W 2001 r. Polska chce zamknąć 11 obszarów

Mirosława Wszelaka
opublikowano: 2000-12-15 00:00

W 2001 r. Polska chce zamknąć 11 obszarów

Polscy dyplomaci przygotowują strategię negocjacji na przyszły rok. Obawiając się trudności w rozmowach z Belgami, którzy obejmą przewodnictwo Unii w drugiej połowie 2001 r. — snują plany zamknięcia aż jedenastu obszarów w trakcie rozpoczynającej się prezydencji Szwecji.

Zamknięcie jedynie dwóch z czterech planowanych rozdziałów negocjacyjnych nie zapisało się dobrze w półrocznym przewodnictwie Francji w UE. Potwierdził to również szczyt w Nicei, na którym Francja zaproponowała zabranie nam dwóch głosów w przyszłej Radzie UE.

— Nie mieliśmy złudzeń. Przewidywaliśmy, że przewodnictwo Francji nie będzie dla nas łatwe — mówi Jan Kułakowski, pełnomocnik rządu ds. negocjacji.

Pocieszeniem może być fakt, że zakończono rozmowy w jednym z najtrudniejszych tematów, czyli polityce audiowizualnej.

W nowe tysiąclecie, które zapowiada się przełomem rozmów z UE, wprowadzi nas Kraj Trzech Koron.

— Szwedzi dają wyraźne sygnały przyspieszenia procesu negocjacji. Już teraz zapowiedzieli zwiększenie z dwóch do trzech polsko- -unijnych spotkań na szczeblu ministerialnym. Mam nadzieję, że przewodnictwo Szwecji będzie na tyle aktywne, że pozwoli nam na zamknięcie większej liczby obszarów negocjacyjnych. Wstępnie planowaliśmy dziewięć, teraz myślimy aż o jedenastu. Szwedzi nie protestują — tłumaczy Jan Kułakowski.

Przyspieszenie negocjacji w pierwszej połowie przyszłego roku spowodowane jest spodziewanymi trudnościami w rozmowach z Belgami, którzy obejmą przewodnictwo w drugiej połowie 2001 roku. Wtedy też zostaną do omówienia najtrudniejsze kwestie, takie jak rolnictwo, środowisko, finanse i budżet oraz sprawy wewnętrzne.

— Belgowie zawsze wykazywali niechęć do kolejnych rozszerzeń UE — twierdzi główny negocjator.

Karuzela ratyfikacyjna

Samo zamknięcie negocjacji nie otwiera przed nami bram do członkostwa. Po drodze czeka nas jeszcze proces ratyfikacji traktatu akcesyjnego. Zdaniem Jana Kułakowskiego, może on znacznie opóźnić datę oficjalnego wejścia do UE.

Według nowej unijnej formuły zgodę na przystąpienie nowych członków muszą wyrazić parlamenty całej „piętnastki”, Parlament Europejski, polski i dodatkowo nasze referendum.

Główny negocjator podkreśla też, że w samej Belgii przed głosowaniem na forum parlamentu krajowego zgodę na ratyfikację muszą wyrazić aż cztery parlamenty regionalne. Na naszym podwórku też może być jednak nieciekawie.

— Nie obawiam się odrzucenia referendum, ale absencji przyszłych wyborców — podkreśla Jan Kułakowski.

Unijne roszady

— Negocjacje z UE muszą zakończyć się sukcesem. Do ustalenia pozostała kwestia, do jakiego stopnia, w jaki sposób i kiedy przyjmiemy unijne reguły — mówi Jan Kułakowski.

Od początku 2001 roku czekają nas jednak prawdziwe batalie o unijną akceptację jak największej liczby okresów przejściowych. Zdaniem głównego negocjatora, więcej problemów z obroną własnych interesów czeka nas już w samej Unii. Wtedy też będziemy musieli budować nowe koalicje. To z kolei — jak pokazał szczyt w Nicei — może stanowić nie lada wyzwanie.