W Polsce może być tylko coraz lepiej
Biuro Reklamy przygotowuje kolejną edycję Międzynarodowych Targów Nieruchomości „Dom i Ziemia”. Sławomir Majman twierdzi, że mimo kryzysu, na targach będzie większa liczba wystawców, bo trudności powinny zmobilizować przedsiębiorców do zintensyfikowania działań promocyjnych.
„Puls Biznesu”: Zbliża się druga edycja targów „Dom i Ziemia”, a na rynku kryzys. Czy Pan, jako organizator targów, to odczuwa?
Sławomir Majman: To jest bardzo dobry czas na targi nieruchomości. I to w obydwu sektorach, które te targi obejmują, czyli nieruchomości mieszkaniowych i komercyjnych. Jeżeli jest kryzys, jeżeli jest mniej pieniędzy na rynku, jeżeli nieruchomości się gorzej sprzedają, tym istotniejsza jest promocja. Szczególnie dla tych, którzy sprzedają lokale biurowe, i tych, którzy liczą na inwestycje kapitałowe.
„PB”: Powiedział Pan, że nie ma pieniędzy na rynku, a jak ich nie ma, to być może nie będzie także pieniędzy na stoisko na targach.
S.M.: Pieniądze, które trzeba przeznaczyć na targi, to kwoty, o których nie warto mówić. Mamy do czynienia z firmami średnio zamożnymi i zamożnymi. Średnio zamożni działają na rynku mieszkaniowym, bogatsi — na rynku komercyjnym. Wynajęcie stoiska to odpowiednik ceny 10 mkw. powierzchni mieszkalnej. Ludzie mniej doświadczeni w prowadzeniu przedsiębiorstw uważają, że jak jest źle, to trzeba ciąć koszty. Problem polega na tym, że kiedy jest źle, to trzeba wykazywać się większą aktywnością. Trzeba zwrócić uwagę na kilka oczywistych czynników. Po pierwsze — jest dużo nieruchomości na rynku. Po drugie — gorzej się sprzedają. Po trzecie — ceny spadają. Jednak po okresie marazmu gospodarczego, żeby nie użyć słowa recesja, to się musi ruszyć. Już po wyborach, gdy będzie nowy rząd, zmieni się klimat psychologiczny. To będzie rozwiązanie krótkoterminowe, bo psychologia nie zmienia struktury gospodarki. W perspektywie trzech, czterech lat ten rynek powinien się ożywić.
„PB”: To znaczy, że w tym roku będzie więcej wystawców?
S.M.: Już jest więcej. Poprzednia impreza była udana. Było 58 stoisk, a w targach uczestniczyło 70 firm. Uważam, że jak na pierwszy raz to dobrze. Zakładaliśmy przyrost liczby wystawców o 25 proc. rocznie. W drugiej edycji powinno wziąć udział 100 wystawców.
„PB”: Targi mają w nazwie „międzynarodowe”. Co to znaczy?
S.M.: Chcemy ściągnąć inwestorów z zagranicy, po to żeby połączyć tych, którzy oferują coś w kraju, z tymi, którzy są w stanie coś kupić.
„PB”: Czyli spotkamy na targach inwestorów, których jeszcze nie ma w Polsce?
S.M.: Nie mogę tego wykluczyć, choć ci najwięksi w Polsce są już obecni. Według naszych obserwacji poczynionych na targach MIPIM w Cannes, polski pasaż był najbardziej oblegany. Duże firmy promowały też swoje projekty w Polsce. To jest ciekawe, bo w innej dziedzinie gospodarki rzadko się zdarza, aby jakaś globalna korporacja wydarzenie z Polski traktowała jako osiągnięcie. Okazuje się, że jesteśmy dla nich ważni.
„PB”: Wygląda na to, że inwestorzy zagraniczni patrzą na Polskę trochę bardziej optymistycznie niż rodzimi przedsiębiorcy.
S.M.: Jeśli rozmawia pan z prywatnymi firmami, których zasoby finansowe są znikome i padają ofiarą zatorów płatniczych, z firmami, które mają taki dostęp do kredytów, jaki jest w Polsce, to jest to dramat. Natomiast jeśli z prezesem jednej z największych korporacji deweloperskich na świecie — to dla niego taka sytuacja jest znośna. To jest kwestia nastawienia. Jest niedobrze w gospodarce, to prawda. Organizujemy targi w 16 dziedzinach gospodarki i rozmawiamy z firmami, więc trafniej niż instytuty badawcze możemy powiedzieć, że jest tragicznie. Ludzie nie stoją jeszcze na ulicach, ale w przedsiębiorstwach nie ma pieniędzy.
„PB”: To kto będzie kupował nieruchomości prezentowane na targach? Ceny będą dalej spadać, ale jak długo?
S.M.: Ceny nieruchomości w Polsce były sztucznie wywindowane ponad stan polskiej gospodarki i polskiego konsumenta. Wpłynęła na to niska podaż i czynniki psychologiczne, czyli zmowa dostawców. To co się teraz dzieje doprowadzi do normalizacji rynku. Rynek nieruchomości dostosowuje się do polskiej gospodarki, nie wirtualnej, nie wymyślonej, tylko prawdziwej gospodarki ubogiego kraju europejskiego. Normalnieje cenowo, choć jeszcze za wolno, bo dostawcy działający na tym rynku dostali jeszcze za mało batów od rzeczywistości. Dotychczasowa oferta zarówno na rynku komercyjnym, jak i mieszkaniowym była skierowana do bogatego klienta. Dopiero teraz zaczyna się myśleć logicznie, a deweloperzy zaczynają budować dla średniej klasy.
Poza tym wszyscy utwierdzają się w przekonaniu, że jest gorzej. Pieniędzy jest mniej, ale to nie znaczy, że firmy ich nie mają. Problemem jest to, że je mają u kogoś. Terminy płatności wydłużyły się do 50 dni. Ale nie można rozpaczać. Najgorsze jest to, że menedżerowie popadają w pesymizm.
„PB”: To proszę powiedzieć coś, żeby się poczuli lepiej.
S.M.: Polska to jest rozwijający się kraj. Z roku na rok może być tylko lepiej, choćby dlatego, że punkt startu był marny. Społeczeństwo, będzie miało coraz więcej pieniędzy. To jest rynek, gdzie popyt na nieruchomości jest daleki od zaspokojenia. Tyle że trzeba rozumieć, na czym ten popyt polega.
„PB”: A na czym on polega?
S.M.: Niech pan nie wymaga recept, tylko spyta przedsiębiorców odnoszących sukces na tym rynku.