Kapitalizacja PGE to 15 mld zł, a wartość tego porozumienia to 45 mln EUR [200 mln zł — red.], nie ma to dla PGE większego znaczenia — tak zawarte w czwartek polsko-czeskie porozumienie dotyczące kopalni Turów komentował jeden z analityków giełdowych, chcący zachować anonimowość.
Inny zauważył, że kopalnia i stojąca obok niej elektrownia działały i będą działać, więc nie ma o czym rozmawiać. Mimo to giełdowi inwestorzy dali się ponieść ekscytacji i kurs PGE rósł na czwartkowej sesji o 8 proc.
— Kiedy wybuchł konflikt, kurs spadał, ale potem wrócił do normy — gasi nastroje analityk.
Biznesowy stoicyzm został jednak w czwartek zagłuszony politycznymi fajerwerkami. Co nam przyniosły?

Wycofanie za kasę
Najważniejszy dotyczy porozumienia politycznego. Do Pragi udała się w czwartek polska delegacja, z premierem Mateuszem Morawieckim na czele. Stronę czeską też reprezentował premier Petr Fiala. Podpisali porozumienie, o którym parę zdań powiedzieli w czasie konferencji prasowej.
Czeski premier wskazał, że w porozumieniu umieszczono kwotę 45 mln EUR. Z tej kwoty 35 mln EUR stanowi transfer między Polską a Czechami, a 10 mln EUR to kwota, którą fundacja PGE przekaże sąsiadującemu z polską kopalnią krajowi libereckiemu. Czesi domagali się wcześniej od Polski 50 mln EUR, Polska mówiła o 40 mln EUR, więc wygląda na to, że krakowskim targiem spotkali się w połowie drogi.
Polski premier podkreślał, że ma nadzieję, że Republika Czeska w piątek, a może jeszcze w czwartek wycofa skargę z Trybunału Sprawiedliwości UE (TSUE).
— Warunkiem wycofania skargi jest przelanie przez Polskę środków finansowych. Wtedy wszystko odbędzie się w ciągu kilku godzin — precyzował Petr Fiala.
Przelewy poszły. „Kwota 10 mln EUR została przekazana 3 lutego 2022 r. , w dniu podpisania porozumienia” — przekazało „PB” biuro prasowe PGE. Wieczorem minister Anna Moskwa potwierdziła całość kwoty 45 mln EUR, zatem rządowy przelew 35 mln EUR również został wykonany.
Będą rozmowy o karach
Konflikt wokół Turowa tlił się od lat, ale spektakularnie wybuchł w maju 2021 r. Na wniosek Czechów skarżących się na brak wody spowodowany działalnością kopalni TSUE orzekł, że wydobycie węgla ma być natychmiast wstrzymane. Polska nie wykonała polecenia sądu i nie wstrzymała wydobycia, za co TSUE nałożył karę 500 tys. EUR dziennie, naliczaną od września. Według licznika jest to już kwota ponad 68 mln EUR.
Nic więc dziwnego, że Mateusza Morawieckiego na konferencji zapytano o konieczność zapłaty kary.
— Ten problem znika wraz z wycofaniem skargi z TSUE przez Republikę Czeską. Jeśli zaś chodzi o wcześniejsze kary, to rozważamy różne środki prawne, różne odwołania. Uważamy, że zostaliśmy potraktowani niesprawiedliwie powiedział Mateusz Morawiecki.
Czeska granica pod ochroną
Polityczne porozumienia zawarto w czwartek dwa — międzypaństwowe, podpisane przez dwóch premierów, oraz regionalne, podpisane przez Martina Putę, reprezentującego kraj liberecki, i fundację grupy energetycznej PGE, która jest właścicielką kopalni Turów.
Zapisów w nich jest wiele, ale warto zwrócić uwagę na cztery elementy. Po pierwsze — Polska, czyli zapewne PGE, zgodziła się na warunki dotyczące podziemnej ściany, osłaniającej kopalnię i zatrzymującej wodę odpływającą z czeskiego terytorium. Jeśli ściana nie spełni wymaganych parametrów, co zostanie zbadane, to kopalnia nie będzie mogła poszerzyć terenu wydobycia w kierunku czeskiej granicy (takie plany ma PGE).
Organizacja Frank Bold alarmowała w czwartek, że dotarła do dokumentów wskazujących, że ściana, którą PGE już zbudowała i testuje, przecieka. Pytany o to na konferencji Petr Fiala zapewnił, że właśnie dlatego umowa jest dla Czechów dobra — umożliwia bowiem badanie parametrów i poprawianie inwestycji, aż spełni ten warunek.
Po drugie — Polska zbuduje wał z ziemi, porośnięty roślinnością, który ma chronić Czechów przed hałasem z kopalni, zanieczyszczeniami powietrza etc. Efekty tej inwestycji będą monitorowane.
TSUE w roli arbitra
Po trzecie — w razie konfliktu dotyczącego wykonania umowy rozstrzygające będą decyzje TSUE. Warto na to zwrócić uwagę, ponieważ przez ostatnie miesiące Polska ignorowała decyzje trybunału nie tylko w odniesieniu do Turowa, ale także Izby Dyscyplinarnej Sądu Najwyższego. W obu sprawach naliczano kary, aż w czwartek Polska w obu sprawach odpuściła — komunikatom dotyczącym Turowa towarzyszyły komunikaty o planowanych w prezydenckim projekcie ustawy zmianach w tej izbie.
Wreszcie po czwarte — polsko-czeska umowa może zostać wypowiedziana najwcześniej po pięciu latach. Polska chciała okresu krótszego, a Czechy — aż do końca działania kopalni. Sukces jest raczej po stronie czeskiej, ponieważ kopalnia i tak skończy wydobycie wcześniej niż w oczekiwanym dziś 2044 r. (nie wytrzyma konkurencji z OZE), a obowiązek monitorowania wody, powietrza i hałasu będzie aktualny nawet wtedy, gdy umowa zostanie wypowiedziana.
Rzecznik zmotywował
Polska motywacja do zawarcia porozumienia musiała w ostatnich dniach wzrosnąć, o czym świadczy opublikowana w czwartek opinia rzecznika TSUE na temat przedmiotu konfliktu, czyli ważności koncesji wydobywczej Turowa. Opinia okazała się druzgocąca, ponieważ rzecznik uznał, że przedłużając o sześć lat termin obowiązywania koncesji wydobywczej Turowa bez przeprowadzenia oceny oddziaływania na środowisko Polska naruszyła prawo Unii Europejskiej.
„Opinia rzecznika generalnego nie wiąże Trybunału Sprawiedliwości UE. Zadanie rzeczników generalnych polega na przedkładaniu trybunałowi, przy zachowaniu całkowitej niezależności, propozycji rozstrzygnięć prawnych w sprawach, które rozpatrują” — czytamy w dokumencie.
W praktyce opinia rzecznika jest często preludium do późniejszego wyroku.