Upadła stocznia Parnica
Po nieudanej prywatyzacji na początku roku, a później wycofaniu się kolejnych inwestorów, 10 czerwca sąd wojewódzki ogłosił upadłość szczecińskiej stoczni Parnica. Prawdopodobnie jeszcze w tym tygodniu syndyk masy upadłościowej stoczni postanowi o jej dalszych losach.
Oficjalnym powodem upadku jest utrata płynności finansowej stoczni. Wiadomo jednak, że firma złożyła wniosek o upadłość jeszcze w marcu, a posunięcie to miało przyspieszyć decyzję przejęcia firmy przez stocznię Gryfia, potencjalnego inwestora.
— Musimy zastanowić się, czy zamykamy stocznię, czy kontynuujemy działalność — powiedział Janusz Lepczyński, prezes Parnicy.
Prawdopodobnie decyzji o dalszym być albo nie być firmy należy się spodziewać jeszcze w tym tygodniu — trwają rozmowy z syndykiem masy upadłościowej. Jak zapewnia Janusz Lepczyński, konieczna jest szybka decyzja, ponieważ pat w rozmowach może spowodować wycofanie się armatorów realizujących remonty w stoczni.
Szczecińska stocznia Gryfia, która wygrała na początku roku przetarg na Parnicę, wycofała się ze sfinansowania inwestycji. Resort skarbu pozwolił wówczas Parnicy na indywidualne poszukiwanie inwestorów, z pominięciem ustalonej dla niej procedury przetargowej. Stocznia inwestorów znalazła, ale kiedy prowadziła rozmowy, w gabinetach ministerialnych zastanawiano się nad jej połączeniem z MSR Świnoujście i Gryfią. Autorem projektu była Gryfia, która przejęcie Parnicy uzależniła od skonsolidowania trzech pomorskich stoczni. Idea Gryfii upadła w maju, ale dla Parnicy było już za późno na ratunek.
— Prawdopodobnie niepewność inwestorów co do projektu konsolidacji miała także wpływ na wycofywanie przez nich deklaracji inwestycyjnych — twierdzi Janusz Lepczyński.
W grę wchodziło przejęcie nowej emisji akcji spółki. Kapitał akcyjny stoczni miał wzrosnąć z 2, 5 mln zł do 6,5 mln zł. Prezes Lepczyński nie ujawnia nazw wszystkich firm, z którymi prowadził rozmowy, ale wiadomo, że trwały do samego końca, czyli do 10 czerwca — dnia ogłoszenia upadłości stoczni.