Wieczyste użytkowanie to pułapka dla budowlańców

Kamil KosińskiKamil Kosiński
opublikowano: 2012-01-24 00:00

Miasto odwróciło się od dewelopera, któremu dzierżawiło i odebrało grunt

W ostatnią niedzielę w programie „Państwo w państwie” Telewizja Polsat przedstawiła historię firmy PBR Barlinek, której właścicielami są Danuta Danisz i Zbigniew Połtyn. Barlinek zatrudniał ponad 150 osób, ale dziś dogorywa. Wszystko przez budowę czterech bloków w Gdynii, którą zleciła Barlinkowi firma Techbud-Dom.

Gdy Techbud-Dom stał się niewypłacalny, PBR Barlinek podjął, dość niejasno przedstawione przez strony, rozmowy z miastem Gdynia na temat dokończenia prac i tym samym odzyskania ponad 2 mln zł, które w postaci materiałów i robocizny zainwestował w budowę bloków.

Jedyne, w czym strony są zgodne, to to, że negocjacje trwały około trzech lat i zakończyły się niczym. PBR Barlinek, który na prowadzenie prac budowlanych zaciągnął kredyt, stał się zaś prawie bankrutem.

- O ile nie możemy tutaj zarzucić władzom miasta łamania prawa, to złą wolę chyba możemy, i to wprost — mówił Przemysław Talkowski, prowadzący program.

Zdaniem miasta

Danuta Danisz jest przekonana, że gdyby od razu poszła do sądu, to pieniądze zainwestowane w budowę by odzyskała. Problem w tym, że Barlinka obecnie nie stać na wniesienie 100 tys. zł wpisu sądowego, bez którego proces się nie rozpocznie. — Liczą na to, że my nie wytrzymamy. Jak przestaniemy istnieć, przestanie istnieć problem dla Gdyni — mówił Zbigniew Połtyn.

— Moja mama jest załamana. Dzień w dzień przychodzą komornicy od dostawców, przychodzą pracownicy po pieniądze— relacjonowała Anna Margielewicz- Kopaszewska, córka Danuty Danisz.

Krzysztof Czupreta, radca prawny gdyńskiego urzędu miejskiego, zwracał uwagę, że miasto nie gospodaruje pieniędzmi publicznymi i nie morze ich wydawać lekką ręką.

— Miasto Gdynia nie miało z firmą pani prezes żadnej umowy inwestycyjnej, nie było ani inwestorem, ani zamawiającym tej budowy. Natomiast jest właścicielem gruntu, bo tak jest skonstruowana instytucja prawna użytkowania wieczystego — tłumaczył miejski prawnik.

I właśnie w umowie wieczystej dzierżawy jest pies pogrzebany. Po bankructwie dewelopera miasto z powrotem przejęło grunty z rozpoczętymi budynkami, a więc z tym, w co swoje pieniądze wkładała firma budowlana Barlinek.

Prowadzący program przedstawił przy tym dokument z 2010 r., w którym Krzysztof Czupreta miał zwracać prezydentowi Gdyni uwagę na to, że firmie Danuty Danisz przysługują z tego tytułu pieniądze od miasta i nieuregulowanie tego zobowiązania może rodzić negatywne dla miasta skutki prawne i finansowe. Poszkodowani czują się także ludzie, którzy wpłacali pieniądze na mieszkania w planowanych blokach.

— Perspektywa była piękna. Mieszkania ładne miały być. Koszta nieduże, więc jak na emeryta to było zachęcające — wzdychał Henryk Kurkowski, jeden z niedoszłych lokatorów.

— Myśmy nie mieli żadnych zobowiązań wobec tych ludzi. Zobowiązania miała firma, która od nich wzięła pieniądze i nie poradziła sobie z budową tego osiedla — oponowała Joanna Grajter, rzeczniczka gdyńskiego magistratu.

Uwiarygodniony deweloper

Poseł Janusz Palikot zwracał jednak uwagę na sposób zawarcia umowy przez miasto ze zbankrutowanym deweloperem, który dostał od miasta grunty za darmo. Właśnie po to, by obniżyć ceny budowanych bloków.

— Jeśli dajemy za darmo tereny, żeby powstały tanie domy, to jeśli pojawia się problem z inwestorem, naturalną konsekwencją działania miasta powinno być uczynienie z wykonawcy inwestora zastępczego i dokończenie tej inwestycji w trosce o cele, które przyświecały miastu wtedy, gdy dawało te tereny. Nie rozumiem braku woli dokończenia tego do spółki z wykonawcą — komentował szef Ruchu Palikota.

Zwracał przy tym uwagę, że dawanie deweloperowi gruntów za darmo jest jednak niekonwencjonalnym zachowaniem i uwiarygodniało go w oczach jego partnerów biznesowych. Wątek ten potwierdzali ludzie związani z Barlinkiem.

— Pan Oleski przedstawił ramy tego biznesu. Utrzymywał, że ma kontakty w mieście, że biznes jest mniej więcej nakreślony — utrzymywał Maciej Kopaszewski, zięć Danuty Danisz.

— To wszystko wyglądało bardzo dobrze. Poza tym dokumenty, z jakimi ja się zapoznałam, pokazywały, że są ugody z miastem Gdynia, że miasto Gdynia na wszystko się zgadza — wspominała Danuta Danisz.

W następnym programie

W niedziele 29 stycznia, telewizja Polsat przedstawi historię spółki Kordex. Na wschód eksportowała ona wysoko przetworzone produkty spożywcze, a na zachód części maszyn. Jej rentowność na poziomie netto przekraczała 14 proc. W 2001r. urząd kontroli skarbowej dokonał kontroli spółki. Kolejna kontrola miała miejsce od czerwca do grudnia 2002 r. Firmie zarzucono pozorność eksportu. Argumentem była zbyt niska marża na artykułach spożywczych w stosunku do marży uzyskiwanej na częściach metalowych. Firmie naliczono gigantyczne należności i zajęto konto bankowe. Spółka straciła płynność finansową. Po dwóch latach wygrała w sądzie administracyjnym.

„Państwo w państwie”

Program tworzony przez redakcje Polsat News oraz „Pulsu Biznesu” jako jedyny w Polsce piętnuje przypadki nadużywania prawa oraz korupcji i nepotyzmu w relacjach państwo-przedsiębiorca. Scenariusz każdego z programów osnuty jest wokół szczególnie jaskrawego przypadku samowoli urzędniczej, której skutkiem jest bankructwo przedsiębiorstwa, przedsiębiorcy oraz utrata pracy przez pracowników. Dziennikarze ścigają takie przypadki, piętnują nieuczciwych urzędników i upominają się o sprawiedliwość. Ideą przewodnią programu jest walka z powszechnym w klasie urzędniczej przekonaniem, że wszyscy prowadzący działalność gospodarczą to potencjalni przestępcy