W Stoczni Gdynia zwodowano w sobotę równocześnie trzy statki. W suchym doku stoczni umieszczono kontenerowiec dla armatora niemieckiego, produktowiec-chemikaliowiec dla armatora angielskiego i samochodowiec dla armatora z Izraela.
Trzy statki w ciągu jednego dnia to wynik imponujący, jednak problemy finansowe Stoczni Szczecin rzucają cień również na producenta statków z trójmiasta. Obecnie polski przemysł stoczniowy to dwie firmy: Stocznia Szczecin i Stocznia Gdynia. Problemy jednego z koncernów nie mogą pozostać bez wpływu na drugi.
- Obecny dramat stoczniowców i Stoczni Szczecińskiej jest uciążliwy również dla nas - powiedział prezes zarządu Stoczni Gdynia, Janusz Szlanta. - Ważnym problemem jest sprawa banków, które finansują Stocznię Szczecińską i nas. W związku z sytuacją w Stoczni Szczecińskiej ryzyko, w opinii banków, współpracy z sektorem stoczniowym dość gwałtownie wzrosło - dodał Szlanta.
Szef Stoczni Gdynia podczas rozmów z bankami stara się udowodnić, że jest w lepszej sytuacji niż zakład w Szczecinie. Grupa Stoczni Gdynia planuje przekazanie armatorom w 2002 r. 18 statków za 550 mln dolarów.
PK