Tradycja inspiracją, ale także balastem

Eugeniusz TwarógEugeniusz Twaróg
opublikowano: 2013-11-28 00:00

Mówiąc o patriotyzmie gospodarczym, łatwo popaść w szowinizm i protekcjonizm. Przykład: Stocznia Gdańska. Na szczęście są inne, coraz liczniejsze, pozytywne przykłady

Trudno o bardziej symboliczne miejsce i czas na debatę o patriotyzmie gospodarczym — 1 września, dzień po kolejnej rocznicy podpisania porozumień sierpniowych i w przeddzień kolejnej rocznicy bombardowania Westerplatte, na nowoczesnym stadionie PGE Arena i w cieniu nieczynnych dźwigów martwej Stoczni Gdańskiej, kolebki Solidarności. — 7 tys. kroków stąd wybuchła II wojna, a my jesteśmy w miejscu symbolizującym nowoczesną Polskę, na najładniejszym stadionie w kraju, zaprojektowanym przez polskich projektantów. Kiedyś Polsce nie starczyło czasu na zbudowanie swojej pomyślności i sukcesu gospodarczego. Nam opatrzność dała więcej czasu. Dzisiaj nasza debata musi być refleksją nad upływającym czasem. Choć to banał, czas zawsze jest ograniczony, więc zawsze trzeba się spieszyć — mówił Sławomir Nowak, minister transportu. Jan Krzysztof Bielecki, były premier i szef rady gospodarczej przy premierze, zwrócił uwagę, że pobliska Stocznia Gdańska jest przykładem niewłaściwego pojmowania pojęcia patriotyzm gospodarczy. — Kiedy mówimy o patriotyzmie w gospodarce, łatwo możemy przekroczyć granice ideologiczne, odwołać się do protekcjonizmu i zawalić całą sprawę. Klasycznym przykładem jest Stocznia Gdańska. Była nie tylko synonimem Solidarności, ale też nowoczesności, doskonałej kadry zarządzającej, biura konstrukcyjnego. Tu pracowali najwybitniejsi ludzie — powiedział Jan Krzysztof Bielecki, wspominając zakończoną przed laty fiaskiem próbę kupna stoczni przez Barbarę Piasecką-Johnson. — To miało dać niewyobrażalnego kopa, otwierały się szanse eksportu na bardzo konkurencyjny rynek norweski. Byli ludzie, pieniądze — świetlane perspektywy. Potem pojawili się ideolodzy, którzy zaczęli mówić, że nie będzie nam tu jakaś pani mówić, co robić, i rozmaici naukowcy, wraz ze związkami zawodowymi, wygonili panią Johnson. Ten przykład pokazuje, jak bardzo niebezpieczne jest, gdy pod szyldem patriotyzmu lokalnego, państwowego, stosowane są rozwiązania typu szowinistycznego, protekcjonistycznego, prowadzące do petryfikowania sytuacji — stwierdził były premier.

Nadrabianie zapóźnień

W debacie wzięli udział przedstawiciele firm z państwowym rodowodem, którym udało się uniknąć losu stoczni, choć niektórym nie było i nie jest łatwo właśnie ze względu na podejmowane w przeszłości działania, mające na celu ochronę źle pojętego interesu danego przedsiębiorstwa. — Kolej przez lata była niedoinwestowana i zapóźniona. Patriotyzm gospodarczy rozumiem więc jako czas na nadrobienie zapóźnień — mówił Jakub Karnowski, prezes grupy PKP. W dość podobnej sytuacji znajduje się Poczta Polska, która dopiero od niedawna prowadzi intensywny program restrukturyzacji. Jerzy Jóźkowiak, prezes firmy, stwierdził, że Poczta Polska głęboko zakorzeniła się w krajobrazie i świadomości Polaków, listonosze mają świetne relacje z klientami. — Jeśli chodzi o jakość usług, to udaje nam się je poprawić, ale długa jeszcze droga przed nami — powiedział szef Poczty Polskiej. Zbigniew Jagiełło, prezes PKO BP, zaznaczył, że zmiana organizacji to długotrwały proces, że „DNA firmy nie da się zmienić z dnia na dzień”. — Patrząc na skład panelistów, widzę firmy rodem z PRL, mimo że PKO powstała w 1919 r., PZU jeszcze wcześniej, nie mówiąc o Poczcie Polskiej. Nie da się przejść zero-jedynkowo 60 lat pewnych przyzwyczajeń, które, jak wiadomo, stają się drugą naturą człowieka. Zmiany DNA organizacji nie da się przeprowadzić w jeden dzień. To jest proces — powiedział szef spółki, która, jak sam podkreślił, była w relatywnie lepszej sytuacji niż siostrzane spółki, ponieważ przyszło jej działać w bardzo konkurencyjnym środowisku. Przypomniał swoją pierwszą rozmowę sprzed czterech lat z przedstawicielami związków zawodowych o tym, co zrobić, żeby bank, który zaczynał coraz bardziej odstawać od innych, stał się „proklientowski”. — Wyjaśniałem, że jeśli się nie zmienimy, to jest kilkadziesiąt banków, które robą to lepiej od nas. Koledzy ze związków tłumaczyli, że jesteśmy innym bankiem niż wszystkie, bo jesteśmy bankiem państwowym i nie możemy tak agresywnie podchodzić do klienta. Zapytałem wtedy, czy klient o tym wie i dlatego nas wybiera — przypomniał prezes PKO BP.

Potrojona wartość

Krzysztof Żarnotal, szef Polskiej Wytwórni Papierów Wartościowych (PWPW), zwrócił uwagę, że długa historia, a PWPW może poszczycić się XIX-wiecznym rodowodem, może być zarówno balastem, jak też stanowić źródło inspiracji. Dla Dariusza Kacprzyka, prezesa Banku Gospodarstwa Krajowego (BGK), przeszłość jest wskaźnikiem, jak ten bank powinien wyglądać w przyszłości. — Tradycja dla mnie jest pewnym zobowiązaniem i skłania do podjęcia próby zbudowania przynajmniej ułamka tego, co zostało zrobione w okresie międzywojennym. Jest to zadanie szalenie ambitne przy tak dużej konkurencyjności — mówił prezes BGK. Paweł Olechnowicz, szef Lotosu, stwierdził, że na świecie firmy z długoletnią historią przetrwały przede wszystkim dzięki wysokiej klasy menedżmentowi. — Kiedy IBM „przegapił” komputery osobiste, dopiero sprawny menedżment zawrócił firmę na właściwe tory. Nasza firma jest młoda, ale powoli budujemy jej markę. To nie jest proste, ale to zadanie dla ludzi — stwierdził Paweł Olechnowicz. O tym, jak trudne to zadanie, mówił Herbert Wirth, prezes KGHM, przedstawiciel jedynej w tym gronie firmy o ponadkrajowym zasięgu. — Choć od dłuższego czasu jesteśmy pierwszym, pierwszym-drugim producentem srebra na świecie, to nasza firma nie kojarzyła się z Polską, lecz raczej z Dalekim Wschodem. W procesie przejęciaQuadry właściciele zapytali, czy KGHM ma jakiś związek z KGB. Nasza marka nie była znana, dopiero pierwsze lata pobytu w Kanadzie czy Chile sprawiły, że to, co polskie, jest dobre. Kanadyjscy górnicy mogą uczyć się od naszych — powiedział Herbert Wirth. Włodzimierz Karpiński, minister skarbu, zauważył, że historia tradycja jest elementem marki. Jeśli firma przetrwała, to daje dobrą rekomendację dla klienta. — Nasze firmy umiejętnie to wykorzystują. Bo jeśli spojrzymy na aktywa spółek skarbu państwa w 2006 r., to miały wartość około 32 mld zł. Dzisiaj jest to około 105 mld zł. Aktywa zostały więc trzykrotnie powiększone. Każdy powinien zapytać, co może zrobić dla polskiej gospodarki. Wydaje się, że najlepszą jej promocją jest wzrost gospodarczy. Szyderstwa opozycyjnych polityków o zielonej wyspie były bardzo mocno niezasłużone. Dobra sytuacja gospodarcza była wynikiem pracowitości Polaków, umiejętności menedżerów, a także zasobów w spółkach skarbu państwa. Dzięki temu wzrósł znacznie prestiż Polski — powiedział szef resortu skarbu.

OKIEM MINISTRA
Od CePeeNu do Orlenu

SŁAWOMIR NOWAK
ówczesny minister transportu

Nasza debata musi być refleksją nad upływającym czasem. Choć to banał, czas zawsze jest ograniczony, więc zawsze trzeba się spieszyć. Przed takim wyzwaniem staje się, odbierając nominację na ministra od prezydenta i przejmując odpowiedzialność za koleje państwowe, przez wiele lat nietknięte przez kolejne rządy. Dopiero od półtora roku coś zaczyna się zmieniać. Kiedy wtedy rozmawiałem z nowym prezesem PKP, jego zadanie streściłem w jednym zdaniu: od CePeeNu do Orlenu. PKP są największym inwestorem spośród wszystkich spółek skarbu państwa, drugim pracodawcą po Poczcie Polskiej, dlatego trzeba naprawić tę firmę i pchnąć na nowe tory. Na początek trzeba zbudować nowoczesną korporację, gdzie jest jeden prezes, następnie rozpocząć proces przekształceń własnościowych. Przeszły go Polskie Koleje Linowe, jesteśmy w przededniu debiutu giełdowego PKP Cargo, który ma szanse stać się polskim czempionem w Europie, ponieważ jest drugim po Deutsche Bahn przewoźnikiem na kontynencie. W dalszej kolejności na giełdę wejdą PKP Intercity, które inwestują w nowy tabor i zmieniają sposób działania na prokliencki.

KOMENTARZ
Uwierzmy w siebie i Polaków

JAN KRZYSZTOF BIELECKI
szef rady gospodarczej

Dyskusja o patriotyzmie gospodarczym jest trudna, bo łatwo popaść w ideologię i zatracić kwestie gospodarcze w źle pojmowanym patriotyzmie. Dlatego lepiej jest mówić o patriotyzmie w gospodarce, o takim podejściu do biznesu, które nie ogranicza się do haseł „dobre tylko to, co polskie”, „kupuj tylko to, co polskie”, bo to prosta droga do protekcjonizmu, wyższych cen, utraty konkurencyjności.

Dyskusja o patriotyzmie w gospodarce wróciła, gdy PKO BP chciał kupić BZ WBK. Wielu obserwatorów nie postrzegało tego potencjalnego mariażu z punktu widzenia interesu Polski. Nie dostrzegali tego, że kraje o większym udziale kapitału krajowego w sektorze bankowym są mniej narażone na wahania nastrojów krótkoterminowych, że własne banki oznaczają ułatwienia w dostępie do kapitału. To wszystko było nieistotne, ważne było ideologiczne przykazanie: firmy kontrolowane przez państwo nie powinny przejmować prywatnych. To absurd. Ideologów i wielbicieli mesjanizmu mieliśmy już w Polsce dosyć. Jako wieloletni przewodniczący kapituły Nagrody im. Kisiela chciałbym tutaj wystąpić jako obrońca pragmatyzmu przed mesjanizmem. (…)

Tu warto przyjrzeć się Izraelowi, małemu państwu otoczonemu przez nieprzychylnych sąsiadów, który jest liderem nowych technologii i w którym kultura biznesowa stoi na najwyższym poziomie. Izraelczycy muszą myśleć o biznesie propaństwowo, bo od tego zależy nie tyko ich dobrobyt, ale istnienie ich państwa. W świetnej książce na temat Izraela „Start up nation” autorzy cytują biznesmena z Zachodu: „Uczestniczyłem w milionie konferencji dotyczących nowych technologii. Fachowcy z różnych krajów zawsze prezentują i promują tylko swoją firmę, Izraelczycy zawsze promują obok firmy Izrael i zawsze o nim mówią.

To ważna lekcja dla nas. Patriotyzm w gospodarce powinien być nieustanną refleksją, kompasem, czy to, co robię, jest zgodne z dobrem Polski, jaki jest wymiar praktyczny mojego działania, kto ostatecznie zyska, a kto straci. Chciałbym, żebyśmy prowadzili dyskusję o patriotyzmie na takim polu, szukając strategicznych rozwiązań, zgodnych z naszą racją stanu. Wolni od uprzedzeń, wierzący w siebie i w Polaków, chcący się ścigać w XXI wieku.

DARIUSZ KACPRZYK
prezes BGK

Z samej nazwy wynika, że nasz bank jest polski, czyli państwowy. Mamy świadomość tej misji, ale nie mamy możliwości wspierać wszystkich inwestycji samodzielnie. Dlatego odegramy raczej rolę katalizatora zdarzeń, które doprowadzą do skoku cywilizacyjnego gospodarki. Inwestycje polskie to będą wszystkie przedsięwzięcia, które tworzą miejsca pracy, wspierają eksport, budują bazę podatkową.

JERZY JÓŹKOWIAK
prezes Poczty Polskiej

455 lat historii Poczty to doświadczenie i bagaż. Jesteśmy obecni w 8 tys. miejsc, 95 proc. Polaków korzysta z usług Poczty, która cieszy się zaufaniem społeczeństwa. Jeśli chodzi o jakość usług, to udaje nam się je poprawiać, ale droga przed nami długa.

JERZY KURELLA
p.o. prezesa PGNiG

Dla nas historia jest dobrodziejstwem, bo gazownia była zawsze symbolem nowoczesności. Dziś też chciałbym powiedzieć, że PGNiG jest nowoczesną firmą, a nie molochem. Dlatego konkurencja jest nam potrzebna, ale potrzebne są też narzędzia do realizacji polityki energetycznej kraju.

HERBERT WIRTH
prezes KGHM

W procesie przejęcia Quadry właściciele zapytali, czy KGHM ma jakiś związek z KGB. Dzisiaj, po pierwszych latach pobytu w Kanadzie, a szczególnie w Chile, marka naszej firmy jest silnie kojarzona z Polską.