Wąsaty robotnik rusza na pomoc multipleksom

Karol JedlińskiKarol Jedliński
opublikowano: 2013-07-30 00:00

Tegoroczne wyniki sieci kinowych optymiści nazywają małą stabilizacją. Szybciej przybywa ekranów niż widzów.

22 lata temu premierę miał „Człowiek z żelaza” Andrzeja Wajdy. Krytyka była zachwycona, widownia waliła drzwiami i oknami. Efekt? Kasowy sukces — 5 mln widzów do czasu wprowadzenia stanu wojennego, choć w socjalistycznej gospodarce zysk nie miał większego znaczenia. Teraz w kinach wraca klimat lat 80. Wielka trójka operatorów kinowych liczy głównie na jednego człowieka — Lecha Wałęsę.

Na słabującym rynku zysk ma kluczowe znaczenie. Dlatego „Wałęsa — człowiek z nadziei” ma być impulsem, który pozwoli zamknąć ten rok wzrostem rynku.

Cisza o Polskę

Po półroczu sensacji na plus nie ma, przynajmniej w Polsce. Rok do roku sieci notują zwyżki głównie dzięki zagranicznym oddziałom lub inwestycjom w nowe kina.

— Cinema City odnotowało dobre wyniki, szczególnie w Izraelu, Rumunii i Bułgarii. Pozytywnie wpłynęły na to nowo otwarte kina: nasz 24-ekranowy megaplex w Rishon Lezion oraz sześć innych multipleksów — podkreśla Joanna Kotłowska z Cinema City International (CCI).

— Otwarcia nowych kin wspierają wzrost frekwencji i przychodów samej spółki, jak i całego rynku kinowego — dodaje Tomasz Jagiełło, prezes Heliosa i członek zarządu Agory. Polska nie jest najgorętszym tematem dla Multikina, które przecież dzięki dobrej połowie zeszłego roku wykręciło o 6 proc. wyższe przychody (81,3 mln EUR).

— Spodziewam się w tym roku bardzo dobrych wyników na Łotwie i Litwie. Nasze kina rozwijają się bardzo dobrze, rosną frekwencja i średnia cena biletu — ocenia Piotr Zygo, prezes Multikina, którego spółka zależna ITI Cinema jest dystrybutorem m.in. nowego filmu Wajdy.

Czipsy przyjdą

Jesienią Helios, po otwarciu multipleksów w Nowym Sączu i Gdyni, stanie się największą siecią w Polsce pod względem liczby placówek. Jednocześnie pozostanie jedyną niemającą biznesów za granicą, stąd 33 kina Heliosa pokładają nadzieję w magii historii wąsatego robotnika oraz kolejnej części przygód hobbitów. Tradycyjnie frekwencję ciągnąć ma także kino familijne: na ekrany w drugiej połowie roku wejdzie w sumie pięć animacji. Dwie z nich już robią ruch w czasie kanikuły. Lider, czyli „Uniwersytet Potworny”, przyciągnął niemal 600 tys. widzów i jest kandydatem do pobicia frekwencyjnego rekordu roku dzierżonego przez „Drogówkę”.

— Oczywiście, widzimy sygnały odbicia się kin od słabszej koniunktury. Za wcześnie na mocną, długoterminową prognozę. Wyniki frekwencyjne i przychodowe całego rynku dają jednak podstawy do optymizmu — uważa Tomasz Jagiełło.

Inną diagnozę stawia Piotr Zygo. Zdaniem szefa Multikina, reszta animacji może osiągnąć wyniki poniżej oczekiwań, szczególnie przy słabym wsparciu marketingowym ze strony ich amerykańskich producentów. Do tego, choć w tym roku nie ma odciągającego uwagę turnieju piłkarskiego, są gorsze nastroje konsumenckie i rosnące bezrobocie wśród młodych.

— Ciągle możliwe jest osiągnięcie porównywalnego z zeszłym rokiem poziomu widowni w Polsce — ocenia Piotr Zygo, który w kinie liczy głównie na małą stabilizację. Dodatkowych zysków Multikino szuka w brokerce reklamy kinowej, dystrybucji oraz ściśnięciu kosztów. A 5 mln widzów na Wałęsie? Nie te czasy. Jeśli 5 mln, to co najwyżej zjedzonych czipsów.

0,7 proc. Ledwie o tyle, według szacunków Boxoffice, wzrosła sprzedaż biletów w kinach w Polsce w pierwszej połowie 2013 r. Nie pomógł kilkuprocentowy wzrost liczby sal kinowych.