Inwestorzy starzeją się szybciej. W ostatnich latach udział inwestorów indywidualnych w obrotach na GPW systematycznie spada, a badania wskazują, że statystyczny „drobny” jest coraz starszy. Kolejne kryzysy czy wybuchające ostatnio afery wokół spółek giełdowych i nadzorcy nie służą postrzeganiu rynku i nie zachęcają do inwestowania oszczędności. O tym, czemu jest źle, czy może być lepiej — i co zrobić, by Polacy chętniej inwestowali długoterminowo na giełdzie, dyskutowano podczas Kongresu 590.

— Giełda jest dla każdego, ale chyba nie każdy musi inwestować indywidualnie. Większy udział inwestorów indywidualnych w obrotach w pierwszych latach funkcjonowania GPW wynikał ze słabości inwestorów instytucjonalnych. Teraz są dużo silniejsi, a giełda przez władze — niezależnie od barw politycznych — zaczęła być nazywana kasynem, co na pewno nie służyło jej percepcji — zdiagnozował prof. Krzysztof Jajuga, prezes CFA Society Poland.
To diagnoza w wersji łagodnej. Wersja mniej łagodna brzmi: rynek jest bananowy, a hasła „developed market” można używać tylko ironicznie.
Dwie jaskółki
Michał Masłowski, wiceprezes Stowarzyszenia Inwestorów Indywidualnych (SII), nie ma wątpliwości — kondycja polskiej giełdy w oczach tzw. drobnych jest nie najlepsza.
— Przykład: Polacy byli zachęcani do partycypowania w akcjonariacie obywatelskimtym, że spółki energetyczne miały być dywidendowe. I gdzie te dywidendy? Jak w tej sytuacji giełda ma być postrzegana dobrze? Ten rok już w ogóle jest katastrofalny, jeśli chodzi o postrzeganie giełdy, bo do powszechnej świadomości przebiły się dwie bardzo duże afery. Tak najgorzej jednak nie jest: gdy spojrzy się na rynki giełdowe w innych krajach regionu, to dopiero jest dramat — powiedział wiceprezes SII.
Z drugiej strony, warszawska giełda została niedawno zaliczona do rynków rozwiniętych przez FTSE Russell.
— Mamy największą i najlepiej rozwiniętą giełdę w regionie i to naprawdę coś, czym można się chwalić. Jej liderami są nie tylko duże firmy z udziałem skarbu państwa, ale też spółki polskich przedsiębiorców, które dzięki giełdzie rosną, takie jak Cyfrowy Polsat, CCC, LPP, CD Projekt czy gwiazda ostatnich miesięcy — Dino. Nie możemy jednak popadać w samozachwyt — stwierdził Piotr Borowski, członek zarządu GPW.
W najbliższym czasie dwie rzeczy mogą przyczynić się do wzrostu popularności giełdy — a przynajmniej taką nadzieję mają giełdowi menedżerowie.
— Pierwsza to ustawa o pracowniczych planach kapitałowych, która zapewni nowy strumień pieniędzy — sądzę, że wiele spółek prywatnych będzie chciało z tego paliwa do wzrostu skorzystać. Drugą jaskółką, mogącą uczynić giełdową wiosnę, jest nowa strategia rozwoju rynku kapitałowego, w której jest bardzo wiele drobnych, ale ważnych zmian, które ułatwią życie inwestorom i emitentom — mówił Piotr Borowski.
Promocje na akcje
Giełdzie nie pomaga to, że o ile ostatnio głośno o niej w kontekście afer i problemów,o tyle dobrych wiadomości, trafiających do potencjalnych inwestorów, brakuje — a kiedyś było inaczej.
— Jest wiele czynników, które zrażają do giełdy, a brakuje bodźców, które pobudzałyby klientów do inwestowania — takich jak choćby duże oferty publiczne państwowych spółek i samej giełdy, które pod względem promocyjnym dobrze służyły rynkowi i go pobudzały — podkreśliła Bożena Kłopotowska, zastępca dyrektora Domu Maklerskiego PKO BP.
Inwestorzy indywidualni mają około 12-procentowy udział w obrotach na GPW. Są bardziej widoczni w małych i średnich spółkach, bo w blue chipach dominują inwestorzy instytucjonalni. To jednak czołowy polski blue chip przy okazji Kongresu 590 przedstawił projekt, przeznaczony dla inwestorów indywidualnych — PKN Orlen zaoferował rabaty na stacjach klientom, którzy są jednocześnie jego akcjonariuszami. Patrycja Klarecka, członek zarządu Orlenu, wyjaśniła, że spółka zrobiła to po to, by ustabilizować akcjonariat i zwiększyć liczbę drobnych inwestorów. W dodatku, jak podkreśliła, z badań wynika, że akcjonariusze to bardziej lojalni klienci, którzy kupują więcej i częściej oraz polecają spółkę znajomym.
— Jako stowarzyszenie spotkaliśmy się z kilkoma setkami spółek giełdowych. Gdy mówiliśmy, co według nas spółki mogłyby robić dla inwestorów indywidualnych, czasem na koniec — trochę w ramach bajki, bo nie wierzyliśmy w to sami — opowiadaliśmy o klubach akcjonariuszy we Francji. Oczywiście słyszeliśmy wtedy, że nie, że takie rzeczy są niemożliwe, że to bez sensu. Cieszy nas, że ktoś wreszcie uznał, że się da — i że warto. Mam nadzieję, że to początek podobnego procesu w innych spółkach — powiedział Michał Masłowski.