To był najtrudniejszy tydzień dla polskiej bankowości w 30-letniej historii, kiedy całemu sektorowi zajrzało w oczy widmo runu na banki. W krytycznym momencie, czyli w piątek 25 lutego, w 60-70 proc. bankomatów w kraju nie było gotówki. Na szczęście udało się utrzymać ciągłość obsługi w kasach. W każdym razie w większości przypadków.
– Ludzie byli rozgorączkowani, podenerwowani, ale nie było objawów paniki - mówi jeden z bankowców, odpowiedzialny za obsługę gotówkową.

Wzmożony popyt na wypłaty gotówkowe pojawił się w czwartek po południu. Następnego dnia histeria przybrała na sile. Duży popyt na gotówkę utrzymał się w sobotę. I tu pojawił się problem, co zrobić z niedzielą. Obciążone ponad miarę firmy ochroniarskie obsługujące transporty z pieniędzmi miały wolny dzień, a pracownicy potrzebowali wypoczynku. Niektóre banki zamówiły jednak dodatkowe dostawy gotówki w miastach na wschodniej ścianie.
W niedzielę bankomaty w całym kraju zostały wyczyszczone z pieniędzy. Poniedziałek zapowiadał się na sądny dzień. Na szczęście gorączka gotówkowa na rynku zaczęła opadać.
- Sytuacja była znacznie trudniejsza niż podczas pierwszych dni lockdownu w marcu 2020 r. Wtedy kierowaliśmy klientów do bankomatów. Ze względów epidemicznych oddziały były zamykane. Zresztą klienci woleli iść do bankomatu niż do placówki, gdzie potencjalnie można było się zarazić – mówi jeden z bankowców.
Tym razem część banków przyjęła inną strategię: skierowały falę klientów do kas oddziałowych. Bankomaty mają ograniczoną pojemność i były szybko opróżniane. Nie było fizycznych możliwości, żeby nadążyć z uzupełnianiem braków.
Zamiast ścigać się z klientami, furgonetki z pieniędzmi zostały wysłane do oddziałów.
- W sytuacjach krytycznych, gdy klienci dopytywali, dlaczego nie ma pieniędzy w bankomatach, odpowiadaliśmy, że w umowie rachunku klient ma zagwarantowany dostęp do gotówki w oddziale banku. Bankomat jest dodatkową usługą – wyjaśnia jeden z bankowców.
Waluta sprowadzana samolotami
Podobnie jak w początkach pandemii część klientów rzuciła się wypłacać depozyty walutowe. Tym razem bankom było o wiele łatwiej zaspokoić popyt niż przed dwoma laty, gdyż gotówkę mogły bez przeszkód sprowadzić zza granicy. W czasie lockdownu loty zostały zawieszone. Według naszych informacji w ubiegłym tygodniu gotówkę w walucie przywiozły samolotami BNP Paribas i PKO BP.
Fala wypłat w walucie krajowej i obcej była przez pierwszy tydzień wojny znacząco wyższa niż przed dwoma laty. Z naszych rozmów z bankowcami wynika, że odpływ z banków mógł być dwa, a nawet trzy razy większy niż w dniach 13-17 marca 2020 r., kiedy zaczął się lockdown. Wówczas banki wypłaciły klientom około 18 mld zł. W całym I kwartale 2020 r. ilość gotówki na rynku powiększyła się o 30 mld zł, z czego większość przypadła na marzec. W tym roku w I kwartale ten rekordowy wynik może zostać pobity.
Powrót gotówki
Gotówkowa gorączka z końca lutego była przyczyną poważnego stresu w całym sektorze. Z potężnym wyzwaniem musiał zmierzyć się PKO BP. Bank jest operatorem największej sieci bankomatów na rynku, ma najliczniejszą sieć oddziałów i najwięcej klientów. Na dodatek spory odsetek to osoby starsze, charakteryzujące się większą skłonnością do likwidowania lokat w sytuacjach zagrożenia. PKO BP wyszedł z próby obronną ręką. Zaprocentowały decyzje z poprzednich lat, żeby stopniowo ograniczać zasięg sieci bankomatów i oddziałów, powoli wprowadzając model placówek bezgotówkowych. Bank zatrzymał też własną sortownię gotówki, co w sytuacji kryzysowej znacznie skróciło czas dostarczania pieniędzy do wypłaty.
Przed sporym wyzwaniem stanęły banki, które znacząco ograniczyły liczbę kas w oddziałach, ponieważ w dużym stopniu musiały zdać się na bankomaty. Ciężkie dni miały też banki, które zrezygnowały z własnych bankomatów i oddały je w outsourcing (zrobiła to już większość sektora). Nie ułatwiało to zarządzania obiegiem gotówki w najbardziej kryzysowych chwilach.
- Podczas pandemii cały rynek poszedł w kierunku kanałów elektronicznych, aplikacji, płatności kartowych. Cieszyliśmy się, że przyspieszyła cyfrowa edukacja klientów. Wojna brutalnie zweryfikowała założenia sprzed kilku miesięcy, że zmierzamy w kierunku rynku bezgotówkowego – mówi jeden z bankowców.
Histeria tylko w Polsce
Generalnie sektor bardzo dobrze poradził sobie z naporem klientów na kasy i bankomaty, w czym dużą rolę odegrała KNF, zapewniając wsparcie i pełniąc funkcję koordynatora. Sektor na bieżąco wymieniał się informacjami, co dzieje się na rynku. Informacja była zresztą jednym z najważniejszych narzędzi do rozbrajania podminowanych klientów. Sprawnie działały centra telefoniczne banków oraz zespoły PR gaszące zarzewia paniki w mediach społecznościowych.
Wyjaśnienie, dlaczego tylko w Polsce wystąpił run na bankomaty i olbrzymi popyt na gotówkę, to zadanie dla socjologów. W minioną środę w NBP odbyło się spotkanie ze specjalistami zajmującymi się bezpieczeństwem w bankach. Przedstawiciele banku centralnego zwrócili uwagę, że nigdzie w regionie - od krajów nadbałtyckich przez Słowację i Czechy po Węgry - nie było runu na bankomaty i stacje paliw. Podczas spotkania padło stwierdzenie, że jest to temat do omówienia na forum rządowym.