Plany muzeum brzmią fantastycznie: prócz stałej wystawy około 100 historycznych domków na zwiedzających będą czekać międzypokoleniowe warsztaty rzemieślnicze, aby babcie i wnuki nauczyły się samodzielnie budować i wyposażyć domek dla lalek. Do tego prelekcje, wystawy czasowe i pracownia. Najpiękniej zaś brzmi pomysł ogólnopolskiego konkursu na domek wykonany przez podopiecznych domów spokojnej starości dla dzieci z domów dziecka. Będzie to możliwe, gdy do 1 czerwca uda się zaadaptować dla muzeum wnętrza po dawnym zapleczu dla VIP przy Sali Kongresowej Pałacu Kultury i Nauki w Warszawie.

— Pomieszczenie dla muzeum otrzymaliśmy na wynajem nagle, dlatego musimy działać szybko i zdążyć na 1 czerwca, czyli Dzień Dziecka — mówi Aneta Popiel-Machnicka, pomysłodawczyni muzeum i prezes Fundacji Belle Époque.
Jej licząca ponad 100 domków kolekcja miała już 17 wystaw w muzeach, za każdym razem ściągając rekordową liczbę zwiedzających. Wystawa w Kaliszu pobiła nawet rekord frekwencji tamtego muzeum aż tysiąckrotnie.
Mimo walorów kulturowych i edukacyjnych Muzeum Domków dla Lalek jest przez urzędników traktowane jako inicjatywa prywatna i nie ma wielkiego wsparcia. Jego pomysłodawczyni stara się pozyskiwać fundusze w ramach różnych publicznych konkursów, ale najlepszym rozwiązaniem byłby stały mecenas, który uwierzyłby w potencjał przedsięwzięcia i dał swoje logo oraz pieniądze.
Aby zacząć funkcjonować od 1 czerwca, potrzeba 300 tys. zł, głównie na zagospodarowanie 240 mkw. powierzchni wystawienniczej, pracowni warsztatowej i zaplecza. Zarówno kolekcja, jak i jej opracowanie merytoryczne są gotowe od dawna.
Na starcie będą to wyłącznie domki zgromadzone, odrestaurowane i wyposażone własnym sumptem przez Anetę Popiel-Machnicką. Większość z nich to okazy unikatowe, spoza masowej produkcji, tworzone jednorazowo z miłości do wnuków przez dziadków w ciągu dwóch wieków. Najstarszy powstał w 1810 r., najmłodszy pamięta lata 80. XX w., najmniejszy mieści się na dłoni, największy dorównuje wzrostem człowiekowi.
Fundacji Belle Époque pozostaje na razie ogłoszona wśród przyjaciół publiczna zbiórka. Wszyscy darczyńcy dostaną w podzięce wejściówki do muzeum, zaproszenia na warsztaty i prelekcje, drobne upominki i tytuł VIP.
— Od dziesięcioleci wiekowe domki dla lalek fascynują nie tylko dzieci, ale też historyków, badaczy kultury i przemian społecznych, architektów, scenografów i kolekcjonerów. Niemal nikt nie przechodzi obok nich obojętnie — mówi Aneta Popiel-Machnicka.
Moda na kolekcjonowanie takich miniaturowych światów dotarła do Polski dopiero kilka lat temu, ale na zachodzie Europy ma solidny również biznesowy wymiar. Dwa lata temu pisaliśmy o aukcji 150-letniego domku wiktoriańskiego wystawionego na sprzedaż za 15 tys. GBP, który nowego właściciela znalazł za... 42 tys. GBP (238 tys. zł). Jednak mimo stałych targów dla kolekcjonerów domków, z Kensington Dollshouse Festival na czele, w Europie nie ma muzeum poświęconego wyłącznie tej dziedzinie historii zabawek.
Jeśli więc warszawskiej inicjatywie się powiedzie, będzie nie tylko centrum rozbudzającym rodzinną twórczość, ale także ciekawą atrakcją turystyczną PKiN.