Trzy razy więcej high-tech w eksporcie Polski

Gabriel ChrostowskiGabriel Chrostowski
opublikowano: 2025-03-26 20:00

Polski eksport w ostatnich kilkunastu latach zaliczył awans technologiczny. Był to mozolny, ale konsekwentny marsz w górę. Dalsza droga może być trudniejsza. Można powiedzieć, że będziemy dźwigać dodatkowe ciężary, które dotąd nie obciążały nas w marszu.

Przeczytaj artykuł i dowiedz się:

  • jak jest udział high-tech w polskim eksporcie
  • dlaczego eksport zaawansowanych technologicznie produktów rośnie
  • czy pozytywne trendy się utrzymają i jakie czają się zagrożenia
Posłuchaj
Speaker icon
Zostań subskrybentem
i słuchaj tego oraz wielu innych artykułów w pb.pl
Subskrypcja

Pewną egzemplifikacją procesów unowocześniania się polskiej gospodarki jest niewątpliwie wzrost znaczenia produktów high-tech w eksporcie. Spójrzmy na wykres, bo przedstawia on kilka ciekawych zjawisk. Wyraźnie widać, że polski eksport zaawansowanych towarów przypomina powolny, lecz konsekwentny marsz w górę. W 2007 r. udział high-tech w eksporcie całkowitym był na poziomie 3 proc., natomiast w 2022 r. było to już 9,1 proc. To trzykrotny wzrost w ciągu 15 lat, świadczący o stopniowej transformacji struktury naszej gospodarki. W krajach UE tak szybki wzrost odnotowały jeszcze tylko Irlandia i Belgia.

W rezultacie wyprzedziliśmy pod tym względem Finlandię (6,3 proc.), Włochy (8,0 proc.) czy Hiszpanię (8,5 proc.). Oczywiście, fakt, że przegoniliśmy te kraje, w dużym stopniu wynika ze słabości ich eksportu. Europa Południowa znalazła się w permanentnej stagnacji przez erozję konkurencyjności kosztowej, natomiast Finlandia przeżywała tzw. moment Nokii, czyli recesję, a następnie stagnację wskutek upadku Nokii, która w szczytowym okresie (2007 r.) odpowiadała za ok. 25 proc. eksportu i 4 proc. PKB kraju. Stało się to przestrogą przed nadmiernym uzależnieniem gospodarki od jednej firmy czy sektora.

Warto podkreślić, że polski wzrost udziału high-tech w eksporcie był w znacznej mierze napędzany przez inwestycje zagraniczne i integrację z europejskimi łańcuchami wartości. Szczególnie istotny był rozwój sektorów motoryzacyjnego, elektronicznego oraz maszynowego, gdzie Polska stopniowo przesuwała się z pozycji prostego montażu w kierunku produkcji bardziej zaawansowanych komponentów. Istotną rolę odegrały także fundusze unijne, które wspierały modernizację infrastruktury produkcyjnej i transfer technologii.

Ważnym, a może nawet najważniejszym elementem tej całej układanki jest realny efektywny kurs walutowy, który pokazuje rzeczywistą relację cen towarów produkowanych w Polsce do towarów produkowanych za granicą, uwzględniając zarówno zmiany nominalnych kursów walutowych, jak i różnice w inflacji. Otóż w ubiegłej dekadzie, w czasach szybko rosnącego eksportu polskich towarów (nie tylko high-tech, ale też z innych branż) realny kurs był stabilny, a momentami nawet spadał. A jednocześnie rosła wydajność. Po pierwsze, podbijało to konkurencyjność kosztową polskiego eksportu. Po drugie, zachęcało globalne koncerny do lokowania u nas kapitału, swoich procesów produkcyjnych (także tych bardziej zaawansowanych) wraz z know-how, technologią i wiedzą.

Jednak w ostatnich latach obserwujemy istotny ok. 20-procentowy wzrost realnego efektywnego kursu złotego w stosunku do poziomu przed pandemią. Z jednej strony może to świadczyć o pozytywnym zjawisku dostosowywania się siły waluty do rosnącej produktywności gospodarki, z drugiej jednak - szczególnie gdy wzrost ten jest zbyt nagły - może stanowić wyzwanie dla konkurencyjności cenowej polskiego eksportu. A niewątpliwie ta zmiana jest zbyt gwałtowna i może powodować turbulencje. Nie oznacza to jednak, że konkurencyjność cenowa polskiego przemysłu i zarazem eksportu wyparowała. Na pewno jest jednak dużo niższa niż przed pandemią. To jest właśnie dodatkowe obciążenie. Na dłuższą metę może być to pozytywne, bo wymusza szybszy wzrost wydajności.

Lecz jeżeli wydajność – a co za tym idzie także zmiany technologiczne - nie dostosują się do tej zmiany realnego kursu, to trudno będzie utrzymać pozytywny trend w eksporcie towarów high-tech. A mamy kogo gonić. Na Węgrzech produkty zaawansowane technologicznie stanowią 14,8 proc., natomiast w Czechach aż 19,2 proc. Trudno stwierdzić, czy powinniśmy dobić do poziomu Czech, bo ceną, jaką nasi południowi sąsiedzi za to płacą, jest wysoka wrażliwość na szoki sektorowe. Jednak dojście do poziomu Węgier wydaje się pożądane.