Trzeci filar potrzebuje zachęt

Jagoda Fryc
opublikowano: 2014-08-05 00:00

Tylko zachęty podatkowe mogą zmobilizować Polaków do oszczędzania na emeryturę — uważa Marcin Dyl, prezes IZFiA.

60 proc. aktywnych zawodowo Polaków w ogóle nie zamierza indywidualnie odkładać w ramach trzeciego filaru emerytalnego — wynika z badań przeprowadzonych przez CBOS na zlecenie Izby Zarządzających Funduszami i Aktywami (IZFiA). Powodów jest wiele: brak nawyku oszczędzania, nieufność wobec prywatnych instytucji zarządzających aktywami i nierzadko też ograniczone możliwości finansowe. Ale to nie wszystko. Zdaniem Marcina Dyla, prezesa IZFiA, potrzeba większych zachęt, bo te, które dotychczas miały skłaniać do inwestowania, po prostu nie działają.

Kontynuacja:
Kontynuacja:
Marcin Dyl będzie prezesem IZFiA czwartą kadencję z rzędu.

Działając na wyobraźnię

Na koniec grudnia 2013 r. indywidualne konto emerytalne (IKE) posiadało 5 proc. aktywnych zawodowo Polaków, a indywidualne konto zabezpieczenia emerytalnego (IKZE) nieco ponad 3 proc. Przedstawiciel izby uważa, że liczba zainteresowanych oszczędzaniem wzrosłaby znacząco, gdyby zniesiony został podatek od zysków (IKE) i dochodu (IKZE).

— Polska jest dziś jak dziecko, które dostało dużo ciastek. Mamy dostęp do wielu dóbr i próbujemy się tym nacieszyć. Nie myślimy jednak długoterminowo. Nie mamy nawyków oszczędzania. Do tego potrzeba zmian pokoleniowych, które nastąpią, ale pytanie, czy możemy na to czekać. Uważam, że aby bardziej spopularyzować trzeciofilarowe produkty emerytalne, trzeba wprowadzić jeszcze więcej zachęt. Nic tak nie działa na wyobraźnię, jak informacja, że nie musimy płacić podatków. Zlikwidowanie podatku od dochodu przy wyjściu w przypadku IKZE sprawiłoby, że Polacy chętniej sięgaliby po to rozwiązanie emerytalne — przekonuje Marcin Dyl.

Potwierdzają to również wyniki badania, jakie izba zrealizowała jesienią ubiegłego roku, czyli tuż po zmianach w funkcjonowaniu IKZE, polegające m.in. na wprowadzeniu zryczałtowanego 10-procentowego podatku od dochodu, który płaci się po wyjściu z inwestycji. Badanie pokazało, że zmiany te nie przekonują klientów. Dopiero całkowite zniesienie opodatkowania oszczędności w ramach tego konta emerytalnego zachęciłoby do odkładania ponad połowę Polaków, a szczególnie tych, których obecnie nie stać na oszczędzanie.

— Dotyczy to zwłaszcza osób mieszkających w małych miastach, które niewiele zarabiają i źle oceniają swoją sytuację materialną, oraz osób pracujących na własny rachunek. Całkowite zwolnienia mogą w sposób znaczący zachęcać te osoby do dodatkowego odkładania pieniędzy na emeryturę. Przykładem kraju, który w ten właśnie sposób stymuluje dodatkowe oszczędzanie, są Węgry — dodaje Marcin Dyl.

O tym, jak brak podatku działa na wyobraźnię inwestorów, świadczy ogromna popularność nieistniejących już lokat jednodniowych. Choć kokosów nie oferowały, to przyciągały spory strumień gotówki i skutecznie podbierały klientów funduszom inwestycyjnym.

Zachodnie wzorce

Zdaniem Marcina Dyla, trzeci filar można uatrakcyjnić, korzystającz niemieckich wzorców. Tam prywatne formy oszczędzania na jesień życia są dotowane przez państwo, a subwencje można otrzymać również na dziecko.

— Proponowane zachęty nie muszą jednak koniecznie odnosić się do IKE czy IKZE. Należy w ogóle nagradzać długoterminowe oszczędzanie poprzez ulgi podatkowe, bez względu na sposób oszczędzania. Jeśli dajemy w długim terminie przedsiębiorstwom stabilny kapitał, poprzez zakup np. jednostek uczestnictwa, to per saldo i tak cała gospodarka na tym korzysta — uważa Marcin Dyl.

Specjalista uważa, że potrzeba również zmian w polityce prorodzinnej, która uczyłaby nawyków oszczędzania już od najmłodszych lat.

— Każdy rząd dużo mówi o polityce prorodzinnej, ale w obecnym otoczeniu podatkowym lepiej wziąć rozwód, bo tylko wtedy każdy ze współmałżonków może wówczas, jako samotnie wychowujący rodzic, skorzystać z ulg podatkowych. Czemu w ramach polityki prorodzinnej nie można założyć dziecku IKZE? Rodzice mieliby wtedy korzyść w postaci ulgi podatkowej na dziecko, a dodatkowo zapewnialiby mu przyszłość finansową, ale przede wszystkim uczyli nawyku oszczędzania — uważa Marcin Dyl.