UE gra na zwłokę
Finał przewodnictwa Szwecji w UE zapowiadał się obiecująco. Gospodarze, przychylni idei rozszerzenia, pragnęli zakończyć debiutancki występ na europejskiej scenie organizując dodatkową rundę negocjacji. Polska miała zamknąć rozdział rozmów dotyczący energii i ustalić z UE stanowisko w kwestii środowiska.
Taki scenariusz wydawał się jednak nie na rękę kilku kluczowym państwom członkowskim. Utrzymywanie dużego dystansu między Polską a pozostałymi kandydatami w zamykanych rozdziałach stało się ulubioną taktyką negocjacyjną Unii. Koniec przewodnictwa Szwecji w Unii odarł nas ze złudzeń. Polska ani nie zamknęła negocjacji w sprawie energii, ani nie uzgodniła stanowiska w kwestii środowiska. W pierwszym przypadku powodem było jednodniowe opóźnienie Brukseli w przekazaniu stanowiska do zaopiniowania państwom członkowskim. Zaś na drodze do zakończenia rozmów o środowisku stanął m.in. problem ochrony wód przez azotany pochodzenia rolniczego, a konkretnie… gnojowicy.
Sprawa nie tylko z pozoru wydaje się brzydko pachnieć. Z jednej strony Bruksela odrzuca zbyt dużą liczbę wniosków o okresy przejściowe w środowisku, z drugiej zaś podnosi larum, kiedy się z nich wycofujemy. W całej sprawie jest jednak jeden dobry akcent. Tym razem w rozmowach z Unią negocjatorom nie można odmówić profesjonalizmu. Wycofanie się z wniosków o okresy przejściowe poparli dokładną i obszerną analizą.