Do importowania węgla państwowe firmy energetyczne zawsze podchodziły z ostrożną niechęcią, a górnicze związki zawodowe z niechęcią wręcz intensywną. Import węgla służył przede wszystkim sektorowi ciepłowniczemu, potrzebującemu węgla o specyficznych parametrach — w polskich kopalniach niedostępnych. Mimo to w czasach węglowych górek, kiedy surowiec zalegał na placach i taniał, importerzy byli dla górników łatwym chłopcem do bicia.
Najwięcej dostawało się spółce PGE Paliwa, spółce z grupy PGE, największego wytwórcy energii w kraju. Dla świętego spokoju w 2019-20 spółka matka próbowała ją sprzedać. Nie udało się.
Dziś natomiast spółka PGE Paliwa jest bohaterem.

— PGE Paliwa zrealizuje import około 10 mln ton węgla do końca kwietnia 2023 r. Od września co miesiąc do kraju będzie docierać 1,1 mln ton węgla — podkreślał na środowej konferencji Wojciech Dąbrowski, prezes PGE.
Takie zapowiedzi dziś cieszą, bo po ataku Rosji na Ukrainę Polska i Europa wprowadziły embargo na rosyjski węgiel, który w skali UE stanowił 40 proc. dostaw. W Polsce zasilał przede wszystkim sektor odbiorców indywidualnych. Zastąpienie go jest wyzwaniem, dlatego spółka PGE Paliwa, która dotychczas sprowadzała węgiel dla profesjonalnych ciepłowni, wchodzi na rynek mniejszych podmiotów.
— Dostarczymy węgiel każdej instytucji, samorządowi i ciepłowni, która się do nas zwróci. Wkrótce uruchomimy sprzedaż węgla do podmiotów prowadzących działalność gospodarczą, a minimalna ilość węgla do zakupu wyniesie 25 ton. To jeden samochód, czyli niewiele — mówi Wojciech Dąbrowski.
Groszek się odsiewa
Premier zobligował też PGE do importu węgla dla odbiorców indywidualnych. Szef grupy tłumaczy więc, że do Polski sprowadzany jest węgiel statkami, a w porcie jest przesiewany i rozdzielany na groszek i miał. Z 10 mln ton węgla PGE uzyskuje około 3 mln ton groszku, który trafi do gospodarstw domowych.
— Wypełnimy obowiązki nałożone przez premiera — podkreśla Wojciech Dąbrowski.
Kolumbia w cenie
Trwają jednocześnie dyskusje na temat jakości węgla sprowadzanego do Polski z różnych kierunków. W mediach społecznościowych pojawiło się wideo, pokazujące węgiel o konsystencji błota, który przypłynął z Indonezji. Prezes PGE podkreśla, że jego nabywcą był importer prywatny, a nie spółka skarbu państwa.
— PGE importuje od sprawdzonych kontrahentów z Kolumbii, Indonezji i Australii — twierdzi Wojciech Dąbrowski.
Ze względu na podobieństwo parametrów z rosyjskim najchętniej kupowany jest węgiel kolumbijski.
Kusi, ale nie nas
Mimo że temat węgla dominował na środowej konferencji PGE, firma podtrzymuje plan i chęć wydzielenia aktywów węglowych i sprzedaży ich skarbowi państwa.
— Prace nad NABE [Narodowa Agencja Bezpieczeństwa Wewnętrznego — red.] idą zgodnie z harmonogramem. Trwają badania finansowe, podatkowe i prawne, kończymy rozmowy ze stroną społeczną, rozpoczął się też proces wyceny — zapewnia Wojciech Dąbrowski.
Elektrownie węglowe osiągają dziś wysokie marże, wynikające z rosnących cen konkurencyjnego gazu. Prezes PGE przyznaje, że w obliczu tak dobrych wyników opóźnienie utworzenia NABE może niektórym wydawać się kuszącą opcją, jednak nie jemu.
— Realizujemy nasz plan, patrzymy na sprawy odpowiedzialnie. Ministerstwo Aktywów Państwowych też kontynuuje prace. Dobrze, że NABE będzie miało solidne podstawy — uważa Wojciech Dąbrowski.
Wydzielenie aktywów węglowych ma umożliwić zdekarbonizowanej i odciążonej PGE uzyskanie tańszego finansowania na inwestycje w energetyką odnawialną.
