TFI: zysk sporo kosztuje

Paweł Zielewski
opublikowano: 2003-02-03 00:00

Nie oszczędzaj w funduszach inwestycyjnych, jeśli liczysz na szybki zarobek. Nim pojawią się pierwsze pieniądze, TFI skutecznie wydrenują twoją kieszeń. Sam jednak musisz jej przypilnować. „PB” może tylko podpowiedzieć, jak zrobić to skutecznie.

Pilnuj kieszeni — to hasło znaczy dziś więcej niż kiedykolwiek. W czasach przedłużającej się dekoniunktury na giełdzie, coraz trudniejszej sytuacji banków, ale przede wszystkim ich kredytobiorców, oszczędzanie stało się nie lada sztuką.

Pilnuj kieszeni — comiesięczny dodatek „Pulsu Biznesu” — stworzony został po to, by wskazać możliwości pomnażania pieniędzy, ale też by ostrzegać przed naiwną ufnością w zapewnienia instytucji finansowych o łatwości zostania rentierem.

Na pierwszy ogień wzięliśmy towarzystwa funduszy inwestycyjnych, a właściwie pieniądze, które TFI pobierają od klientów za roztoczenie opieki nad ich oszczędnościami. Kolorowe plakaty kuszą ponadprzeciętnymi zyskami. Dokładne informacje, które nakłada na instytucje finansowe ustawa o kredycie konsumenckim, przegrywają wielkością druku z krzykliwymi liczbami. Bardzo łatwo jest wpaść w pułapkę łatwowierności liczbom.

Chcemy jednak wyraźnie powiedzieć, że kosztowny fundusz nie musi być wcale funduszem złym, ale jednocześnie przypomnieć — fundusze inwestycyjne nie mogą być chwilową zachcianką przyszłego rentiera.

Tabela na stronie 2 dobitnie udowadnia, że oszczędzanie w TFI przez miesiąc, kwartał, pół roku mija się z celem. W przerażającej większości przypadków klient otrzyma mniej niż włożył.

TFI to propozycja dla cierpliwych. Stąd np. ogromne porównanie na stronach 4-5 wyników zarządzania funduszy z ostatnich lat i pobieranych przez nie z tego tytułu opłat.

A jeśli nie TFI, to co? Lokata bankowa (strona 8)? Zakup akcji na giełdzie (strona 6)? Kupno dolarów, euro, kontraktów na giełdzie towarowej (strona 6)? Możliwości pomnażania pieniędzy jest wiele. Nawet w nieciekawych czasach.