. Prokurator ma trzydzieści dni na podjęcie decyzji o ewentualnym wszczęciu śledztwa — mówi Andrzej Bura, wiceszef białostockiej prokuratury.

Śledczy zajmowali się wcześniej sprawą nieprawidłowości przy zatrudnianiu i zwalnianiu pracowników ARR. W 2009 r. prokuratura skierowała w tej sprawie akt oskarżenia przeciwko dwóm byłym szefom agencji — bohaterowi afery taśmowej Władysławowi Łukasikowi i Bogdanowi T. Obydwaj są oskarżeni o przekroczenie uprawnień. Najbliższa rozprawa jest zaplanowana na 24 sierpnia. Ma być wówczas przesłuchany jeden ze świadków, a pełnomocnicy stron mają wygłosić mowy końcowe. W sprawie jako świadek zeznawał Marek Sawicki. Zaprzeczył kilkakrotnie, aby naciskał na oskarżonych prezesów ARR w celu zatrudnienia w agencji konkretnych osób. Chodziło m.in. o działacza PSL, który był przed laty uczniem Sawickiego w Sokołowie Podlaskim i mieszkał w sąsiedniej miejscowości. Minister zapewniał, że nie rozmawiał z nim na temat zatrudnienia w ARR. Z ujawnionej przez „PB” taśmy wyłania się jednak inny obraz.

— Słuchaj, w Białymstoku to ja mu kryję, kurde, dupę po prostu. Ja tam pół milimetra nie zawiniłem — przekonywał w styczniu Władysława Serafina były szef ARR. Pokazywał też dokumenty rzekomo obciążające ministra w tej sprawie.

Dwie prokuratury

Za składanie fałszywych zeznań grozi do trzech lat więzienia. Jednak odchodzący minister przekonuje, że nie obawia się działań organów ścigania.

— Prokuratura powinna wszcząć sprawę, aby wyjaśnić wszystkie podejrzenia. Jestem spokojny o zeznania. Wiem, że mówiłem prawdę — mówi Marek Sawicki.

Jednak zeznanie złożone w Białymstoku to niejedyny problem Marka Sawickiego. CBA już w poniedziałek, po przeanalizowaniu treści rozmowy między Serafinem a Łukasikiem, zawiadomiło prokuraturę o podejrzeniu popełnienia przestępstwa. Materiał analizuje Prokuratura Okręgowa w Warszawie. Na razie nie ma jeszcze decyzji o ewentualnym wszczęciu śledztwa.

ODWOŁANI NAGLE I GŁOŚNO

Ministra odwołuje prezydent na wniosek premiera, taką procedurę da się skrócić do… kilku minut. Może to zrobić również Sejm w długim trybie wotum nieufności, ale w III RP głosowanie posłów jeszcze nigdy nie było skuteczne. Z wniosków premierów złożonych do prezydentów zdarzyło się już natomiast trochę odwołań zaskakujących, a nawet sensacyjnych.

Oto kilka przykładów z ostatnich gabinetów. Podany jest premier oraz równie nagle jak głośno zdymisjonowani ministrowie.

Donald Tusk: Zbigniew Ćwiąkalski (sprawiedliwość), Mirosław Drzewiecki (sport i turystyka).

Jarosław Kaczyński: Tomasz Lipiec (sport i turystyka), Janusz Kaczmarek (sprawy wewnętrzne i administracja), Andrzej Lepper (dwukrotnie, rolnictwo i rozwój wsi).

Kazimierz Marcinkiewicz: Andrzej Mikosz (skarb państwa).

Biznes docenia ruch ministra

Dymisja była konieczna, ale nie kończy sprawy. Na szczęście zajęły się tym odpowiednie instytucje publiczne i mam nadzieję, wyjaśnią tę sprawę. Mam też nadzieję, że politycy zaczną się uczyć właściwego podejścia do obowiązków. To, co te taśmy pokazały, było kompromitujące i niedopuszczalne. Na szczęście żyjemy w kraju z wolnymi mediami, które takie nieprawidłowości wychwytują.

Zbigniew Niemczycki

prezes Polskiej Rady Biznesu

Dobrze, że po raz pierwszy w takiej sytuacji minister honorowo podał się do dymisji, choć w samą sprawę bezpośrednio nie jest zamieszany. Wziął jednak odpowiedzialność za funkcjonowanie instytucji, które powinien nadzorować. Do tej pory w podobnych sytuacjach odpowiedni ministrowie starali się utrzymać stanowiska.

Zbigniew Jakubas

inwestor giełdowy

Zawsze podziwiam ministrów, którzy przewinienia podwładnych odważnie biorą na klatę. To zachowanie pokazujące klasę. Tak być powinno. Zresztą w biznesie jest podobnie. Kiedy pracownik fizyczny popełnia błąd, zawsze powstaje pytanie, kto nim zarządzał. Dla prezesa nie ma wtedy litości.

Przemysław Sztuczkowski

prezes Złomreksu