Tak wygląda Izera - polskie auto elektryczne

Magdalena GraniszewskaMagdalena Graniszewska
opublikowano: 2020-07-28 14:30
zaktualizowano: 2020-07-28 14:15

Byliśmy na prezentacji polskiej marki samochodów elektrycznych. Izera, z logo w kształcie heksagonu, przejedzie 400 km na jednym ładowaniu. Odniesie sukces na masowym rynku?

Izera – na taką markę polskich samochodów elektrycznych zdecydowała się spółka ElectroMobility Poland (EMP), odpowiedzialna z prowadzenie projektu. Logo ma zaś kształt heksagonu, lub też złożonych dłoni, wedle interpretacji (autorka artykułu widziała tu kształt Polski). W środku ulokowano diament, a może kompas wskazujący drogę.

Pod tą marką EMP zaprezentowała we wtorek, w podwarszawskim Sokołowie, dwa prototypy aut – czerwonego hatchbacka i białego SUV-a. Jak to ujęli prowadzący prezentację: pierwszy to prototyp jeżdżący, a drugi statyczny.

- To dzień narodzin polskiej marki samochodów elektrycznych. Wyzwań nam wciąż nie zabraknie, droga będzie ciężka i długa, ale chcemy przez to przejść – mówił Piotr Zaremba, prezes EMP.

Polsko-czeska inspiracja

Skąd Izera? Paweł Tomaszek, dyrektor komunikacji EMP, wskazał na rzekę Izerę, płynącą przy granicy Polski i Czech. Ta transgraniczność odpowiada, według niego, zamysłowi EMP, która chce stworzyć markę międzynarodową. Autorka artykułu zwraca zaś uwagę, że rzeka Isère płynie też we Francji.

Marka Izera kojarzy się też z Górami Izerskimi, łagodniejszymi np. od Karkonoszy, a więc odpowiednimi dla rodzin. A to dla rodzin mają być przeznaczone auta EMP.

- Ważny jest też zawarty w nazwie pierwiastek kobiecy. To pozytywny element skojarzeniowy. Izera to kobieta – mówił Paweł Tomaszek.

Zasięg na 400 km

Jeśli chodzi o techniczną stronę auta, to EMP podała, że auta są w stanie się rozpędzić od zera do 100 km w mniej niż 8 sekund. Będą napędzane bateriami o pojemności 30 lub 60 kWh i będą miały 400 km zasięgu. Dostawca platformy, na której zostaną zbudowane, nie został jednak jeszcze wybrany. EMP podaje, że prowadzi w tej sprawie zaawansowane rozmowy z dwoma koncernami.

Izera ma być marką rodzinną, stąd nacisk – jak podkreślają przedstawiciele EMP – na przestronne wnętrze i rozwiązania przyjazne dla dzieci (np. uchwyty na tablety). W trakcie prezentacji wielokrotnie podkreślono też rozwiązania przygotowane z myślą o kobietach – jest nim na przykład schowek na torebkę.

Tadeusz Jelec, konsultant EMP i były design manager koncernu Jaguar, podkreślał zaś artystyczne inspiracje, które zostały wykorzystane do zaprojektowania wnętrza samochodów. Wena miała płynąć z dzieł rzeźbiarek: Magdaleny Abakanowicz i Katarzyny Kobro, a także malarki Magdalena Karpińskiej.

Auto na raty

Zaprezentowane przez EMP auta należą do segmentu masowego. Szef EMP podkreśla, że taka decyzja oznacza wielką presję na koszty, by cena samochodu była akceptowalna dla klienta masowego. Jaka będzie ta cena?

- Auta znajdą się w sprzedaży za trzy lata, a cenę ujawnia się zwykle na 2-3 tygodnie przed wprowadzeniem modelu na rynek – ucina takie pytania Piotr Zaremba.

Podaje jednak, że plan zakłada płatności w ratach, a raty miesięczne miałyby być niższe niż analogiczne raty za samochód spalinowy. W ten sposób firma chce zachęcić do kupna elektryków, które w momencie zakupu są droższe od aut spalinowych, ale tańsze w eksploatacji ze względu na „tankowanie” prądem, a nie benzyną.

Perspektywa uruchomienia sprzedaży jest odległa, ale EMP rozmawia już z instytucjami finansowymi, które miałyby ją wesprzeć w obsłudze rat. EMP ma już też pomysł na sieć sprzedaży. Ma zostać zorganizowana z pominięciem pośredników, którzy „zjadają marże”.

Partner mile widziany

Nic tylko sprzedawać? Kłopot w tym, że EMP nie ma na razie pieniędzy na fabrykę. Na uruchomienie produkcji potrzebuje 4-5 mld zł, a jej obecni akcjonariusze, czyli państwowe firmy energetyczne PGE, Energa, Enea i Tauron, mówią „pas”. Do dziś wyłożyły łącznie 70 mln zł, z czego EMP wydała ok. 30 mln zł. Więcej energetyka już nie da, bo sama walczy na dwóch frontach – z jednej strony o pieniądze na wymagane przez Unię Europejską zielone inwestycje, a z drugiej strony o reformę chylącego się ku upadkowi sektora węglowego. Do aut elektrycznych nikt tam głowy dziś nie ma.

Potrzebny więc nowy partner.

- Rozmowy trwają. Pokazaliśmy już prototypy potencjalnym inwestorom finansowym, branżowym, a także spółkom skarbu państwa, innym niż nasi akcjonariusze – mówi Piotr Zaremba.

Nie ujawnia, które spółki skarbu państwa oglądały prototyp.

Kłopotem jest też kryzys spowodowany koronawirusem. Branża motoryzacyjna jest w głębokim kryzysie, a instytucje finansowe inwestują ostrożniej. Według Małgorzaty Królak, dyrektor programu w EMP, to nie problem, a może szansa.

- Duże projekty inwestycyjne powinny rozpoczynać się w okresie dekoniunktury. Za kilka lat, kiedy samochody wejdą do sprzedaży, będziemy w stanie skorzystać z odradzającej się koniunktury – mówi Małgorzata Królak.

Plan na milion

EMP to filar rządowego planu rozwoju elektromobilności, ogłoszonego krótko po wyborach parlamentarnych w 2015 r. Mateusz Morawiecki, obecny premier, a ówczesny minister rozwoju, zapowiadał wówczas, że do 2025 r. po polskich drogach będzie jeździć milion pojazdów elektrycznych, a równolegle rozwijać się będą innowacyjne firmy z tego sektora.

- Tak naprawdę nie ma znaczenia, czy ten milion będzie trochę wcześniej czy trochę później. Dla mnie jest ważne, byle tym milionie było jak najwięcej polskich samochodów – mówi Piotr Zaremba.

Pobierz materiały poglądowe (pdf)

Infografika1

Infografika2

Inforgrafika3