Unia Europejska bliżej ograniczenia łupków

Magdalena GraniszewskaMagdalena Graniszewska
opublikowano: 2013-10-10 00:00

Znów złe wieści dla sektora łupkowego. Bruksela robi krok ku zaostrzeniu przepisów środowiskowych

Ledwo w lipcu Piotr Woźniak, wiceminister środowiska i główny geolog kraju, poluzował przepisy dotyczące bezpośrednio firm poszukujących w Polsce gazu z łupków, a już Unia jest coraz bliżej ich zaostrzenia. Sukces przeciwników łupków tuż tuż.

None
None

Poszukiwania zwolnią

Parlament Europejski przyjął wczoraj zmiany w dyrektywie dotyczącej oceny wpływu projektów na środowisko naturalne.Zaproponował m.in., żeby inwestorzy mieli obowiązek przeprowadzania badań oceny wpływu na środowisko już na etapie poszukiwania węglowodorów niekonwencjonalnych (przy użyciu techniki szczelinowania hydraulicznego).

Obecnie, zgodnie z prawem, powinni to robić dopiero przy uruchamianiu wydobycia. Ponadto europosłowie proponują, by ocena wpływu na środowisko była obowiązkowa, niezależnie od wielkości wydobycia (dotychczas granicą było 500 000 m sześc. gazu łupkowego dziennie), jeśli tylko używana jest technologia szczelinowania hydraulicznego.

— Prace poszukiwawcze trwają w Polsce zbyt wolno już dziś, a przy dodatkowych procedurach zwolnią jeszcze bardziej. A w branży wydobywczej czas to pieniądz — alarmuje Marcin Zięba, dyrektor generalny Organizacji Polskiego Przemysłu Poszukiwawczo-Wydobywczego. Podobnego zdania jest Aleksander Gabryś, menedżer w E&Y.

— Działalność wydobywcza sama w sobie jest obarczona wielkim ryzykiem, dlatego im więcej wydatków można ponieść później, tym lepiej — zauważa Aleksander Gabryś. A rodzajów ryzyka przy sporządzaniu oceny środowiskowej jest mnóstwo.

— Konieczność sporządzania oceny już na etapie poszukiwań węglowodorów niekonwencjonalnych będzie dla inwestorów dużą przeszkodą. Samo jej przygotowanie może trwać nawet rok. Do tego praktycznie każdy może brać w niej udział, składać sprzeciw, zgłaszać uwagi i wnioski — uważa Anna Piotrowska z kancelarii SSW Spaczyński, Szczepaniak i Wspólnicy.

Teraz czas na radę

Siła przeciwników i zwolenników zmian w dyrektywie była wczoraj porównywalna — za było 339 posłów, przeciw 293, a 28 posłów wstrzymało się od głosu. Polscy eurodeputowani, którzy gremialnie byli przeciw, żywo krytykowali podjęte przez większość decyzje. „Udało nam się złagodzić wiele przepisów, ale przyjęte dziś propozycje i tak pozostają szkodliwe dla branży energetycznej. Procedury oceny środowiskowej będą jeszcze dłuższe i jeszcze bardziej kosztowne, szczególnie dla branży łupkowej” — komentował w oświadczeniu Konrad Szymański.

Bogusław Sonik deklarował natomiast, że złoży protest przeciwko sposobowi przeprowadzenia głosowania. Błąd prowadzącego miał, jego zdaniem, zafałszować wynik. Teraz proponowane przez Parlament Europejski zmiany w dyrektywie trafią do Rady Unii Europejskiej, a konkretnie — do jej branżowego ramienia, czyli do grona ministrów środowiska wszystkich krajów członkowskich.

— Jeśli rada propozycje przyjmie — dokument wejdzie w życie i powinien zostać przyjęty przez poszczególne państwa. Jeśli nie — ruszą konsultacje z parlamentem, będzie drugie czytanie, a potem możliwe jest nawet i trzecie — twierdzi Anna Piotrowska. Prawniczka podkreśla, że znowelizowanie dyrektywy będzie oznaczać, że polskie przepisy — zliberalizowane latem w niektórych obszarach — będą musiały zostać zaostrzone.

— Przypuszczam też, że Unia będzie się domagała szybkiej implementacji znowelizowanego dokumentu — uważa Anna Piotrowska.