UNITY LINE I PŻB POPŁYNĄ RAZEM
Rozpoczął się proces konsolidacji krajowych przewoźników na Bałtyku
Jeszcze w tym miesiącu Unity Line przejmie pod swój zarząd flotę promową drugiego polskiego przewoźnika, Polskiej Żeglugi Bałtyckiej. Jest to pierwszy krok na drodze połączenia wszystkich naszych przewoźników morskich.
W lutym Unity Line przejmie w zarząd operacyjny statki Polskiej Żeglugi Bałtyckiej. Oznacza to, że od tego czasu na połączeniach z Polski do Skandynawii operował będzie tylko jeden polski przewoźnik.
— Obecnie jesteśmy na etapie podziału procentowych udziałów w przyszłym zarządzie. Unity Line, choć jest nowoczesną firmą, dysponuje za małym potencjałem ludzkim — twierdzi Sławomir Bałazy, prezes PŻB.
Dzisiaj rozpoczną się szczegółowe rozmowy, które potrwają do 10 lutego — wtedy ustalona zostanie wspólna polityka cenowa na nadchodzący rok.
— Kwestię cenę chcieliśmy ustalić już jesienią ubiegłego roku. Opóźnienie spowodowały trwające negocjacje wyjaśnia szef PŻB.
Nowe zakupy
Na razie jeszcze nie wiadomo, jaka będzie nazwa przyszłego operatora. Wiadomo natomiast, że jeszcze w lutym zostanie podniesiony kapitał akcyjny PŻB. Minister Skarbu Państwa, właściciel spółki, zaproponuje radzie nadzorczej PŻB jego podwyższenie o 60-150 mln złotych (obecnie kapitał wynosi 130 mln złotych).
— Wpływy z podniesienia kapitału przeznaczymy na zakup nowych statków — mówi Sławomir Bałazy.
Wiadomo, że w grę wchodzi zakup trzech jednostek pływających — jednego klasycznego promu i dwóch statków typu Ropax, przystosowanych do przewozu ciężarówek. Planowane jest również wycofanie z użytku dwóch przestarzałych już promów — Nieborowa i Rogalina. Od 18 stycznia na sprzedaż wystawiony jest również katamaran Boomerang, zakupiony 1, 5 roku temu. Wartość statku wynosi około 140 mln złotych i obciąża firmę nadmiernymi kosztami z tytułu spłaty rat kredytu, zaciągniętego na jego wybudowanie. Kredyt oraz modernizacja tonażu floty PŻB zaważyły na tym, że straty firmy wyniosły w 1998 r. około 30 mln złotych.
Ciasny rynek
Dofinansowanie krajowego przewoźnika, który ma ponad 50 proc. naszego rynku, jest niezbędne w obliczu wejścia do Polski obcych operatorów. Jedyna, na razie, działająca w Polsce zagraniczna firma Stena Line ze Szwecji w nadchodzącym sezonie wprowadzi już drugi prom. Uruchomienie połączeń z Polską zapowiedzieli też inni przewoźnicy, jak Skandlines i DFO.
Inwazja obcych firm związana jest m.in. ze zmianami prawa w Unii Europejskiej. Od czerwca tego roku w krajach Europy Zachodniej zniesiony zostanie bezcłowy handel na statkach. Zakaz ten nie obejmie jednak połączeń z krajami nieunijnymi. Rynek połączeń promowych z Polską oceniany jest na około 240 mln koron (około 112 mln zł) — tyle wydaje 600 tys. pasażerów przewożonych na naszych promach. Ten łakomy kąsek będzie na pewno dużym bodźcem dla zachodnich inwestorów, którzy w ten sposób postarają się zrekompensować straty poniesione na swoim rynku.
Cezary Pytlos