Gospodarka przechodząca nieustannie od boomu do krachu, poważne zadłużenie zagraniczne stanowiące chwiejny fundament oczekiwanego dobrobytu, niestabilne rządy, niepełne i niewiarygodne informacje o finansowej sytuacji firm, inwestorzy wykorzystujący poufne informacje, nieskutecznie działająca komisja papierów wartościowych, której brak władzy wykonawczej bądź sprytu do efektywnego kontrolowania papierów, stanowisk maklerskich i dyrektorskich gabinetów w firmach publicznych — to definicja krajów Trzeciego Świata, sformułowana przez Johna Rothchilda w świetnej książce „Księga bessy”. Niepokojąco dużo elementów bliskich jest naszej gospodarce i rynkowi. Spróbujmy przekornie odnaleźć elementy, które wskazują na odchodzenie od tego modelu ku nowocześniejszemu światu.
Gospodarka ciągle się rozwija, mamy przyrost PKB, choć są opinie, że dla takiego kraju jak nasz 1-proc. wzrost PKB to już recesja. Spada inflacja, największy złodziej ludzkiej pracy, jest dziś najniższa od 1975 roku. To nie pomyłka. Leszek Balcerowicz nie wyklucza możliwości dalszych obniżek stóp procentowych. Wydajność pracy rośnie, będziemy bardziej konkurencyjni wobec firm zachodnich.
Otwiera się przed nami wielki rynek rosyjski (Rosja ma dwukrotnie większy od Polski PKB). Wysoki wzrost gospodarczy będzie czymś nieuniknionym. Zapisy konstytucyjne spowodowały stabilność rządów, a co ważniejsze polityka gospodarcza jest od 12 lat kontynuowana.
Gdzie zatem zajdziemy z tak dynamicznie wzrastającym od ponad 3 miesięcy indeksem warszawskiej giełdy? Należałoby zapytać o to fundusze inwestycyjne. To one dzisiaj pełnią funkcję zagranicy i robią na rynku, co chcą. Jesteśmy niczym oaza na wzburzonym morzu. Nasza korelacja z zachodnimi rynkami przeszła ze współczynnika 1 na minus 1 — zachowujemy się dokładnie odwrotnie niż USA czy Europa. Ze względu na środki, jakimi w tej chwili grają (bo nie inwestują), fundusze nie mogę podjąć się ani analizy fundamentalnej, ani technicznej (zwłaszcza międzyrynkowej). Jedynym elementem dającym się analizować są emocje.
Powszechnie znana jest kilkuletnia formacja głowy i ramion. Linia szyi znajduje się obecnie na poziomie 16 500 pkt dla indeksu WIG. Aby fala wzrostu, jaką obserwujemy, mogła być uznana przez ogół za początek nowej wielkiej hossy, powinniśmy ją przebić. Wtedy dowiemy się, że na giełdę na dobre powróciły byki, a niedźwiedzie poszły spać. Mojego misia odeślę na legowisko dopiero po solidnym przebiciu 18 000 pkt.