W marcu stopy pójdą w dół

Bartek Godusławski
opublikowano: 2015-01-15 00:00

Przedłużająca się deflacja i słabnący wzrost skłonią RPP do obniżenia stóp — twierdzą analitycy. A szef NBP przestrzega walutowych spekulantów

Rada Polityki Pieniężnej (RPP) nie zaskoczyła rynku, w środę pozostawiła stopy procentowe bez zmian. Tak obstawiali analitycy, tak sugerowali członkowie RPP w ostatnich wypowiedziach. Ostatni raz RPP obniżyła stopy procentowe w październiku, ścinając je wówczas o 50 pb., do 2 proc. Analityków zaskoczyła natomiast nieco treść komunikatu RPP, bo po raz pierwszy od dłuższego czasu brzmiał dla nich jednoznacznie.

Na ratunek wzrostowi

„Jeśli wydłuży się oczekiwany okres deflacji i tym samym wzrośnie ryzyko pozostania inflacji poniżej celu w średnim okresie, a napływające dane będą potwierdzały spowolnienie dynamiki aktywności gospodarczej oraz utrzyma się niski wzrost w otoczeniu polskiej gospodarki, to Rada nie wyklucza dalszego dostosowania polityki pieniężnej” — czytamy w komunikacie.

Analitycy odebrali ten komunikat jako gołębi. Ich zdaniem, otwiera on drzwi do cięcia stóp w najbliższych miesiącach. — Komunikat RPP sugeruje, że w marcu prawdopodobna jest kolejna obniżka stóp, ale ryzykiem dla takiego scenariusza są mocne PKB i słaby złoty — uważa Piotr Bujak, ekonomista z PKO BP. Nie kryje tego nawet Marek Belki, szefa banku centralnego.

— Przedłużająca się deflacja ma znaczenie i może być ważnym czynnikiem powodującym, że RPP przystąpi do działania — mówi Marek Belka.

Te słowa Piotr Bujak interpretuje jako zapewnienie, że kolejna obniżka stóp jest nieunikniona. — Dostosowanie stóp jest w dalszym ciągu możliwe, ale nie ma powodów, i to jest zdanie większości rady, do pośpiechu. Uważam, że jest przestrzeń do obniżki stóp — podkreśla Marek Belka, uzasadniając ostatnią decyzję RPP.

Ekonomiści sądzą, że do obniżki dojdzie dopiero w marcu, gdy RPP zapozna się z najnowszą projekcją przygotowaną przez NBP. — RPP powoli dojrzewa do obniżki stóp. Nowa projekcja potwierdzi to, czego się teraz oczekuje, czyli wydłużony okres deflacji. To przesądzi o obniżce w marcu — mówi Grzegorz Maliszewski, główny ekonomista Banku Millennium.

— Rada wstrzyma się z obniżką stóp w lutym i poczeka właśnie na najnowsze marcowe prognozy NBP. Niewykluczone, że stopy obniżone zostaną wówczas o 50 pb. — wtóruje Monika Kurtek, analityk Banku Pocztowego.

Spokojny, ale w gotowości

Wczoraj szef NBP przypomniał też spekulantom, że bank centralny chce stabilnej waluty — i w razie potrzeby potrafi interweniować. W latach 2010-13 NBP kilkakrotnie pojawiał się na rynku walutowym, sprzedając niewielkie kwoty w euro. Celem nigdy nie było uzyskanie konkretnego kursu złotego, bank raczej wygładzał nadmierne wahania polskiej waluty.

— Pokazaliśmy, że spekulacja na złotym nie jest drogą jednokierunkową — powiedział na środowej konferencji zorganizowanej przez Krajową Izbę Gospodarczą. Dzięki tym działaniom obecnie złoty nie podlega już długotrwałej i silnej zmienności.

— Oczywiście nigdy nie uchronimy się przed tendencjami światowymi czy związanymi z Rosją — przyznaje prezes NBP.

Uważa, że bank może prowadzić „politykę lekkiego kontrolowania kursu waluty, która eliminowałaby jego gwałtowniejsze wahania”. Pod koniec roku złoty gwałtownie tracił w związku z obawami o kondycję rosyjskiej gospodarki i jej sektora finansowego. Obecnie, chociaż niepokoje nie ustały, a dodatkowo pojawiły się spekulacje o możliwym wyjściu Grecji ze strefy euro, nasza waluta wykazuje się odpornością.

Szef NBP przypomniał też inwestorom, że teraz polska gospodarka nie potrzebuje zbyt silnej waluty. Opinia Belki jest zgodna z deklaracjami Ministerstwa Finansów, które bardziej obawia się nadmiernego umocnienia niż osłabienia waluty. Analitycy zwracają uwagę, że obecnie nie ma potrzeby interweniowania na rynku walutowym.

— Kurs oscyluje wokół poziomu 4,28 PLN/EUR i można powiedzieć, że jest stabilny — mówi Marcin Turkiewicz, szef dilerów walutowych mBanku. NBP mógłby pojawić się na rynku, gdyby uznał, że złoty słabnie zbyt szybko.

— Prezes Marek Belka chce stabilnego złotego, a osłabienie z końca ubiegłego roku mogło go zaniepokoić. Myślę, że jego słowa to jedynie przypomnienie, że bank centralny ma instrumenty, żeby działać, choć dzisiaj takiej potrzeby nie ma — zwraca uwagę Monika Kurtek.