Unijne regulacje, tzw. konkluzje BREF, przegłosowano 28 kwietnia 2017 r. po trwającym sześć lat tzw. procesie sewilskim. Opierają się na tzw. najlepszych dostępnych technikach (Best Available Techniques — BAT). Bardziej restrykcyjne wymagania dotyczą m.in. dwutlenku siarki , tlenków azotu i pyłów zawieszonych (dotychczas regulowała to dyrektywa o emisjach przemysłowych — IED). Wskazano również dopuszczalne emisje dla rtęci, chlorowodoru, fluorowodoru i amoniaku.

Za nowymi limitami opowiedziało się 20 krajów, w których mieszka 65,14 proc. obywateli UE. Zgodnie z traktatem lizbońskim do zablokowania potrzeba co najmniej czterech państw, które reprezentują 35 proc. obywateli. Oznacza to, że przepisy przegłosowano o zaledwie 0,14 pkt. proc. ponad wymagane minimum. Polska sprzeciwiła się nowym wymaganiom. Paweł Sałek, wiceminister środowiska, pełnomocnik rządu ds. polityki klimatycznej, podkreśla, że nasze stanowisko poparło siedem państw: Niemcy, Czechy, Bułgaria, Rumunia, Węgry, Finlandia i Słowacja.
Cztery lata
Zmniejszyć emisję szkodliwych substancji będą musiały wszystkie duże zakłady przemysłowe w UE. Organizacja Polska Zielona Sieć twierdzi, że chodziprzede wszystkim o 280 elektrowni węglowych, które dają 25 proc. energii elektrycznej w Unii, a odpowiadają za emisję ponad 70 proc. dwutlenku siarki i 40 proc. tlenków azotu pochodzących z sektora przemysłowego.
Ale chodzi również o elektrownie opalane ropą i gazem. Konkluzje BAT trzeba uwzględniać dla nowych elektrowni od razu przy uzyskiwaniu pozwoleń na budowę. Natomiast stare będą musiały dostosować się do nowych norm w ciągu czterech lat od ich publikacji. Dla polskiego przemysłu, elektrowni węglowych i tzw. dużych obiektów wysokiej emisji spalania, będzie się to wiązało ze znacznymi wydatkami.
— Dostosowanie dużych zakładów do konkluzji BAT wymusi ich modernizację. Jednak realizacja tego zadania w tak krótkim, bo czteroletnim okresie może zagrażać bezpieczeństwu dostaw energii elektrycznej w Polsce. Koszty polskich przedsiębiorstw szacujemy na około 10 mld zł — mówi Paweł Sałek.
Ekolodzy zadowoleni
Nowe unijne standardy z zadowoleniem przyjęły organizacje ekologiczne. — Ambitniejsze limity emisji zanieczyszczeń to szansa na potężny impuls dla naszej energetyki, która jest oparta na przestarzałych blokach węglowych. Operatorzy, stając przed koniecznością wydania dużych pieniędzy na modernizacje i wiedząc, że normy będą nadal zaostrzane, już teraz mogą się zdecydować na wygaszanie elektrowni i postawić na inwestycje w nowoczesne technologie, które będą produkowały czystą energię, bez uszczerbku dla zdrowia ludzi i środowiska — uważa Magdalena Zowsik z Greenpeace Polska.
Marek Józefiak z Polskiej Zielonej Sieci twierdzi, że wydatki na modernizację elektrowni zwrócą się z nawiązką dzięki obniżeniu ogromnych kosztów zdrowotnych. Według ubiegłorocznego raportu „Lifting Europe’s Dark Cloud”, dostosowanie energetyki do nowych przepisów pozwoli uniknąć w Europie ponad 20 tys. przedwczesnych zgonów rocznie — odpowiada to populacji np. Wadowic.
— Nowe regulacje UE mogą zredukować liczbę przedwczesnychzgonów spowodowanych emisjami z elektrownio prawie 90 proc. — uważa dr hab.Tadeusz Zielonka, pulmonolog z ZarząduGłównego Polskiego TowarzystwaChorób Płuc.
Dekarbonizacja
Przyjęcie BAT i zapowiadane zmiany w europejskim systemie handlu emisjami (ETS) pokazują trend, w jakim zmierza UE.
— Polska polityka energetyczna nie będzie w stanie pogodzić pełnej obrony interesów sektora węglowego z europejską polityką klimatyczną. Nowe inwestycje węglowe są problematyczne, bo muszą być jeszcze bardziej zaawansowane technologicznie. Np. Turów 450 MW jest już przeprojektowywany dla nowych BAT. Co będzie z planowaną Ostrołęką 1000 MW? Inwestycja węglowa w Puławach ma zastąpić plan budowy bloku gazowo-parowego, co oznacza wyższe koszty i problem, ponieważ już się nie projektuje i nie buduje tak małych bloków węglowych — ocenia prof. Konrad Świrski z Politechniki Warszawskiej. Nie wiadomo jeszcze, jaka będzie polska polityka energetyczna. Wiceminister energii Grzegorz Tobiszowski zapowiadał w kwietniu, że będzie gotowa za kilka miesięcy, a jej podstawą pozostanie węgiel.