Coraz więcej liter greckiego alfabetu zyskuje wydźwięk dość złowieszczy, do naszego kraju dociera już wariant delta. Sytuacja Polski z jednej strony nie jest zła, ale z drugiej – nie jest również dobra. Liczba zaszczepionych ponad 16 mln jest pokaźna, ale to nawet nie 50 proc. społeczeństwa, tymczasem epidemiolodzy widzą tzw. odporność stadną dopiero na poziomie 70-75 proc. Wynika z tego, że brakuje nam co najmniej 10 mln zaszczepionych. Dostępność dawek stała się już powszechna, funkcjonuje rynek pacjenta, ale popyt zdecydowanie przygasł. Mało skuteczne okazuje się wabienie do zaszczepienia marchewką, czyli np. loterią z cennymi nagrodami ufundowanymi przez Totalizator Sportowy.

Niezależnie od malejącego zainteresowania społecznego, okolicznością fatalną od samego początku jest niskie umocowanie prawne „Narodowego Programu Szczepień przeciw COVID-19”. Głównym aktem o charakterze prawnym pozostaje kilkuzdaniowa uchwała nr 187/2020 Rady Ministrów z 15 grudnia 2020 r. w sprawie przyjęcia wspomnianego programu, stanowiącego kolorowy 34-stronicowy załącznik do niej. Konstytucyjnie źródłami prawa powszechnie obowiązującego są: sama Konstytucja RP, ustawy, ratyfikowane umowy międzynarodowe oraz rozporządzenia wydane na podstawie upoważnień ustawowych. Uchwały Rady Ministrów oraz zarządzenia premiera i ministrów mają natomiast charakter wewnętrzny i obowiązują tylko jednostki organizacyjnie podległe organowi wydającemu dany akt, a nie wszystkich obywateli.
Jeszcze bardziej szokuje okoliczność, że wspomniana uchwała wydana została… bez jakiejkolwiek podstawy ustawowej. Po miesiącu całkowitego bałaganu prawnego próbą naprawienia okazało się rozporządzenie Rady Ministrów z 14 stycznia 2021 r. Do aktu przedłużającego antyepidemiczne restrykcje nagle wstawiono wtedy specjalny rozdział, regulujący kolejność szczepień przeciwko COVID-19. Ten akt, już powszechnie obowiązujący, częściowo skopiował uchwałę z 15 grudnia, ale w wielu szczegółach się różnił. Od stycznia był już wielokrotnie nowelizowany i uściślany.
Wszystkie kolejne rozporządzenia szczepionkowe mają jednak ten sam feler. Ich podstawą są art. 46a oraz 46b wielokrotnie nowelizowanej ustawy z dnia 5 grudnia 2008 r. o zapobieganiu oraz zwalczaniu zakażeń i chorób zakaźnych u ludzi. Po wybuchu epidemii COVID-19 wiosną 2020 r. była ona dość chaotycznie nowelizowana już kilka razy, ale absolutnie nie zostało rozszerzone ratio legis oraz konkretne zapisy. Otóż w całej części szczepionkowej ustawa reguluje… obowiązkowe szczepienia ochronne! A przecież te przeciwdziałające COVID-19 utrzymują w Polsce – podobnie jak w innych państwach – status fakultatywny, chociaż powszechny i bezpłatny. Adaptowanie na podstawie czyjegoś widzimisię przepisów o szczepieniach obowiązkowych do kampanii szczepień dobrowolnych w sensie logistyczno-technicznym może się nawet specjalnie nie różnić, ale naginanie prawne dwóch zupełnie innych porządków to oczywista niekonstytucyjność.