Nie ma wojny cenowej na rynku materiałów elektrotechnicznych. Dlatego TIM podwyższył prognozę. Już drugi raz.
45 mln zł chce zarobić w tym roku na czysto wrocławski TIM, największy dystrybutor wyrobów elektrotechnicznych. W 2006 r. zysk spółki wyniósł 28,3 mln zł.
To już druga w 2007 r. roku korekta prognozy. W lutym zarząd TIM szacował tegoroczną sprzedaż na 550 mln zł, a zysk na 40 mln zł, w marcu zwiększył szacunki do 570 mln zł, a teraz spodziewany wynik netto do 45 mln zł.
— Wcześniejsze prognozy były ostrożne, bo baliśmy się wojny cenowej na rynku. Okazuje się, że nasze marże są lepsze, niż oczekiwaliśmy — mówi Krzysztof Folta, prezes spółki.
Analitycy pytają, dlaczego TIM tak często zmienia prognozy w niewielkim zakresie.
— Chcemy na bieżąco informować rynek o tym, co się dzieje w firmie — zapowiada prezes.
Jego zdaniem, sytuacja w branży jest bardzo dobra. Można by sprzedawać więcej.
— Rynek jest chłonny, niestety, nasi klienci mają problemy, aby wywiązać się ze wszystkich zleceń — wyjaśnia Krzysztof Folta.
Prezes wcześniej zapowiadał akwizycje w Rumunii i na Ukrainie. Teraz tłumaczy, że z powodu emisji nie miał czasu się tym zająć.
— W lipcu odwiedzę te kraje i porozmawiam o ewentualnych przejęciach — mówi prezes.
Ale zapowiadany termin przeprowadzenia takiej transakcji w trzecim lub czwartym kwartale jest już nierealny. Do 2010 r. TIM chce zwiększyć udział w rynku z obecnych 8 proc. do 20 proc.