WADLIWE PRAWO ZAGRAŻA PORTOM

Trochymiak Beata
opublikowano: 1999-09-22 00:00

WADLIWE PRAWO ZAGRAŻA PORTOM

Europejskie porty zarabiają na przeładunku polskich towarów

DESKA RATUNKU: Z roku na rok polskie porty tracą coraz większą liczbę klientów na rzecz niemieckiej konkurencji. Zmiana przepisów regulujących pracę obszarów celnych może zmienić tę niekorzystną sytuację — przekonuje Czesław Nowak, dyrektor Wolnego Obszaru Celnego Gdańsk-Nowy Port. fot. ARC

Połowa eksportowanych z Polski towarów przechodzi przez porty morskie Europy Zachodniej. 90 proc. firm krajowych jest obsługiwane przez zagranicznych armatorów i firmy spedycyjne. Spadają przeładunki portów w Gdyni i w Gdańsku. Za to w Hamburgu w 1998 r. przeładowano 700 tys. ton polskiej drobnicy. Przyczyną jest brak regulacji prawnych co do zwrotu podatku VAT od towarów i usług w obrocie na wolnym obszarze celnym.

— Prawie od trzech lat zarządy portów Gdańsk i Szczecin Świnoujście, które na swoich terenach utworzyły wolne obszary celne, przedstawiają ministrowi finansów problemy wpływające na zmniejszenie przeładunków towarów drobnicowych przez wolne obszary celne w portach morskich. Po raz pierwszy zwróciliśmy się o wydanie stosownego aktu prawnego w lutym 1997 r. Zależy nam, aby polskim eksporterom po wprowadzeniu towarów do wolnego obszaru celnego zwracano podatek VAT. To zachęcałoby polskie przedsiębiorstwa do korzystania z krajowych portów. Obecnie eksporterzy, którym zależy na wcześniejszym odzyskaniu podatku VAT, wolą składować swoje towary w Hamburgu. Bowiem zwrot VAT następuje tam po przekroczeniu granicy państwa przez pierwszy ładunek. W przypadku, kiedy eksporter wysyła kilka tysięcy ton towaru (np. mleko w proszku, papier itp.) przez wolny obszar celny w polskim porcie, zwrot VAT-u otrzyma po opuszczeniu terytorium Polski przez statek z całym ładunkiem, co ma miejsce zazwyczaj po kilku miesiącach — mówi Czesław Nowak, dyrektor Wolnego Obszaru Celnego Gdańsk-Nowy Port.

Nieugięty minister

Aktualny kodeks celny (art. 168, poz. 1, ust. 2) daje Ministerstwu Finansów taką możliwość. Niestety, pomimo poparcia ministra transportu, dwóch komisji sejmowych i wojewody gdańskiego, MF upiera się przy swoim stanowisku. Departament Podatków Pośrednich uważa, że „towary wwiezione do wolnego obszaru celnego, bardzo często są wprowadzane ponownie na polski obszar celny — czyli nie są wywożone poza granice kraju.

Nie ma zatem żadnego uzasadnienia, aby sprzedaż takich towarów, które następnie powracają (w tej samej formie lub po przetworzeniu) do polskiego obszaru celnego, była traktowana według zasad zarezerwowanych dla sprzedaży towarów i usług na eksport. Wolne obszary celne są traktowane jako zagranica jedynie w rozumieniu przepisów celnych, zatem brak uzasadnienia i podstaw do rozciągnięcia tych uregulowań na przepisy podatkowe”. Z tym stwierdzeniem nie zgadza się reszta zainteresowanych, nie tylko Port Morski w Gdańsku.

Opinia tamtejszego urzędu celnego nie potwierdza tych zarzutów. Niemożliwe jest dobrowolne przemieszczanie towarów między granicą WOC a granicą polskiego obszaru celnego. Nigdy też nie było takiego przypadku. Zarząd UC w Gdańsku stoi na stanowisku, że zabezpieczenia techniczne, organizacja pracy w WOC, współpraca z zarządzającymi i strażą przemysłową daje wystarczające gwarancje nienaruszalności towaru złożonego w WOC.

Korzysta Hamburg

Polscy eksporterzy często zwracają się z propozycją przeładunku swoich wyrobów przez wolny obszar celny w polskim porcie, ale pod warunkiem, że otrzymają wcześniejszy zwrot podatku VAT. Do tego czasu wolą nadal korzystać z usług portów niemieckich.

Na braku porozumienia między polskim Ministerstwem Finansów i eksporterami korzystają firmy niemieckie. W Warszawie działa oficjalne biuro przedstawiciela portu morskiego w Hamburgu. Jego zadaniem jest zdobywanie informacji dotyczących polskich portów, spedycji, transportu ładunków przeznaczonych na eksport. Biuro wychwytuje słabe punkty w obsłudze polskiego eksportu i obsadza je firmami niemieckimi. Prawdopodobnie za każdą tonę drobnicy przejętej z Polski do Hamburga senat tego miasta dopłaca 20 fenigów do kasy firm zajmujących się przeładunkiem.

Zjawisko takie grozi marginalizacją pozycji polskich portów. „Wyssanie” ładunków z polskich portów do portów Europy Zachodniej stało się faktem. Sprzyja temu również polityka PKP, która utworzyła firmę POLZUG. Celem jest przechwycenie polskich ładunków, a następnie przewóz w kontenerach niemieckich do Hamburga. O uruchomienie drugiej podobnej linii kolejowej zabiega port Rotterdam.