Po 1 maja zmienią się zasady sprowadzania z krajów UE do Polski używanych samochodów. Ministerstwo Finansów chce jednak utrzymać wysoką akcyzę.
Importerzy i dealerzy nowych samochodów nie obawiają się, że po akcesji krajowy rynek zostanie zalany używanymi autami. Sprowadzane pojazdy mają być nadal obłożone podatkiem akcyzowym. Wiadomo jednak, że unijni prawnicy mocno naciskają na nasze Ministerstwo Finansów w sprawie zlikwidowania tych opłat.
Po 1 maja za przywieziony do Polski używany samochód trzeba będzie opłacić akcyzę, która naliczana jest w zależności od wieku samochodu. Im auto starsze — tym większy podatek. Za auta siedmioletnie i starsze trzeba zapłacić 65 proc. ich wartości.
— Jest to o tyle dobre, że ogranicza się wwóz do kraju starych, zużytych pojazdów — przekonuje Jakub Faryś, dyrektor ZM SOIS.
Przedstawiciele UE twierdzą, że takie podatki są niezgodne z prawem, bo ograniczają handel wewnątrz wspólnoty. Według resortu finansów natomiast, akcyza to narzędzie ograniczające przywóz wraków. Poza tym źródło sporych dochodów. Problem w stosowaniu akcyzy polega na tym, że budżet czerpie korzyści z handlu samochodami wewnątrz UE. Na razie trwają negocjacje resortu finansów z unijnymi finansistami.
Będzie za to można sprowadzać do kraju samochody uszkodzone. Zanim jednak zostaną zarejestrowane i dopuszczone do ruchu po naprawie, muszą przejść badania diagnostyczne w polskiej stacji.
— Zarobią rodzime warsztaty. Jednak nie te przy granicy, na których do tej pory dokonywano szybkich napraw — twierdzi, pragnący zachować anonimowość, właściciel warsztatu samochodowego.
— Nowy, lekko uszkodzony pojazd będzie tańszy, może więc się okazać bardzo atrakcyjny dla polskiego klienta. Właśnie te samochody mogą zabrać najwięcej klientów z rynku nowych aut. Jednak popyt na stare auta spada — mówi Wojciech Drzewiecki, szef firmy Samar, specjalizującej się w analizach rynku motoryzacyjnego.
Jeśli okaże się, że Polska musi znieść akcyzę — to sprawa importu używanych samochodów będzie problemem przede wszystkim dla sprzedawców nowych aut. Na razie nie ma pomysłu, jakim podatkiem czy opłatą regulować sprowadzanie aut z Zachodu. Ministerstwo Finansów nie chce komentować ewentualnych następstw nieudanych negocjacji z UE. Zachodzi jednak obawa, że jeżeli nie pójdą one po myśli naszych finansistów, to trzeba będzie na szybko tworzyć kolejne przepisy, które ochronią rodzimy rynek motoryzacyjny.