Na naszym rynku rosły wszystkie spółki z WIG20, a znalezienie spadkowego delikwenta wśród płynnych spółek było problemem. Bardzo dobrze radziły sobie wszystkie sektory, a szczególnie banki i deweloperzy. Prym wśród największych wiódł Polnord rosnący o 11 procent. Zmiany nastrojów nie przyniosły nawet słabe dane z Niemiec, gdzie produkcja przemysłowa w październiku spadła znacznie poniżej oczekiwań. WIG20 przykleił się do poziomu 1800 punktów i nie wykazywał chęci do ruchu w żadną ze stron. Wykres nie przypominał notowań giełdowych, ale linię wykreśloną od linijki. Poza początkowym zrywem nie mieliśmy do czynienia z żadnym ruchem. Akcjom pomagało odbicie na rynkach surowcowych. Dodatkowo wzrosty największych banków po 7 procent skutecznie trzymały w ryzach całą podaż.
Zaistniała sytuacja spowodowała, że końcówka była już tylko formalnością. Niedźwiedzie nie mając żadnego argumentu nawet nie starały się wpłynąć na wynik. Kolejny wzrost budujemy bez przynajmniej miliarda obrotu na WIG20. Początek pod tym względem zapowiadał się zdecydowanie lepiej. Sam wzrost oczywiście cieszy, ale to wciąż raczej wyraz nadziei na wzrosty, a nie faktycznego przekonania, że akcje są dobrą inwestycją. O takim będziemy mogli mówić kiedy rynek zdobędzie jakiś istotny punkt oporu, a do niego pozostaje jeszcze 6 procent miejsca.
Paweł Cymcyk
Analityk
A-Z Finanse