Zastanawiając się, kto przejmie tron Piotrowy po śmierci Jana Pawła II, sobotni "Washington Post" sugeruje, że można oczekiwać wyboru jego konserwatywnego następcy i że będzie on musiał stawić czoła naciskom na zmiany w kościele.
Dziennik podkreśla też, że sukcesor polskiego papieża "będzie musiał funkcjonować w cieniu swego potężnego poprzednika, człowieka, który zapewnił sobie miejsce w historii w czasie, gdy wielu innych religijnych przywódców szybko znikało z jej horyzontu".
"Ponieważ Jan Paweł II rządził tak długo i z tak żelazną wolą, jego śmierć będzie z pewnością miała nieprzewidywalne konsekwencje, wyzwalając siły nagromadzone przez lata i wstrząsając ustalonym porządkiem, który stoi przed licznymi wyzwaniami wobec jego autorytetu" - pisze w gazecie Glenn Frankel.
Przewiduje on, że ponieważ w kolegium kardynalskim znacznie przeważają kardynałowie mianowani przez Jana Pawła II, następnym papieżem zostanie "tradycjonalista jego pokroju".
Zwraca uwagę, że jest wielu kandydatów włoskich, a gdyby zdecydowano się na Europejczyka, "będzie on musiał pokazać troskę i szacunek dla krajów Trzeciego Świata, z którego pochodzi obecnie około połowy głosujących kardynałów".
"O jedno można się śmiało założyć: nowy papież nie będzie pochodził z USA, które są uważane za zbyt potężne i podejrzanie zbyt nowoczesne, by wyłonić przywódcę, który spełni niezbędne kryteria" - pisze autor.
Jego zdaniem, sukcesorowi Jana Pawła trudno będzie opierać się naciskom nowoczesności.
"Borykając się z problemami zamożnych krajów, nowy papież będzie musiał zdecydować, czy utrzymać twardą linię Jana Pawła II w takich kwestiach jak celibat, zakaz kapłaństwa kobiet i potępienie homoseksualizmu jako grzechu. Będzie też musiał postanowić, czy rozluźnić kontrolę, jaką zmarły papież sprawował nad instytucja kościoła i dopuścić większą decentralizację, przyznając większą rolę biskupom, księżom i świeckim" - czytamy w artykule.
Autor zwraca uwagę, że w Trzecim Świecie, gdzie konserwatywne poglądy papieża na sprawy społeczno-moralne były popularniejsze niż na liberalnym Zachodzie, "kwestionuje się jego nieprzejednane stanowisko przeciwko jakiejkolwiek formie sztucznej kontroli urodzeń nawet w sytuacji szerzenia się epidemii AIDS".
Tomasz Zalewski