Unia boi się przewoźników z Polski

Inga Rosińska
opublikowano: 2001-10-03 00:00

Unia boi się przewoźników z Polski

Na prawo do kabotażu, czyli wykonywania przewozów przez obcych przewoźników na terytorium danego kraju, polskie firmy transportowe poczekają jeszcze kilka lat po wejściu do Unii Europejskiej.

Komisja Europejska uznała postulaty Austrii i Niemiec, które boją się konkurencji tanich przewoźników z Polski i innych krajów kandydujących.

— Porozumienie powinno zostać oparte na czasowym ograniczeniu dostępu do narodowych rynków transportu drogowego państw członkowskich z niektórych krajów kandydujących — podała w oświadczeniu KE.

Zdaniem polskich dyplomatów, taki zakaz mógłby obowiązywać nawet przez pięć lat po przyjęciu naszego kraju do Unii. Jeżeli zgodzimy się na takie warunki, mamy szanse na szybkie zakończenie rozmów w rozdziale transport. Polska zgodziła się dopuścić zachodnich przewoźników na swój rynek.

Na przeszkodzie może stanąć jednak prezydent, który do dziś ma czas na podpisanie ustawy o dostępie do zawodu przewoźnika. Ustawa ma regulować kwestię licencji dla przewoźników krajowych. Jeżeli nie wejdzie w życie, negocjacje z UE mogą zostać utrudnione.

Do rozwiązania pozostaje też sprawa okresu przejściowego dotyczącego dopuszczalnego nacisku na oś dla samochodów wjeżdżających na teren naszego kraju. Polska prosi tu o okres przejściowy do 2015 roku. Do tego czasu powinien zostać zrealizowany kosztowny program modernizacji polskich dróg. Unia uważa jednak, że to zbyt długi termin i w ten sposób ograniczymy dostęp do rynku naszego kraju przewoźnikom dysponującym wielkimi ciężarówkami.

Druga sporna kwestia to udział UE w finansowaniu projektu. Cała modernizacja dróg miałaby kosztować 150 mld zł, ale Polska liczyła, że aż 70 mld zł dołoży w ramach programów pomocowych Unia. Dla Brukseli to jednak zdecydowanie za dużo.