Ferenc Gyurcsany. Najbogatszy — jak przystało na szefa partii socjalistycznej i dawnego działacza młodzieży komunistycznej — Węgier zapewne obroni fotel premiera. Zdecyduje druga tura, ale zapowiada się wydarzenie historyczne, albowiem od 1989 r. wybory zmiatały kolejne rządzące na Węgrzech ekipy. 44-letni, trzykrotnie żonaty Gyurcsany wrócił do polityki po zdobyciu miliardowego majątku na przejmowaniu upadłych przedsiębiorstw.
Silvio Berlusconi. Najbogatszy — jak przystało na dawnego sprzedawcę odkurzaczy — Włoch nie obronił fotela premiera. Podtrzymywał wizerunek „swojskiego błazna”, ale już się widzom znudził. Większą oglądalność osiągnął dość bezbarwny Romano Prodi. Berlusconi nie może sobie darować, że pokonali go „coglioni” („fiuty”) — ten epitet przejdzie do historii marketingu politycznego.