Krajowe blue chipy staniały tuż po otwarciu środowej sesji. O otwarciu na
minusie zaważył słabnący złoty, który tracił na wartości do głównych
europejskich walut. Na starcie indeks
ponad 1 proc. i tym samym zjechał
poniżej 1,9 tys. pkt. Spadki na rynku kasowym zapowiadały rozpoczynające dzień
pod kreską kontrakty terminowe na WIG20. Optymizm wyparował również z większości
europejskich giełd.
Do wczorajszego zamknięcia WIG20 zyskał od sesyjnego dna bessy ponad 30 proc. Tak spektakularny wynik byki wypracowały w zaledwie siedem sesji. Gdyby nie uwzględniać sesji z początku minionego tygodnia, WIG20 zyskiwał średnio ok. 5 proc. i to przy obrotach przekraczających każdego dnia poziom 1 mld zł.
Inwestujący nad Wisłą wyraźnie przestraszyli się gorszych od prognoz danych makro, które napłynęły z kilku europejskich krajów. Indeks PMI sektora usług spadł we Francji, Niemczech oraz Wielkiej Brytanii mocniej niż oczekiwali analitycy. Był również gorszy w Eurolandzie. Dodatkowo wrześniowy odczyt produkcji przemysłowej w Wielkiej Brytanii wyniósł minus 0,8 proc. m/m (prog: -0,3 proc. m/m)
Tuż po godzinie 11-tej WIG20 spadał o 2,7 proc. W dużo lepszej kondycji są
maluchy i średniaki, które robią co mogą, aby uchronić się od kontrofensywy
sprzedających. MWIG40 oddawał 0,25 proc., a sWIG80 rósł o 0,1 proc.