Witajcie w firmie bez szefów

Łukasz OstruszkaŁukasz Ostruszka
opublikowano: 2012-07-05 16:05

Firma bez szefa? Dziennik z Wall Street przekonuje, że choć wydaje się to niemożliwe, niektórym się udaje.

"The Wall Street Journal" opisuje firmy, które zdecydowały się "spłaszczyć" bądź całkowicie zlikwidować hierarchię w pracy. Przykład? Producent gier wideo Valve, w którym pracuje 300 osób.

Na pierwszy rzut oka firma wygląda tak jak cała branża nowych technologii: biura przypominające mieszkanie, spory pakiet motywacyjny z darmowymi masażami i pralnią pracowniczą włącznie. W biurze brakuje jednak przełożonych.

Valve na swojej stronie internetowej chwali się tym, że od czasu założenia w 1996 r. realizuje zasadę "boss free". Pracownicy sami dobierają się w zespoły pracujące nad konkretnymi projektami, sami też decydują o zakresie swoich obowiązków czasie pracy. Nie ma tutaj promocji na wyższe stanowiska, są tylko kolejne projekty.

Przychodzi jednak czas wypłaty, a wiadomo, że jak chodzi o kasę, to świat staje się brutalniejszy. I tutaj firma znalazła jednak demokratyczne rozwiązanie. Zatrudnieni głosują na tych, którzy ich zdaniem wypracowali największy zysk (zakaz głosowania na siebie!) i później odpowiednio dzielą łupy. Demokracja działa też w przypadku ściągania nowych ludzi, bądź zwalniania tych, którzy się nie sprawdzają.

Podobne zasady "wycinania" kadry zarządzającej średniego szczebla wprowadza wiele firm, w tym tak gigantyczne koncerny, jak General Electric. W niektórych zakładach produkcyjnych GE Aviation już dawno temu zreorganizowano pracę. Jeden lider czuwa nad zakładem, wyznacza cele produkcyjne i pomaga rozwiązywać problemy, ale nie dyktuje codziennej pracy. Członkowie zespołów spotykają się w wąskim gronie i sami określają zakres prac.

Puenta? "The Wall Street Journal" cytuje Grega Coomera, jednego z weteranów w Valve przyznaje, że każdy zespół podczas pracy wyłania naturalnego lidera, bez którego projekt po prostu mógłby się rozsypać. Taki lider to de facto typowy menedżer. Ktoś w końcu w pewnych momentach musi trzasnąć pięścią w stół. Tego się przecież od niego oczekuje.