Właściciel Bwinu przejmie Totolotka

Marcel ZatońskiMarcel Zatoński
opublikowano: 2022-03-15 20:00

Notowana w Londynie grupa hazardowa Entain przejmie licencję bukmachera, który pod rządami niemieckich właścicieli zaczął się chylić ku upadkowi.

Przeczytaj artykuł i dowiedz się:

  • w jakiej kondycji finansowej jest Totolotek
  • jakie plany na polskim rynku ma grupa Entain
  • jak wygląda obecnie układ sił w polskiej branży bukmacherskiej

Niemiecka przygoda z polskim rynkiem bukmacherskim kończy się szybko i bez sukcesów. W 2019 r. niemiecka grupa Gauselmann kupiła od greckiego Interlotu Totolotka, jedną z największych firm na legalnym rynku (bez powiązań z państwowym Totalizatorem Sportowym). Zapowiadała duże inwestycje.

Teraz Niemcy sprzedają przynoszący dotkliwe straty i znacznie zredukowany biznes. We wtorek UOKiK opublikował wniosek w sprawie przejęcia kontroli nad Totolotkiem złożony przez notowaną na londyńskiej giełdzie grupę hazardową Entain, jednego z największych graczy w europejskiej i amerykańskiej branży.

Entain ma w portfelu kilkanaście marek kasynowych i bukmacherskich. Na polskim rynku najbardziej rozpoznawalne są dwie: Bwin i Ladbrokes, aktywne w kraju przed wprowadzeniem nowelizacji ustawy hazardowej, która utrudniła życie niepłacącym w Polsce podatków internetowym bukmacherom.

— To jest w praktyce zakup licencji, po którym nastąpi organiczne wejście marki Bwin na ten rynek. Nie spodziewamy się wyraźnego wpływu na wyniki w 2022 r., ale zamierzamy zbudować znaczącą pozycję na tym rynku w kolejnych latach — mówił przy okazji niedawnej publikacji wyników rocznych Rob Wood, szef finansów Entaina.

Kłopoty bukmachera

Entain miał w ubiegłym roku 882 mln GBP EBITDA (zysku operacyjnego powiększonego o amortyzację), czyli w przeliczeniu 5 mld zł. Zarabia przede wszystkim w Wielkiej Brytanii, Hiszpanii, a także w USA, gdzie rynek bardzo szybko rośnie po legalizacji zakładów online w kolejnych stanach. Intensywnie rozwija się też przez przejęcia, na które tylko w ubiegłym roku wydał około 0,5 mln GBP. Po co mu relatywnie niewielka polska spółka?

Totolotka — podobnie jak całą branżę bukmacherską — mocno dotknęła pandemia, a szczególnie jej pierwsze miesiące, gdy odwołano większość rozgrywek. W 2020 r. (ostatnie dostępne dane) spółka miała 170 mln zł przychodów, czyli o 44 proc. mniej niż rok wcześniej, notując 60 mln zł straty netto.

Jednocześnie bardzo mocno ścięła wyróżniającą ją wcześniej wśród mniejszych graczy na rynku dużą sieć placówek stacjonarnych. Tylko w 2020 r. zamknięto 118 punktów naziemnych, czyli ponad połowę działających przed pandemią, a potem kontynuowano redukcję — na początku 2021 r. podjęto decyzję o całkowitej likwidacji sieci stacjonarnej, co wiązało się ze zwolnieniem około 150 osób.

— Totolotek to w praktyce trup, ale można wykorzystać jego licencję, a markę sprzedać Totalizatorowi Sportowemu — słyszymy od menedżera z branży bukmacherskiej.

Karty rozdane

Obecnie licencję Ministerstwa Finansów na przyjmowanie zakładów wzajemnych w Polsce mają 23 firmy. Na rynku karty rozdaje należący do rodziny Juroszków STS, notowany od grudnia ubiegłego roku na warszawskiej giełdzie. Udział spółki w legalnym rynku jest szacowany na około 46 proc. Jej najpoważniejszym rywalem jest Fortuna, kontrolowana przez fundusz Penta, której udział to około 28 proc. Fortuna też miała zmieniać właściciela, ale w ostatnich miesiącach fiaskiem zakończyły się rozmowy z Flutterem, podobnie jak Entain notowanym w Londynie właścicielem takich marek jak Betfair.

Za plecami liderów jest tłoczno (nikt nie ma udziału większego niż 10 proc.) i trudno o zyski. Z rynku w ostatnich latach zniknął już jeden z weteranów — Milenium, a poważne kłopoty przechodzi Forbet, którego znaczący menedżerowie — jak pisaliśmy w „PB” — usłyszeli pod koniec ubiegłego roku zarzuty udziału w gangu zajmującym się nielegalnym hazardem.

Licencję ma kilkanaście polskich firm, w tym Totalizator Sportowy, działający w tym segmencie rynku pod szyldem Traf. Do tego dochodzą spółki zależne międzynarodowych operatorów, takich jak Beclic i od niedawna Betway. Przedstawiciele branży regularnie narzekają na strukturę opodatkowania w Polsce (12-procentowy podatek od przychodów, nie od wypłaconych wygranych, co jest powszechniejszym rozwiązaniem w Europie), która sprawia, że korzystniejsze dla graczy stawki oferowane są przez operatorów bez licencji w Polsce.