To jest dotacja, a nie pożyczka

Jacek ZalewskiJacek Zalewski
opublikowano: 2015-07-16 22:00

Wymuszona politycznie decyzja szczytu Eurolandu o ratowaniu członkostwa Grecji jest na razie realizowana

Wymuszona politycznie decyzja szczytu Eurolandu o ratowaniu członkostwa Grecji dosłownie za wszelką cenę jest na razie realizowana, przynajmniej formalnie. W tzw. trzecim programie pomocowym ta cena „wszelka” sięga 86 mld EUR. Decydenci po stronie unijnej wmawiają opinii publicznej, że to pożyczka, ale przecież sami nie wierzą, iż te gigantyczne pieniądze zostaną przez Grecję kiedykolwiek zwrócone. Po prostu zwiększą nieodzyskiwalny dług, na którego horyzoncie niedługo pojawi się niewyobrażalna wręcz kwota łączna pół biliona EUR.

Wstępna zgoda jest, ale dopracować trzeba szczegóły. Bez tych pieniędzy rząd Aleksisa Tsiprasa, premiera Grecji nie spłaci zaległych długów i nie ma co marzyć o negocjowaniu trzeciego pakietu pomocowego.
Bloomberg

Oderwaną od realiów gospodarczych i finansowych decyzją stricte polityczną Grecja trafiła nie tylko do Eurolandu. Zdecydowanie na wyrost została przyjęta w 1981 r. do Europejskiej Wspólnoty Gospodarczej (EWG).

Radykalnie odstawała od ówczesnej wysoko uprzemysłowionej dziewiątki państw członkowskich. Stała się po prostu odległą kolonią EWG na południowo-wschodniej flance. Wspólnota naiwnie zakładała, że dzięki mechanizmom pomocowym Grecja stopniowo będzie się podciągała, ale pieniądze szły nie w rozwój infrastruktury, lecz w konsumpcję. Skoro powiedziano A, to przy przekształcaniu EWG w Unię Europejską z automatu Grecję objęło B.

Ale powiedzenie C, czyli przyjęcie do Eurolandu, nie było już automatem, lecz dokonanym z rozmysłem przez unijną klasę polityczną pogwałceniem kryteriów z Maastricht. Przypominam tę historyczną ciągłość, albowiem w kontekście obecnej kampanii wyborczej w Polsce pojawia się ostatnio teza, że w Grecji wszystko szło już ku lepszemu, ale przerwał to populistyczny rząd Aleksisa Tsiprasa. Jest to tylko mała cząstka prawdy.

Ekipa trzymająca obecnie władzę w Atenach rzeczywiście ustanawia rekordy dwulicowości. Najpierw w nieuczciwym referendum 5 lipca premier zrobił wszystko, by Grecy odrzucili tzw. międzynarodowy dyktat wierzycieli. Następnie na szczycie w Brukseli zaakceptował warunki bardziej ostre, wreszcie wymusił zgodę parlamentu, przełamując bunt w szeregach własnej partii Syriza. Pakiet niechcianych przez premiera ustaw oszczędnościowych przeszedł w nocy ze środy na czwartek dosyć pewnie 229:64, przy 6 posłach wstrzymujących się i 1 nieobecnym — ale dzięki pomocy opozycji, która w referendum z 5 lipca rozsądnie opowiadała się za przyjęciem warunków pożyczkodawców i wtedy przegrała.

Doktryna polityczna „mam swoje poglądy, ale się z nimi nie zgadzam” jest na świecie dosyć popularna. Rzadko jednak szef rządu wygłasza ją oficjalnie w momencie naprawdę dramatycznym dla jego państwa. Już za tydzień grecki parlament ma uchwalić następny pakiet oszczędnościowych ustaw, które coraz bardziej szokują społeczeństwo. W klasycznej, bezpośredniej demokracji ateńskiej uprawnieni uczestnicy zgromadzenia raz do roku wpisywali imiona polityków, których chcieli się pozbyć, na ceramicznych łupinach zwanych ostrakonami. Po pierwszej próbie sił wewnątrz Syrizy już mówi się o możliwych po wakacjach przedterminowych wyborach, do których Grecja już Unię Europejską przyzwyczaiła. Bez względu jednak na rozwój sytuacji politycznej, transza 86 mld EUR przytoczonego w tytule statusu nie zmieni. Czytaj też str. 4