Toyota land cruiser — ambasador marki

Marcin BołtrykMarcin Bołtryk
opublikowano: 2025-05-22 20:00

To jeden z najważniejszych modeli Toyoty. Dziś jest niszowym produktem, ale z owej niszy musi dbać o schedę poprzedników.

Posłuchaj
Speaker icon
Zostań subskrybentem
i słuchaj tego oraz wielu innych artykułów w pb.pl
Subskrypcja

Land cruiser nie jest najbardziej popularną toyotą na świecie, tzn. nie mieści się nawet w pierwszej dziesiątce ulubionych modeli marki. Nie jest też największym ani najbardziej luksusowym modelem japońskiego koncernu. Podobnie jak nie jest przedstawicielem jednego z najbardziej popularnych segmentów. Ponadto nie prowadzi się najlepiej ze wszystkich toyot. Nie jest też najbardziej ekonomiczny. I w utrzymaniu, i w zakupie. Czym jest? Perłą w koronie jest.

Japońska estyma

W historii motoryzacji było wiele modeli, które dorobiły się metki ikona. Wiele z nich z tą metką zostało pogrzebanych. Było też kilka prób reaktywacji niegdysiejszych legend, najczęściej zupełnie nieudanych. Toyota nic reaktywować nie musiała. Jak zaczęła w połowie XX w. produkować land cruisera, tak produkuje go do dziś. Ponad 70 lat. To czyni go jednym z najdłużej produkowanych modeli na świecie. Czyni go też czymś znacznie więcej niż tylko samochodem. To model, któremu Toyota zawdzięcza globalną rozpoznawalność. I choć dawno przestał być bestsellerem, jest przez Japończyków traktowany z estymą. Podobną to tej, z jaką my podchodzimy do zasłużonych dla rodu przodków czy bohaterów. Dość wspomnieć, że w latach 60. i 70. ubiegłego stulecia land cruiser był jednym z pierwszych modeli Toyoty eksportowanych na szeroką skalę. Trafił do Australii, Afryki i USA i to dzięki temu land cruiser, a wraz z nim cała Toyota stała się rozpoznawalna i ceniona za niezawodność na całym świecie (więcej o historii land cruisera możesz dowiedzieć się, słuchając poświęconemu mu odcinka naszego podcastu Autoportret PB)

Słowem, land cruiser pomógł Toyocie zbudować globalną reputację. Kolejne generacje modelu były cenione nie tylko przez prywatnych użytkowników, ale również przez służby, takie jak wojsko, organizacje pomocowe czy straż graniczną. Wraz z kolejnymi misjami czy zadaniami owych służb zdobywały serca mieszkańców kolejnych zakątków świata. Ceniono nie tylko dzielność w terenie, ale również prostotę konstrukcji i łatwość napraw. Land cruiser jest dla Toyoty tym, czym dla Mercedesa jest klasa G, dla Land Rovera — defender, dla Jeepa — wrangler czy dla Porsche — model 911. Jest ambasadorem. Od tzw. sprzedaży wolumenowej są inni. W przypadku Toyoty to przede wszystkim corolla, RAV4, hilux czy yaris. Od debiutu (1951 r.) land cruiser sprzedał się w liczbie ponad 11 mln egzemplarzy. Dziś globalnie sprzedaje się jedynie około 200 tys. rocznie. I dobrze. Bo dziś pełni zupełnie inną rolę. Jak wspominałem — ambasadorską.

Nowe rozdanie

Najnowsza generacja (tak na marginesie już 14.) pełniąc rolę ambasadora niezawodności i dzielności, ma nieustannie prowadzić transfuzję DNA marki w świat. W Polsce robi to za pomocą jednej wersji — LC 250. Z jednym silnikiem — dieslem. Zawiłości polityki sprzedażowej zmieszane z przepisami dotyczącymi emisji w UE spowodowały, że dostępne na innych rynkach hybrydy czy wersje spalinowe do nas nie trafią (przynajmniej oficjalnie). Co mamy? Czterocylindrowego diesla o pojemności 2,8 l, mocy 204 KM i maksymalnym momencie obrotowym 500 Nm. Brzmi znajomo? I dobrze, bo to dokładnie ten sam silnik, który napędza hiluxa. Ma swoje zalety (o tym za chwilę) i wady (o tym za dwie chwile).

Nowy land cruiser to oczywiście w dalszym ciągu klasyczna, terenowa konstrukcja na ramie. Jeśli wierzyć zapewnieniom producenta, w porównaniu z poprzednikiem sztywność ramy wzrosła o 50 proc., a łączna sztywność ramy i nadwozia o 30 proc. Poprawiono również ustawienie zawieszenia. Teraz ma większy skok, co ma ogromne znaczenie w terenie. Najnowszy land cruiser jest pierwszym, w którym zastosowano elektryczne wspomaganie kierownicy. I to doskonała wiadomość dla tych, którzy auto będą używać przede wszystkim na asfalcie. Manewrowanie jest dużo bardziej płynne. Kolejnym pierwszym razem land cruisera jest zastosowanie w nim możliwości odłączania przedniego drążka stabilizatora, co poprawia terenową sprawność. Jazdę w terenie ułatwia również system Multi-Terrain Monitor. Zyskał kamery oraz ekran w jakości HD, dzięki czemu kierowca jeszcze lepiej widzi, co znajduje się wokół samochodu oraz pod nim. System zmiennej charakterystyki napędu w zależności od terenu (Multi-Terrain Select) został ulepszony i automatycznie dopasowuje osiągi do warunków zastanych pod kołami.

W terenie? To zdecydowanie auto wyprawowe, nie przeprawowe. Z namiotem na dachu i kuchnią w bagażniku zabierze cię i twoją rodzinę wszędzie tam, gdzie zamarzysz. Sprawny napęd na obie osie, reduktor i cały offroadowy szpej sprawi, że bez obaw pokonasz wyprawowe bezdroża. To cały czas bardzo sprawny samochód terenowy. Hiluxowy diesel bez problemu popycha land cruisera czy to do przodu, czy pod górę, a duży moment obrotowy sprawia, że nie czujesz wagi auta. Ot, piórko. I to jest na zaleta, co to o niej miało być za chwilę. Przejdźmy do wady.

Co mówiłeś?!

Wada? Ten sam silnik, ale w warunkach szosowych. 200 KM na takiego mastodonta (prawie 5 m długości i prawie 2,5 tony) nie wróży doznań z gatunku dynamicznych. Od 0 do 100 km/h przyspieszysz w 11 s. Jeśli chodzi o elastyczność, jest nieco lepiej (i lepiej niż w hiluxie), ale to nadal przeciętny wynik. Zatem dynamika z gatunku terenowych. Jednak nie ona mnie razi. Wszak to terenówka. Razi mnie co innego.

Od mniej więcej lat 90. XX w. Toyota starała się, by land cruiser był nie tylko terenowy, ale oferował też nieco premium. Tak jest i tym razem. Materiały i ich spasowanie, ergonomia, jakość podzespołów, wyposażenie, systemy itd. — wszystko to pozwala na postawienie tezy, że… jest tu jakby luksusowo. Wszystko poza hałasem. Diesel skutecznie zagłusza rozmowy już przy prędkościach powyżej 110 km/h, a wespół z szumem powietrza powoduje, że rzadko przekroczysz 130 km/h. No, chyba że jesteś przygłuchy. Wyciszenie? 2 na 10. A prowadzenie? Tu jest inaczej. Znaczy bardzo przezwoicie. Jak na terenówkę, nawet doskonale. Dodatkowo rozpieszcza bardzo bogate wyposażenie, ogromne i wygodne fotele, a o bezpieczeństwo dba cały zastęp asystentów. Oczywiście nie jest to bolid, ale nie jest też słoń w składzie porcelany. Po terenówkach na asfalcie rzadko możesz spodziewać się tak przyzwoitego zachowania. Spalanie? W warunkach autostradowych około 12 l na 100 km.

Pean z cenami

Bez dwóch zdań nowy land cruiser godnie pełni obowiązki ambasadora marki i następcy najdłużej produkowanej toyoty. Ma terenowe DNA i jest wpasowany w oczekiwania współczesnych klientów. Fanów modelu nie trzeba do niego przekonywać. Niezdecydowanych może przekonać uniwersalnością i lekkością prowadzenia w połączeniu z terenową dzielnością. Pozostaje cena, a chodzi o co najmniej 400 tys. zł. Sporo jak na Toyotę? Poruszamy się wszak w obszarach dostępności land rovera defendera czy ineosa grenadiera? Jak na Toyotę — może i sporo. Ale jak na ambasadora, spadkobiercę i godnego piastuna legendy, to chyba niezbyt wygórowana cena. Na szczęście nie od wielkości sprzedaży zależy los land cruisera. Dopóki Toyota zarabia na corollach i yarisach, dopóty może utrzymywać etaty ambasadorskie. Niech zatem zarabia jak najdłużej.